Mikołaj Trzaska i Marcin Świetlicki to jedne z najbardziej świetlistych gwiazd muzyki ostatniej dekady. Wyjątkowo płodni twórcy, którzy wnieśli do polskiej kultury powiew świeżości i intelektualnego fermentu. Związani z najistotniejszymi projektami muzycznymi naszej sceny ostatnich lat, takimi jak Miłość, Trupy, Świetliki, The Users i Kury, że wspomnę te najbardziej znane. Współkreowali ambitne i niezależne nurty muzyczne, stając się postaciami kultowymi. Spotkaliśmy się z nimi przy okazji koncertu w warszawskim Teatrze Małym, podczas którego prezentowali materiał z płyty będącej owocem ich spotkań, zatytułowanej Cierpienie i wypoczynek. Jest ona rejestracją studyjną niezwykłego materiału koncertowego, w którym muzyczny duet Świetlicki/Trzaska nadaje nową jakość tekstom i muzyce obu artystów.
Trzaska: Żeby nie przedłużać – od razu zacznę od płyty Cierpienie i wypoczynek… Ja jestem muzyk jazzowy, a Świetlicki jest śpiewak rockowy. To trochę jest tak, że miałem ochotę na trzeci gatunek. Jestem jak znudzony mężczyzna, który spróbował już kobiet, po jakimś czasie spróbował chłopców, a teraz ma ochotę spróbować zwierząt i znalazł spełnienie. I gatunek, który razem prezentujemy, w stu procentach mnie zadowala i daje mi pełnię szczęścia, nie licząc mojego życia rodzinnego, które jest dla mnie najważniejsze.
Świetlicki: To jest przyszłość muzyki, tylko że w tej przyszłości znajdzie się Trzaska i znajdzie się Świetlicki. To jest przyszłość, która umrze razem z nami. Nie ma przyszłości, bo jednakowoż nie wiem jak Mikołaj, ale ja jestem punkowcem. Hasło – No Future – jest mi bliskie, to znaczy, że przyszłość jest, ale nie dla każdego. O! na tej zasadzie, są tysiące osób, dla których nie ma przyszłości.
Jak to jest, gdy przestaje się chodzić a zaczyna jeździć taksówką?
Świetlicki: Hmm, ja mieszkam strasznie daleko od centrum i w pewnym momencie uznałem, że żadnymi nocnymi autobusami. I jeżdżę taksówkami, chociaż mnie nie stać na nie, ale kiedy mnie nie stać na taksówki, to wchodzę do ulubionej knajpy, a mam ulubionych knajp około dwudziestu w Krakowie i mówię barmanowi, że chcę wrócić do domu i on wyjmuje pieniądze, i nie zawsze chce, żebym oddawał później. Na tym to polega, wolę jeździć taksówkami, bo taksówkarze jadą wolno, ale przynajmniej dojeżdżają na miejsce, a z autobusami różnie to bywa. W taksówce jestem sam, taksówkarz ma bezbronne plecy, ja mam nóź, sytuacja jest czysta.
Słyszałem, że planujecie ogromne tournee… ?
Świetlicki: O tak, to jest ogromne tournee, w tym roku planujemy około dwustu tysięcy koncertów, ale na razie zagraliśmy pięć.
Trzaska: Ta płyta jest wynikiem naszych doświadczeń koncertowych, jest spontaniczna i zachowuje charakter koncertów. Cała muzyka, nie licząc tekstów, powstała na koncertach i zaczęliśmy grać koncerty, zanim umówiliśmy się, jaka to będzie muzyka. Postanowiliśmy, że będzie to powstawało w robocie i dlatego nie uważam się za autora muzyki, tylko dzielę to autorstwo z Marcinem, który, choć nie umie na niczym grać, to jest muzykiem. To wyjątkowy przykład. Jeszcze tylko dodam, że na płytę zaprosiliśmy paru gości i zagra między innymi Ewa Bem…
Świetlicki: … zagra w tej bardziej inteligentnej części.
Trzaska: Dodam, iż jest to materiał przemyślany który nas dwóch z Marcinem zjednał i którym warto się podzielić.
Co z ukochanym zespołem wszystkich zbieraczy MP3? Czy The Users żyć będzie, czy umarło i się nie podniesie?
Świetlicki: Mamy kwiecień i w miesiącu kwietniu zespół Users zagra dwa koncerty. Jeżeli te dwa koncerty okażą się udane, to zespół The Users nie umrze. Ale z zespołu Users może powstać nowy zespół, bo wszystko jest możliwe, rozmyślam dużo o płycie, która byłaby hołdem dla zespołu Kryzys, gdyż w The Users wykonujemy parę numerów z repertuaru Kryzysu na naszych koncertach, nic nie stoi więc na przeszkodzie, by nagrać płytę, która byłaby hołdem dla moich młodzieńczych fascynacji. Musze podkreślić – Kryzys to taki zespół, że jak usłyszałem go na koncercie w roku 80 na w Rotundzie w Krakowie, to pomyślałem, że ja bym chciał grać w tym zespole, choć ja nic nie umiałem wtedy, ale miałem sporo entuzjazmu. Teraz nie mam entuzjazmu, ale dotknąłem już Brylewskiego.
Czy nie ma rozdarcia miedzy tymi wszystkimi projektami? To są Świetliki, Miłość, The Users i tak dalej… Czy nie jest to bolesny rozziew?
Świetlicki: To jest bardzo bolesne i wynikają z tego całkiem inne pieniądze, w każdym przypadku. I jest częstszy i ostrzejszy ból, niż podczas dziewięciu miesięcy ciąży, jak myślę.
Trzaska: Jest to bolesne, bo chciałoby się tak wiele zrobić, a życie jest za krótkie, by wszystkie plany zrealizować. Coraz szybciej to wszystko idzie i jestem przerażony, bo praktycznie taka muzyka jak punkowa przyrosła do ludzi młodych, a przynajmniej w moim mniemaniu wciąż młodych się trzyma. I jak myślę o tych czasach (Kryzysu), to wspominam siebie jako bardzo małego, który chodził na te koncerty, a teraz mam taki zaszczyt, że gramy utwory tego zespołu i grają z nami muzycy z tego zespołu, i się z nimi stykamy różnymi częściami ciała. A czasami czuję się tak, jakbyśmy dotykali mumii i że nie ominie nas zemsta faraonów, i padniemy wszyscy na grzybicę albo inny wynalazek.
Świetlicki: Ale z drugiej strony niczego bardziej pozytywnego w życiu nie doznałem. I tak się kończy gadanie o noł fjuczer…
Trzaska: Mnie się zawsze fjuczer kojarzyło z czymś nie najlepszym i zawsze marzyłem, żeby energia Miłości i wszystkich zespołów, w których grałem, była punk rockowa. Ja tęsknię za energią punk rocka, podejściem do życia. Ja pamiętam zapach tego buntu i marzę, żeby wróciła ta atmosfera, ten zapach pozytywnego fermentu.
Co sadzicie o potencjalnym Fryderyku dla Andrzeja Wajdy?
Trzaska: A dajcie mu spokój, taki był z niego świetny reżyser, a teraz robicie z niego gwiazdę pop kultury…
Świetlicki: Zwłaszcza Panna Nikt… hmm…
Trzaska: … i film o narkomanach – Kanał, bardzo fajny. Mnie jest żal Wajdy, bo jak robił spokojnie filmy, to wszyscy go mieli w nosie, ale jak dostał po głowie tym kradzionym Oscarem, nagle wszyscy zapałali do niego chorą miłością. Mnie jest go żal, bo kocham Wajdę.
Świetlicki: Wczoraj w „Tygodniku Powszechnym” zrzuciliśmy się na wódkę i przyszedł do nas Andrzej Wajda do pracy. Dałem 10 złotych na tę wódkę, a wypiłem zaledwie małą pięćdziesiątkę i mam straszny żal…
Trzaska: … ale Wajdy mi żal, bo człowiekowi, który uprawia w cichości swój zawód przez cale życie, zrobiono krzywdę. Cichy, skromny…
…i nie poszedł nigdy na układy.
Trzaska: … o tym by można było rozmawiać, bo Wajda był jakimś wentylem z dawnych czasów i dobrze, bo lepiej być wentylem niż czymś większym i grubszym.
Świetlicki: Wajda zrobił genialny film o jazzowym perkusiście, którego grał Łomnicki…
Trzaska: … ależ oczywiście, ale to nie był film o prawdziwych ludziach, tylko o czarodziejach.