Imieniny dla całej rodziny

Św. Sawa, fresk w monastyrze w Studenicy
Św. Sawa, fresk w monastyrze w Studenicy

O tym, że Serbowie, jako prawosławni, obchodzą Boże Narodzenie dwa tygodnie później, pewnie większość z Was wie. Dlatego dzisiaj nie o tym. Pozostaniemy jednak w temacie celebracji. Opiszę bowiem tradycyjne serbskie (nieznane gdzie indziej) święto. Nietypowe, bo jego data nie jest wspólna dla wszystkich, a zależy od rodziny.

Slava, bo tak się nazywa, trochę przypomina imieniny. Różnica polega na tym, że o ile imieniny każdy obchodzi samemu, to slava jest świętem rodzinnym. Przypada na pamiątkę patrona rodu. Przekazywany jest on zwykle z ojca na syna, jeśli rodzina tego pierwszego sławiła np. św. Mikołaja, również rodzina jego męskiego potomka będzie to robić. Kobiety zaś przyjmują patrona swojego męża.

Uroczystość powinna prowadzić głowa rodziny. Kiedyś, gdy dominowały wielopokoleniowe domy, wszystko było jasne – był to najstarszy mężczyzna w rodzie. Obecnie pewne zamieszanie wynika z tego, że synowie często wyprowadzają się, mimo że ich ojciec żyje. W różny sposób rozwiązuje się wtedy kwestię tego, czy świętować slavę razem, czy osobno. Poważne wątpliwości rozwiązuje pop. Również on decyduje o patronie, którego przyjmuje osoba przyjmująca prawosławie.

Tradycja slavy, nieznana innym narodom1, wynika ze specyficznego sposobu, w jaki chrzczono Serbów we wczesnym średniowieczu. Całym wioskom czy klanom nadawano patrona, w zależności od dnia, w jakim miał miejsce chrzest. Ochrzczeni przechowywali pamięć o świętym, który ma się nimi opiekować, z pokolenia na pokolenie, aż do dzisiaj.

Bułgarska ikona, na której św. Jerzy zabija smoka
Bułgarska ikona, na której św. Jerzy zabija smoka

Najpopularniejsze slavy to te, w których wspomina się św. Mikołaja (19 XII2), św. Jerzego (6 V3), św. Dymitra (8 XI), św. Michała Archanioła (21 XI), św. Jana Chrzciciela (20 I) i św. Sawę (27 I). Ten ostatni odpowiada za sformułowanie liturgicznych zasad slavy. Warto się na chwilę przy nim zatrzymać, bo ten chyba najważniejszy serbski święty jest w Polsce prawie nieznany.  Żył on na przełomie XII i XIII wieku i był synem Wielkiego Księcia Stefana Nemanji. Postanowił zostać mnichem. W 1219 roku został pierwszym serbskim arcybiskupem i twórcą autokefalicznego Serbskiego Kościoła Prawosławnego. Stworzył Zakonopravila, czyli pierwszy zbiór praw dla swojego narodu. Uznaje się go za jedną z najważniejszych postaci w serbskiej historii, w prawie każdym mieście znajdzie się ulica jego imienia. Jest również patronem największego prawosławnego kościoła na świecie (większego nawet od Hagia Sofii).

Cerkwiew św. Sawy, budowana w Belgradzie, w miejscu, gdzie szczątki świętego mieli spalić Turcy, przypomina swoją historią warszawską Świątynię Opatrzności Bożej. Towarzystwo na rzecz budowy cerkwi powstało w 300 lat po zbezczeszczeniu zwłok patrona, w 1895 roku. Kolejne wojny spowodowały, że budowa zaczęła się 40 lat później. Jednak już w 1941 miała miejsce inwazja państw Osi, a teren budowy wykorzystywali jako parking najpierw Niemcy, a potem komunistyczni partyzanci. W socjalistycznej Jugosławii klimat dla budowy świątyń był kiepski. Świadczyć może o tym fakt, że choć pomysł ożył w 1958 roku, to zgodę na budowę wydano dopiero 26 lat później. Prace zaczęto w 1985. Budowa zakończyła się właściwie w 2009 roku. Nadal jednak pozostało wiele do zrobienia – wnętrze jest cały czas w większości pozbawione dekoracji.

Świątynia jest ogromna. Żebyście mieli jakieś wyobrażenie: Chrystus Wszechwładca na mozaice, która ma zdobić kopułę, ma mieć oczy o szerokości 4 metry każde. Jak w przypadku chyba wszystkich tak dużych budynków, jego skalę można docenić dopiero z daleka. Charakterystyczną zieloną kopułę widać z wielu, często zaskakujących miejsc Belgradu.

Uciekłem w dygresję, wróćmy więc do samej slavy. Zwykle trwa ona trzy dni, a członkowie rodziny biorą na ten czas urlop. Świętować przychodzi rodzina, przyjaciele, sąsiedzi. Gości się nie zaprasza, przychodzą sami. Ponoć przyjść może każdy, ale nie wiem, jak to wygląda w praktyce. Symbolem święta jest święca paląca się tuż koło ikony przedstawiającej patrona rodziny. Zapala się ją rankiem, a gasi (łyżeczką czerwonego wina) wtedy, gdy wychodzi ostatni gość. Tradycyjne dania to slavski kołacz (przy jego pieczeniu używa się poświęconej przez popa wody) oraz koljivo, czyli gotowana pszenica z dodatkami – miodem, cukrem, orzechami, goździkami…

Serbowie są niesamowicie dumni z tego święta oraz z jego unikalności. Jego obchody wzmacniają rodzinne więzi i może to właśnie z tego powodu mieszkańcy Serbii mają tak mocną świadomość swojej historii? Trochę im zazdroszczę.

1Nie do końca. Obchodzą też ją (choć w inny sposób) mniejsze grupy na terenie Macedonii, Bułgarii, Chorwacji, Bośni, Czarnogóry, a nawet albańscy katolicy. Ale nie mówcie tego Serbom.Wróć.
2Podaję daty z kalendarza gregoriańskiego, jednak w kwestii świąt prawosławni nadal stosują kalendarz juliański.Wróć.
3Czyli tak zwany Đurđevdan. Kojarzy się Wam z czymś ta melodia?Wróć.


Opublikowano

w

,

przez