Stworzona przez słoweńskim artystów „republika” dała wielu mieszkańcom Afryki nadzieję na łatwe dostanie się do Unii Europejskiej. Niestety dla nich, nie potrafiła tych nadziei spełnić.
Ostatnio pisałem o Naddniestrzu, którego co prawda nie uznaje żaden z „poważnych” krajów, jednak w praktyce istnieje – posiada terytorium, ludność i tak kochany przez ministra Sienkiewicza monopol na przemoc. Dzisiaj zaś przeczytacie o państwie bardziej wirtualnym. Neue Slowenische Kunst to „artystyczny performans”. Nie przerywajcie jednak czytania! Tym razem obędzie się bez ekskrementów, pani obierającej ziemniaki w galerii i „poezji” której nie wytrzymałby Don Draper.
Najbardziej znanym członkiem NSK jest grupa muzyczna Laibach. Zespół ten zainspirował między innymi znanego chyba wszystkim Rammsteina. Till Lindemann i koledzy nazywani są nawet „Laibachem dla dzieci”. Nazwa ekipy jest taka sama, jak niemieckie określenie na stolicę Słowenii, Lublanę. Nie jest to jedyne odwołanie do Niemiec ze strony grupy. Zespół słynie z zabawy motywami kojarzącymi się z dwudziestowiecznymi totalitaryzmami, zwłaszcza nazizmem. Zamiast wielu słów, spójrzcie tylko na dwa teledyski.
Wideoklip do „Opus Dei” (cover piosenki „Life is life” zespołu Opus) mógłby robić za reklamę organizacji Kraft durch Freude:
Z kolei piosenka „Geburt einer Nation”1 to przetłumaczony na niemiecki hit grupy Queen – „One Vision”. W takim wydaniu przekonuje, że z Freddiego Mercury’ego był całkiem niezły nazista.
http://www.youtube.com/watch?v=cI4wL1n_cOc
Nie jest przypadkiem, że taki wizerunek przyjął zespół ze Słowenii. To najbogatsza część byłej Jugosławii, która przez większość swej historii należała do monarchii Habsburgów. Z zachodu graniczy z bogatymi, północnymi Włochami, z północy – z Austrią. Już na pierwszy rzut oka widać, że niewiele łączy Słoweńców z takimi na przykład Macedończykami – biedakami mającymi za sąsiadów Albańczyków czy Bułgarów.
Ten mały naród lubi na każdym kroku powtarzać, jak bardzo różni się od pozostałych Słowian. Wkurza ich, kiedy ktoś nazywa ich państwo „bałkańskim”. Słoweńcy uważani są za pracowitych, sumiennych, praworządnych, choć jednocześnie zimnych. No, tacy słowiańscy Niemcy.
W czasie II wojny światowej sytuacja w Słowenii była bardzo skomplikowana. Jej tereny podzielono między trzy państwa – III Rzeszę, Włochy i Węgry2. To właśnie na tych terenach stoczono ostatnią poważną walkę na europejskim froncie wojny. Co ciekawe, bitwa na Poljanie miała miejsce już kilka dni po kapitulacji Berlina. Słoweńcy walczyli po obu stronach, jako członkowie tak komunistycznej partyzantki, jak i kolaborującej z Niemcami Domobrany.
W socjalistycznej Jugosławii, w której próbowano zamieść pod dywan trudną historię (inaczej trudno sobie wyobrazić, by w jednym państwie żyć mogli Chorwaci i Serbowie), igrający z ogniem Laibach nie był mile widziany przez władze. Zespół, któremu zabroniono występów pod niemieckojęzyczną nazwą, w 1984 roku wyjeżdża do Wielkiej Brytanii. Jego członkowie przez kilka lat pracują fizycznie, zanim ktoś zauważy ich muzykę i nim zostaną najsłynniejszym słoweńskim bandem.
Tylko co to ma wspólnego z państwem, o którym wspominałem nieśmiało na początku?
Tworzący Neue Slowenische Kunst „bawią się w państwo”. NSK ogłoszona została republiką w 1992 roku. Utrzymuje „ambasady” (pierwsza działała w Moskwie) i „konsulaty”. Ma własny hymn (nagrany przez Laibacha na płycie „Volk”), a także wydaje paszporty. To ostatnie spowodowało, że na zwykłej zgrywie sporo ludzi straciło całkiem prawdziwe pieniądze.
Żeby dostać paszport NSK trzeba było wysłać na podany adres wypełniony formularz, który znaleźć można było na stronie internetowej projektu. W roku 2006 zauważono pojawienie się ogromnej liczby wniosków przysłanych z Afryki, zwłaszcza z Nigerii. Okazało się, że na Czarnym Lądzie pojawili się oszuści, którzy obiecywali łatwy sposób dostania się do Europy. Nie potrzeba było zdobywać wizy (nie jest to łatwe, gdyż wszelkie podejrzenie, że aplikujący chciałby zostać w Unii na stałe, skutkują odrzuceniem wniosku). Wystarczyło zdobyć słoweński (a więc i unijny) paszport. A wszystko to za drobną opłatą kilkuset euro. Dopiero po wylądowaniu w Lublanie czy innym europejskim mieście, okazywało się, że równie dobrze można byłoby mieć ze sobą paszport Polsatu czy też być znajomym Piaska. Celnicy pozostaliby dokładnietak samo niewzruszeni.
Mimo że formularze zniknęły z internetu i można je składać tylko na koncertach lub wystawach twórców zrzeszonych w NSK, jednak nadal przychodzą nowe wnioski. Co więcej, publikowane w afrykańskiej prasie odezwy artystów, w których ci przestrzegają przed oszustami, przynoszą wręcz odwrotny skutek. Wielu myśli, że skoro ktoś tak ostro zaprzecza, to w dementowanej informacji musi być prawda. A nie z nami te numery, Brunner!
1Słoweńscy muzycy lubią bawić się w aluzje. „Geburt einer Nation”, czyli po polsku „Przebudzenie narodu” to jednocześnie tytuł jednego z wielkich hitów amerykańskiego kina niemego. Filmu będącego jednocześnie wielkim hymnem pochwalnym na cześć Ku Klux Klanu, w którym postaci zezwierzęconych Murzynów grane były przez białych aktorów wysmarowanych czarną pastą.Wróć.
2Niedawno pojawiły się nawet teorie, że kilka wiosek włączono do Niezależnego Państwa Chorwackiego.Wróć.