Rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim, autorem książki „Zabijajcie polityków”.
Twoja książka przedstawia mocno przerażający obraz polityki. Nie przesadzasz?
Myślę, że nie. Wyobraźmy sobie taką scenę. Mamy jakieś audytorium. Nawet bardzo liczne. I bardzo przypadkowe. I jeśli padnie z mównicy pytanie, kto ufa politykom, nikt z widowni nie podniesie ręki, prawda?
No nie, politycy podniosą. Pociotki polityków także.
Można przeklinać?
Można.
Zadajmy więc pytanie inaczej: kto uważa, że politycy to są złodzieje, sk…, niekompetentni kombinatorzy? Wszyscy podniosą rękę. Zastanówmy się, skąd się to bierze. Odpowiedzi mogą być dwie. Niezależnie od tego, która jest prawdziwa, wniosek i tak jest smutny. Albo tylko kombinatorzy idą do polityki, albo system, w którym działamy, tak ich zmienia, że stają się złodziejami, oszustami, niekompetentnymi bucami uważającymi jednocześnie, że znają się na wszystkim. Przecież mamy liczne przykłady, że ktoś był ministrem kultury, później sportu, później zajmuje się energetyką. Tak jak w starym cytacie: „Mój mąż jest z zawodu dyrektorem”.
Nie boisz się, że generalizujesz? Może wśród nich są także osoby uczciwe?
Nawet jeśli, to podejrzewam, że nie są w stanie zbyt wiele dobrego zrobić. Nasze „elyty” robią wiele, by scena polityczna pozostawała zabetonowana. Nawet do samorządu nie można się dostać, jeśli nie jest się w dużej partii, przynajmniej w takim mieście jak Warszawa. Obowiązuje próg wyborczy 5 proc., który trzeba przekroczyć we wszystkich dziewięciu obwodach, na które jest podzielona stolica. Do każdego obwodu trzeba zgłosić kilku, kilkunastu kandydatów i pod każdą listą musi być odpowiednia liczba podpisów z poparciem. Czyli nie wolno ci się zgłosić jako jeden kandydat. Zakaz!
Znasz argument drugiej strony, że jakby tego nie było, to scenie politycznej grozi rozdrobnienie. Cóż z tego? Wolniej będziemy ustalać nowe przepisy? Trudno. Bo czy nam są potrzebne co tydzień nowe przepisy? Dawno temu, kiedy prawo było jasne, proste i w miarę stałe, Sejm zbierał się co cztery lata, kiedy były do ustanowienia ważne rzeczy, podatki itd. Dlaczego teraz obraduje permanentnie? Dlaczego ci sami ludzie, którzy ustalili jakieś prawa kilka lat temu, dziś je zmieniają? Wtedy były dobre, a dziś już nie są?
Doprowadzają prawo do perfekcji.
Każda rzecz, która jest zmieniana, każda nowelizacja przepisu, który był wprowadzony ileś lat temu, komplikuje prawo. A prawo powinno być, co do zasady, tak proste, że absolwent podstawówki nie powinien potrzebować prawnika, gdy na przykład chce założyć spółkę.
Czyli statystyczny Polak.
Tak jest! A o czym myśli na co dzień statystyczny Polak? Normalny, zdrowy, uczciwy człowiek.
O spokojnym życiu?
Generalnie o sobie, o rodzinie. Kto normalny na co dzień myśli o społeczeństwie, interesie kraju itd.?
Dobre pytanie.
Wydaje się, że politycy, lecz dla mnie to jest podejrzane. Jeśli polityk idzie do wyborów z pięknymi hasłami, z frazesami, które super wyglądają na plakatach, i do tego mówi, że on cały czas myśli o mnie, o tobie, o wszystkich, którzy nas otaczają, to jest to podejrzane. Dlaczego? Bo on w takim razie nie myśli o sobie i o swojej rodzinie. W co nie wierzę. Normalni ludzie myślą o sobie i o najbliższych. Jeśli polityk jest normalny, to do wyborów idzie, żeby zrobić sobie dobrze. Jeśli zaś naprawdę chciałby pomóc wszystkim innym, to wychodziłoby, że jest nienormalny.
No ale jak wyłuskać tych altruistów?
Bodajże w Szwajcarii parlamentarzyści i samorządowcy nie pobierają żadnych diet. Oprócz tego mogą kontrolować bardzo ograniczony zakres życia gospodarczego i swobód obywatelskich. U nas takie ograniczenia nie istnieją.
I dlatego chcesz zabijać naszych polityków?
Jeśli chodzi o tytuł mojej książki, nie ukrywam, że został wybrany po to, żeby przyciągnąć uwagę. Zachęcić czytelnika do sięgnięcia po tę właśnie pozycję. Sam pomysł zabijania polityków był już wcześniej obecny w literaturze SF. W jednej z powieści ludzie mogli, jeśli odpowiednia ich liczba w odpowiednim czasie nacisnęła odpowiedni guzik, wysadzić prezydenta planety w powietrze. Ale osobiście uważam, że to kiepski pomysł, bo większości może się nie podobać zmiana, która obiektywnie doprowadzi do polepszenia sytuacji, i zanim przyniesie efekty, mogą wysadzić takiego gościa w powietrze.