Epidamnos, Dyrrachium, Durazzo, Drač, Dıraç, Durrës

Adriatyk
Adriatyk

Historia portowego Durrës, drugiego miasta Albanii, sięga IV wieku przed Chrystusem. Przez wieki władzę sprawowali tu przedstawiciele wielu imperiów, dynastii i narodów. Efektem jest prawdziwa mieszanka architektoniczna.

Kiedyś, w ramach budowania wizerunku Donalda Tuska jako intelektualisty, puszczono do mediów informację, że lider PO czyta „Wojnę peloponeską”. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że ktoś zapomniał, iż o tej samej lekturze w tym samym kontekście wspominano już wiele miesięcy temu1. Wyszło więc na to, że premier nie jest najlepszy w szybkim czytaniu.

Tukidydes
Tukidydes

Dla mnie, kiedy studiowałem jeszcze politologię, wykładowcy nie mieli tyle czasu. Dzieło Tukidydesa musieliśmy przeczytać do końca semestru, wtedy też miała miejsce odpytka z jego treści na kolokwium z Podstaw stosunków międzynarodowych. Co mają wspólnego stosunki międzynarodowe i tak stary tekst?

„Wojna…” jest pierwszą nowoczesną książką historyczną. W przeciwieństwie do dzieł na przykład Herodota, tutaj nie mówi się o bogach, a autor, sam będący dowódcą (niezbyt szczęśliwym, dodajmy) po stronie Aten, stosuje metody wykorzystywane przez historyków i dziś. Porównuje relacje, stara się sprawdzać fakty. Nie daje się również zwieść pozorom i pisze o prawdziwych, a nie deklaratywnych, przyczynach wybuchu wojny.

Jednak ja chciałbym napisać nie o wpływie „Wojny…” na współczesną naukę o polityce, ale o czymś, co może umknąć czytelnikowi. Jako pierwszy pretekst do wybuchu wojny, Tukidydes opisuje przewrót demokratyczny w mieście Epidamnos. Intryga jest dość zagmatwana, zainteresowanych zachęcam do lektury, a tu wymienię tylko część z aktorów: Epidamnos, Korkyra, Korynt, Ateny, Sparta.

O ile trzy ostatnie są znane większości (choć Korynt niektórym może tylko ze względu na swe córy), o tyle dwie pierwsze nazwy mogą brzmieć obco. Tymczasem Korkyra to grecka nazwa wyspy i miasta, które większość miłośników plażowania zna pod włoskim mianem Korfu. Z tamtejszych plaż widać albańskie wybrzeże i dla wielu ten widok, lub ewentualnie jednodniowa wycieczka do Sarandy, jest jedynym kontaktem z Albanią. Natomiast Epidamnos to miasto, które później wielokrotnie zmieniło swoją nazwę. Obecnie zaś jest to największy port Albanii, który na mapach znaleźć można jako Durrës.

W międzyczasie miasto przechodziło z rąk do rąk. Kolejni rządzący pozostawiali po sobie ślady architektoniczne, a także często nadawali temu miejscu swoją nazwę. Rzymianie, którzy wybudowali tutaj największy bałkański amfiteatr, używali określenia Dyrrachium. Urodził się tutaj cesarz bizantyjski Anastazjusz I. To za czasów wschodniego cesarstwa miasto otoczono potężnymi murami. Najsławniejszym ich elementem jest wieża, którą wybudowali Wenecjanie, kiedy to oni rządzili Durazzo. Wcześniej władzę sprawowali również Bułgarzy, normańska dynastia Andegawenów (tak, tych od Ludwika Węgierskiego i króla Jadwigi), rządząca wtedy Królestwej Sycylii, a także Serbowie w czasach króla Duszana. Słowianie używali nazwy Drač. Do tego wszystkiego musimy dołączyć państwa powstałe po rozbiciu Bizancjum, takie jak Despotat Epiru czy Cesarstwo Nicejskie. No i Albańczyków.

Nic dziwnego, że Turcy w końcu, jak ten leśniczy z dowcipu o Niemcach i partyzantach, wkurzyli się i wygonili wszystkich z lasu. A kiedy to zrobili, rządzili tutaj przez następne cztery wieki, używając własnej nazwy – Dıraç. Kiedy po wojnach bałkańskich Turcy stracili większość posiadłości na terenie Bałkanów i gdy powstała również niepodległa Albania, port nad Adriatykiem, będący wówczas największym miastem kraju, został również jego stolicą. Dopiero w 1920 roku przeniesiono ją do zapyziałej i błotnistej Tirany, do której każdy z konkurujących ze sobą lokalnych przywódców miał tak samo daleko.

To znaczy ci z Durrës mieli całkiem blisko. Dwie albańskie stolice leżą bowiem ledwie 40 kilometrów od siebie. Dla wielu mieszkańców Tirany jest to więc idealne miejsce na jednodniowy wyjazd. Taki z relaksem, plażowaniem i piciem piwa. Również ja skorzystałem z tej bliskości i na dworcu w nowym mieście stołecznym wsiadłem w pociąg jadący do starego.

Jest to, jak na albańskie koleje, połączenie całkiem sensowne. Podróż trwa godzinę, a pociągów jest w ciągu dnia z sześć (na pozostałych trasach jest po jednym w każdym kierunku). Oczywiście, autobusem pokona się tę trasę szybciej. Ale za to bilet kolejowy kosztuje dużo mniej. Jeśli chcemy dostać się na plażę, lepiej nie wysiadać na ostatnim przystanku, a jeden wcześniej. Będziemy wiedzieli, o który chodzi – w sezonie wysiada tam 3/4 osób siedzących w wagonach i wszystkie parasole, ręczniki i piłki plażowe. Po prostu podążajcie za nimi.

W centrum co prawda jest dostęp do morza, jednak „plaża”, która się tam znajduje, składa się głównie z błota i glonów. Mimo to znajdują się desperaci, którzy się tam kąpią. No, ale są też tacy, co oglądają polskie kabarety.

1Internety nie są zgodne w tej kwestii i podają czas od pół roku do nawet trzech lat.Wróć.