Droga krajowa nr 4 – najważniejszy szlak komunikacyjny północno-wschodniej Japonii – na odcinku prefektury Fukushima usłana jest niebiesko-białymi znakami informującymi o tymczasowych osiedlach dla osób, które musiały opuścić domy w wyniku katastrofy w elektrowni jądrowej. Natomiast wzdłuż Oceanu Spokojnego wybudowane zostały osiedla dla poszkodowanych w wyniku tsunami. W sumie ponad 300 tys. osób przebywa poza miejscem swojego stałego pobytu z marca 2011 r., w tym około 110 tys. ludzi mieszka w prefabrykowanych budynkach na terenie tymczasowych obozów dla przesiedleńców. Jak wygląda ich życie?
W tym celu postanowiłem spotkać się z przesiedleńcami przebywającymi w różnych miejscach, aby porównać warunki ich życia. Ponadto rozmawiałem z przedstawicielami firm budowlanych odpowiedzialnych za budowę tymczasowych osiedli, żeby mieć lepsze rozeznanie na temat technicznej i ekonomicznej strony całego przedsięwzięcia. Cały projekt był gigantyczny, ponieważ w kilka miesięcy trzeba było wybudować 50 tys. mieszkań z pełnym wyposażeniem i całą niezbędną infrastrukturą, taką jak drogi dojazdowe, czy parkingi. Zacząłem od firmy Nice, która wybudowała 1000 tymczasowych mieszkań: 800 w prefekturze Fukushima i 200 w prefekturze Miyagi.
Walka z czasem
W mieście Sendai spotkałem się z kierownikiem Maedą, który opowiedział mi o kulisach budowy osiedli i pokazał projekty mieszkań. Standardowo na osiedlach tymczasowych budowane były domy szeregowe, przypominające baraki, po 6 mieszkań o powierzchni około 30 m2 na jedną rodzinę. Na tej małej powierzchni mieszczą się dwa pokoje, kuchnia, łazienka i toaleta. Średni koszt jednego mieszkania (wliczając wyposażenie i infrastrukturę) to 5 mln jenów, czyli około 170 tys. złotych według obecnego kursu walutowego. Maeda powiedział mi, że nie jest to tanio, ale także nie jest zbyt drogo. Za wszystko płaciło Ministerstwa Zdrowia, Pracy i Opieki Społecznej, czyli japońscy podatnicy.
Najgorsza była walka z czasem, ponieważ tysiące ludzi chciało opuścić sale gimnastyczne i rozpocząć w miarę normalne życie. Roboty budowlane ruszyły w maju 2011 r. i były prowadzone przez 7 dni w tygodniu. Ministerstwo naciskało, aby ukończyć prace jak najszybciej, co odbijało się częściowo na jakości. Firma Nice pierwsze osiedle wybudowała w 25 dni, ale zabrakło tygodnia do idealnego wykończenia. Maeda twierdzi, iż lepiej było przetrzymać ludzi na salach gimnastycznych o jeden tydzień dłużej, żeby później przez kilka lat ci ludzie mieli lepsze jakościowo mieszkania. Ministerstwo było jednak nieugięte, a dodatkową presję wywierały media. Ostatecznie prace budowlane zostały zakończone w sierpniu 2011 r.
Lokalna demokracja
Na początku popyt na tymczasowe mieszkania był większy niż ich ilość. O wyborze pierwszych lokatorów, którzy wprowadzili się w połowie czerwca 2011 r., decydowało losowanie. Najpierw należało wypełnić zgłoszenie, a później czekać na szczęśliwy traf. Wraz z postępem prac budowlanych zwiększała się stopniowo liczba szczęśliwców, jeśli można tak nazwać osoby mieszkające w tego typu budynkach. Kolejnym krokiem był wybór przewodniczącego osiedla (kaichō) oraz jego zastępcy (fuku-kaichō). Warto dodać, że każde osiedle ma świetlicę, gdzie odbywają się spotkania członków lokalnej społeczności.
Właśnie w świetlicy na przedmieściach miasta Nihonmatsu spotkałem się z przewodniczącym Uedą, który zarządza obozem dla przesiedleńców z miejscowości Namie, położonej w pobliżu elektrowni jądrowej Fukushima I. Na pytanie, co sprawia największą niedogodność, odpowiedział, że pieniądze, które w ramach rekompensat wypłacane są średnio co trzy miesiące. Poza tym nie wszystkie rodziny mają własny samochód, więc trzeba było zorganizować transport do okolicznych sklepów oraz do lokalnego szpitala.
Jednak są osiedla położone w pobliżu sklepów, gdzie egzystencja jest dużo łatwiejsza. Generalnie w prefekturze Fukushima przesiedleńcy mają wygodniejsze warunki życia niż mieszkańcy obozów wzdłuż Wybrzeża Sanriku (prefektura Iwate i północna część prefektury Miyagi). Przede wszystkim chodzi o ukształtowanie terenu oraz odległości do centrów handlowych i budynków użyteczności publicznej.
Skazani na cierpliwość
Rodziny mieszkające w szeregówkach o powierzchni 30 m2, najczęściej przeniosły się z indywidualnych budynków o powierzchni kilkukrotnie większej. W związku z tym ciężko im przyzwyczaić się do nowych warunków. Do tego dochodzi kwestia prywatności, która wygląda zupełnie inaczej w domu z ogrodem niż w baraku zamieszkiwanym przez kilka rodzin. Dramat ludzi ze wschodniej części regionu Tōhoku trwa już dwa lata i potrwa jeszcze co najmniej dwa kolejne lata, jeśli prace nad odbudową kraju nie przyspieszą. Nie dotyczy to przesiedleńców wcześniej mieszkających w pobliżu elektrowni jądrowej Fukushima I. W ich przypadku najważniejsza będzie cierpliwość…