Pocztówka z Chorwacji

0
1797

– Musisz patrzeć na dachówki – powiedział mi Mirosław, konserwator w vukovarskiej przychodni, który zatrzymał się w Iloku, by przez Vukovar i Osijek zabrać mnie do Vinkowców.

– Jeśli w wiosce wszystkie dachy są nowe, to mieszkają w niej Chorwaci. Tutaj, widzisz, prawie wszystkie dachówki są stare. To serbska wieś. – Jechaliśmy przez Trpinję. Według spisu z 2011 roku 89,75% jej mieszkańców to Serbowie.

Chorwaci nie są bynajmniej narodem dekarzy-pasjonatów. W ich wioskach nowe są całe domy. Stare zostały zniszczone podczas wojny w Chorwacji, która trwała w latach 1991-95. Symbolem tej wojny jest bitwa o Vukovar, w której 1800 uzbrojonych głównie w myśliwskie strzelby mieszkańców tego miasta położonego nad Dunajem broniło się przez 87 dni przed atakiem 36 tysięcy żołnierzy serbskich wspomaganych przez czołgi, artylerię i lotnictwo. W trakcie walk zniszczono 90% budynków, a po ich zakończeniu kiedyś piękne, barokowe miasto wyglądało tak:

Do dzisiaj, choć od kapitulacji minęły już prawie dwadzieścia dwa lata, w mieście zobaczyć można zrujnowane domy czy ściany budynków podziurawione kulami. Większość nowej zabudowy to bezpłciowe domy mieszkalne, w centrum odrestaurowano kilka najważniejszych historycznych obiektów. Pokiereszowana pociskami wieża ciśnień pozostawiona została w takim stanie jako pamiątka krwawych wydarzeń.

Wieża ciśnień w Vukovarze

Jeszcze kilka lat wcześniej niszczycielska wojna między Chorwatami i Serbami była nie do pomyślenia. Jednak najpierw śmierć marszałka Tito, a potem upadek kolejnych rządów komunistycznych w krajach Europy Środkowej i Wschodniej zachwiały również legitymacją rządzących Jugosławią komunistów. W roku 1987 w Kosowie miejsce miały protesty mieszkających tam Serbów przeciwko autonomicznej, albańskiej władzy w Prisztinie. Do uspokojenia sytuacji wysłano stosunkowo młodego (rocznik 1941) polityka z Belgradu – Slobodana Miloševicia. Wysłuchując skarg na brutalność policjantów-Albańczyków odpowiedział „już nikt nie odważy się was bić”.

Słowa, wypowiedziane do małego grona ludzi, zaczęły żyć własnym życiem. Dziś nawet w niektórych książkach spotkać się można z twierdzeniami, jakoby zostały wypowiedziane podczas przemówienia do tłumu zgromadzonego pod pomnikiem Gazimestan podczas obchodów 600-nej rocznicy bitwy na Kosowym Polu. Rozmowa z kilkoma zwykłymi ludźmi najwidoczniej nie pasowała niektórym do słów o tak doniosłym znaczeniu.

Zobacz także  Kraj, w którym jednooki był regentem

Dziś, siedem lat po śmierci Miloševića, nie dowiemy się już, czy przyjęcie przez niego roli przywódcy serbskiego nacjonalizmu było po trosze dziełem przypadku, czy od początku działaniem z premedytacją. Faktem jest, że od tego momentu polityczna gwiazda Slobo zaczęła świecić jaśniej, a ten coraz częściej zaczął używać nacjonalistycznej retoryki. W roku 1989, w efekcie tak zwanej antybiurokratycznej rewolucji, rządy w republice Czarnogóry oraz w autonomicznych prowincjach Wojwodiny i Kosowa zostały przejęte przez zwolenników Miloševića. Każda z republik SFRJ (Słowenia, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Serbia, Macedonia i Czarnogóra) oraz dwie wspomniane prowincje miały po jednym głosie w Radzie Prezydencji Jugosławii. Dzięki antybiurokratycznej rewolucji Milošević kontrolował połowę z nich.

Wszystko to coraz mniej podobało się nie-serbskim republikom, zwłaszcza najbardziej rozwiniętym gospodarczo Słowenii i Chorwacji. W styczniu 1990 roku, na 14-tym Kongresie Ligi Jugosłowiańskich Komunistów, nie mogąc przeforsować swoich postulatów delegaci z obu tych republik opuścili obrady. Kilka miesięcy później w obu republikach przeprowadzono wielopartyjne wybory1 . Wygrały je partie popierające niepodległość. W reakcji na deklaracje niepodległości rząd w Belgradzie wysłał do obu zbuntowanych republik swoje wojska.

O ile w Słowenii walki trwały tylko dziesięć dni i zginęło w nich mniej, niż 100 osób, to sytuacja w Chorwacji wyglądała dużo gorzej. Przede wszystkim, w przeciwieństwie do najdalej na północ wysuniętej republiki Jugosławii, mieszkało tutaj bardzo wielu Serbów. Zamieszkiwali oni głównie tereny położone wzdłuż wyznaczanej przez Dunaj serbsko-chorwackiej granicy oraz wokół leżącego między dalmatyńskim wybrzeżem a granicą Bośni i Hercegowiny miasta Knin. To właśnie w Kninie ogłoszono postanie Republiki Serbskiej Krainy, na której czele stanął dentysta Milan Babić, a jej siły zbrojne organizował szef miejscowej policji, Milan Martić.

Stronie serbskiej nie pomagałvladimir zivkovica doktryna obronna rozpadającej się federacyjnej i socjalistycznej Jugosławii. Poza federacyjną Jugosławiańską Armią Ludową, w tym momencie zdominowaną już przez Serbów i Czarnogorców, opierała się ona głównie na jednostkach Obrony Terytorialnej. Te zaś składały się z mieszkańców poszczególnych republik. Co oczywiste, kiedy Jugosławia zaczęła się rozpadać, OT stanęły po stronie chcących niepodległości republik i, pod zmienionymi nazwami, zaczęły walczyć z armią federalną. W efekcie Serbowie musieli w desperacki sposób uzupełniać braki kadrowe. Po ogłoszeniu mobilizacji wielu poborowych unikało wcielenia do armii, a wśród tych, którzy jednak ubrali mundury, wiele było przypadków dezercji. Najbardziej spektakularny był przykład Vladimira Živkovicia, który, stacjonując na linii frontu, ukradł czołg i, przejechawszy całą drogę z Vukovaru do Belgradu, nieniepokojony przez nikogo zaparkował przed budynkiem parlamentu2 .

Zobacz także  Gwieździste sztandary

Nie mogąc liczyć na regularną armię, Serbowie rozpoczęli współpracę z organizacjami paramilitarnymi. To właśnie podczas walk o Vukovar po raz pierwszy świat zobaczył w akcji sławne „Tygrysy” Arkana. To między innymi oni odpowiedzialni są za zamordowanie ponad 200 cywilów już po przejęciu miasta.

Ostatecznie Vukovar został zdobyty przez siły serbskie 18 listopada 1991. W tym samym czasie trwała „Bitwa o koszary”. Wojska chorwackie próbowały przejąć kontrolę nad rozsianymi po kraju koszarami Jugosłowiańskiej Armii Ludowej. Udało im się to osiągnąć kilka dni po upadku Vukovaru, a ostateczne ustąpienie żołnierzy federacyjnych z terenu Chorwacji nastąpiło, nie licząc kilku wyjątków, w lutym 1992 roku.

Chorwatom pomogła wojna w Bośni i Hercegowinie. Serbowie skupili się głównie na niej, a Chorwaci w tym czasie osiągali kolejne militarne sukcesy. Również na arenie międzynarodowej coraz więcej państw uznawać zaczęło niepodległość Chorwacji. 19 grudnia 1991 roku uczyniła to, jako pierwsza, Islandia, a cztery dni później – RFN. Republika Serbskiej Krainy była coraz bardziej osamotniona. Ostatecznie wojna zakończyła się w 1995 roku zwycięstwem Chorwatów. Trzy lata później w granice ich państwa wróciły ostatnie tereny kontrolowane przez chorwackich Serbów – Wschodnia Slawonia, Baranja i Zachodni Srem.

W tym roku, osiemnaście lat po zakończeniu walk zbrojnych, konflikt między Serbami i Chorwatami wrócił na pierwsze strony gazet.

Po wejściu do Unii Europejskiej Chorwaci wprowadzić musieli prawa dotyczące mniejszości językowych. Zgodnie z ich literą na terenach zamieszkanych przez odpowiedni procent mniejszości narodowych powinno stosować się napisać również w języku tych mniejszości. Serbów w Vukovarze jest ponad 30%, dlatego też na budynkach użyteczności publicznej zamontowano tablice z nazwami zapisanymi cyrylicą. To nie spodobało się weteranom walk o miasto oraz wielu innym Chorwatom, dla których Vukovar jest symbolem serbskiego barbarzyństwa. Tablice zostały zniszczone, a miasto przez kilka tygodni żyło w napięciu. Podczas mojej wizyty można było zauważyć duże grupy policjantów stojące przy każdej tabliczce zapisanej przy pomocy dwóch alfabetów.

Zobacz także  Gra o tron

Ostatecznie rada miasta zagłosowała za zmianą miejskiego statutu, w ten sposób opóźniając wprowadzenie kontrowersyjnych przepisów. Tym razem prawo lokalne stanęło ponad prawem krajowym. Obie strony czekają teraz na reakcję Zagrzebia. No i Brukseli.

1Pod koniec 1990 roku stało się tak również w pozostałych czterech republikach. Wróć.
2Nie do końca wiadomo, czy historia Živkovicia jest prawdziwa. Nikt nie wie, co stało się z nim potem (miał zostać zamknięty w zakładzie dla psychicznie chorych), a z całego zdarzenia zachowało się tylko jedno zdjęcie. Owszem, nie był to czas smartphone’ów, ale wszystko działo się w samym centrum prawie dwumilionowego miasta. Z drugiej strony, nawet jeśli wszystko jest tylko legendą – Se non è vero, è molto ben trovato. Wróć.

1 KOMENTARZ

  1. W zeszłym roku zaraz po przejechaniu z Węgier do Chorwacji zobaczyliśmy „rozstrzelane” domy. Później pobocze na terenie Bośni i Hercegowiny przywitało nas ostrzeżeniem o minach. Teraz przeczytałem ten tekst, obejrzałem Requiem ale ani trochę nie jestem bliższy zrozumienia po co to wszystko było?

    • „Coś było na rzeczy z tym całopaleniem kraju. Przecież nikt nie był tutaj takim idiotą, by sądzić, ze wygra. Jakaś bezinteresowność tkwiła w tej rzezi. Jakaś sztuka dla sztuki. Europa się przyglądała, a oni mówili: „Patrzcie, tak to się robi. Przypomnijcie sobie, bo powoli już chyba zapominacie. Tak to się robi”. To jest memento i powinniśmy być im wdzięczni. Znalazł się ktoś, kto przypomniał stare umiejętności. W czasie gdy reszta kontynentu z dumą ćwiczyła konsensus, pomyślny rozwój oraz pokojowe współistnienie, oni tutaj robili sobie nawzajem Endlosung i karnawał w jednym. Przekraczam Drawę, przekraczam Sawę i czuję jednak instynktowny podziw dla starych, idących w zapomnienie umiejętności”

      Andrzej Stasiuk „Dziennik pisany później”

      • Doskonale dobrany cytat. Przy okazji przypomniałem sobie o istnieniu Stasiuka i pożyczam te jego książki których jeszcze nie czytałem. Niestety póki co nie udało mi się natrafić na „Dziennik pisany później”, ale za to zauroczyło mnie „Nie ma ekspresów przy żółtych drogach”.

        • „Nie ma ekspresów…” jest dobre, ale moim zdaniem nierówne. Nie lubię gdy Stasiuk politykuje, a tam mu się to zdarza za często.
          A znasz może ekranizacje jego prozy? (były dwie z tego co mi wiadomo)

          • Jest jeszcze film „Gnoje” z lat 90. na podstawie „Białego kruka”. Pierwowzór zmodyfikował sam autor, który również zagrał epizod w tym filmie.

          • Film jest jednak mocno zmieniony. Zrezygnowano z tego wątku fascynacji komunizmem, wątek gejowski ograniczony do jednej sceny. I cała wyprawa zupełnie inaczej pokazana – jest znacznie bardziej sensowna. Stasiuk kręcił nosem, ale moim zdaniem ekranizacja lepsza od książki.

          • To może akurat się przełamię i obejrzę. Póki co w drugim podejściu zacząłem lekturę „Jadąc do Babadag” i całkiem przyjemnie się to czyta. Nie wiem co mi nie pasowało za pierwszym razem.

          • Musiałem aż zajrzeć do pierwszego komentarza, żeby zrozumieć, co ta dyskusja ma wspólnego z wojną w Chorwacji.

            Swoją drogą – czy jest ktoś piszący o Bałkanach i nie czytający Stasiuka?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.