… a przynajmniej nie za mocno.
Rok 2014 nie będzie pewnie mile wspominany przez Francisa Fukuyamę. Wojna na Ukrainie, powstanie kalifatu na terenach Iraku i Syrii, wejście Janusza Korwin-Mikkego do Europarlamentu – cios za ciosem spadał na jego koncepcję „końca historii” i nieuchronnego zwycięstwa liberalnej demokracji nad innymi ustrojami. Na nic się zdadzą tłumaczenia, że jego książka została opacznie zinterpretowana – pewnie na każdej imprezie amerykański politolog musi wysłuchiwać docinek swoich kolegów.
A Fukuyama i tak nie ma najgorzej. Zawsze może się bronić, że przecież nie podał konkretnej daty, kiedy też demokracja miałaby wygrać. Wszystko jest więc jeszcze możliwe – Putin nie tylko odda Ukraińcom Krym, ale nawet wyśle im w ramach przeprosin wypuszczone z więzienia członkinie Pussy Riot, liderzy Państwa Islamskiego zapiszą się do stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita”, a Korwin przyzna, że czasem w sporze profesora z dwoma menelami spod budki z piwem, to ci drudzy mogą mieć rację.
Zdecydowanie trudniejsza jest robota tych ekspertów, którzy muszą odpowiadać na pytania dziennikarzy o to, co wydarzy się w ciągu najbliższych dni czy miesięcy. Ryzyko wpadki takie samo, a nawet większe, bo tutaj oczekuje się konkretnych prognoz, a nie mglistych przepowiedni. Do tego miano idioty zyskać można w kilka minut, jeśli akurat któryś z decydentów postąpi inaczej, niż zapowiadaliśmy. A że internetowi komentatorzy nie będą mieli litości, to pewne.
Czego szydercy nie chcą przyjąć do wiadomości, to fakt, że jeśli by któryś z ekspertów rzeczywiście wiedział, co zrobi Putin czy Chamenei, to nie męczyłby się za parę stówek w studiu z Jarkiem Kuźniarem, tylko ciągnął grube miliony jako doradca Obamy albo prezesa ExxonMobil.
Jedyna prawdziwa odpowiedź na pytanie: „co stanie się jutro?” to po prostu „nie wiem”. Problem w tym, że widzowie czy czytelnicy, a za nimi producenci telewizyjni oraz redaktorzy gazet, nie chcą się z tym pogodzić. Odbiorca oczekuje pewnych typów oraz sprawdzonych recept i ma je dostać. Jeśli jeden ekspert nie chce ich dać, to idzie do innego.
W efekcie na rynku „gadających głów” gorszy pieniądz wypiera lepszy. Zamiast szczerych i opartych na wiedzy analiz, otrzymujemy zwykle kilka dobrze brzmiących haseł, które nie są warte więcej, niż papier, na jakim je wydrukowano, czy też filmowa taśma z ich nagraniem. Trafność nie ma tutaj żadnego znaczenia – nie ma w końcu nic starszego, niż wczorajsza gazeta, więc autor nieudanej przepowiedni A może w każdej chwili zacząć udawać, że od zawsze mówił B. A że jest ekspertem znanym (dzięki wcześniejszym występom), to będzie swoje B powtarzał podczas kolejnych występów. Do czasu, kiedy znowu zmieni się sytuacja i aktualna stanie się prawda C. A ktoś, kto być może zna się na danym temacie lepiej, jak nie był zapraszany, tak nie będzie.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze efekt Krugera-Dunninga, czyli fakt, że ludzie posiadający na dany temat małą wiedzę mają tendencję do jej przeceniania, a znawcy – do niedoceniania swych kompetencji. A że do uznania nas za znającego się na rzeczy wystarczy często, byśmy wyglądali na pewnych swoich racji, na ekranach naszych telewizorów i na łamach gazet co i rusz pojawiają się kolejni „fachowcy”, podczas gdy rzeczywiście znający się na sprawie bądź to milczą, bądź słuchani są przez garstkę ludzi.
Dlatego też, jeśli chcecie mieć jakieś pojęcie o tym, co dzieje się na świecie, zamiast oczekiwać błyskotliwych prognoz zadowólcie się chociaż tym, że ekspert w logiczny sposób uzasadni, czemu ostatnio nie miał racji. To i tak dużo.
PS Z całego serca polecam książkę Daniela Kahnemana „Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym”. Na prawie siedmiuset stronach autor w błyskotliwym stylu wyjaśnia, w jaki sposób działa nasz umysł. Pokazuje, w jakie myślowe pułapki wpadam i czy możemy ich uniknąć. Na przykładach udowadnia, dlaczego model racjonalnego homo oeconomicus jest tylko modelem właśnie. A w chyba najlepszym fragmencie tłumaczy, na czym polega redukcja do średniej i dlaczego najlepszą odpowiedzią na pytanie „czemu ceny x rosną” jest często „bo ostatnio były niskie”.
PPS Zapomniałbym wspomnieć o mojej ulubionej metodzie przewidywania przyszłości, czyli ekstrapolacji. Dla nieobeznanych w temacie: ekstrapoluje ten, kto na podstawie obserwacji, że w Nowy Rok nikt go nie pobił, a drugiego stycznia oberwał od kogoś raz, wyciąga wniosek, że w Sylwestra oberwie 364 razy.
PPPS Jeśli ktoś nie boi się (bardzo prostej) matematyki i zna angielski, to polecam ten świetny filmik, w którym widać, czemu czasem mniejsza wiedza zwiększa pewność w głoszeniu swoich sądów: