Rewolucja piramidowa w Albanii była kamieniem, który poruszył lawinę wydarzeń w sąsiednich krajach.
Od momentu, kiedy rozpoczął się demontaż Imperium Osmańskiego aż do względnej stabilizacji w czasie socjalistycznej Jugosławii, Macedonia była jednym z najmniej spokojnych miejsc na Bałkanach. Serbia, Grecja i Bułgaria chciały wyznaczyć tu najkorzystniejsze dla siebie granice. To o włączenie tego terenu do Bułgarii walczyli członkowie terrorystycznej WMRO, której działalność była przyczyną wielu sporów między sofijskim i belgradzkim rządem. Tutaj też o swoje prawa ubiegali się wspierani przez Turków Albańczycy, a i Rumuni chcieli coś ugrać, kreując się na protektorów kupieckiego narodu Aromunów (Wołochów).
Nikt nie potrafił rozwiązać tego galimatiasu i może dlatego Macedonia tak długo pozostawała pod władzą turecką. Dopiero po I wojnie bałkańskiej, kiedy europejskie posiadłości sułtana skurczyły się do minimum, z terenów tych zniknęli osmańscy zarządcy.
Na tle tej skomplikowanej i często krwawej historii, tym lepiej wygląda Macedonia lat 90-tych. To jedyny kraj byłej Jugosławii, który uniknął wojen tamtego okresu. 8 września 1991 roku, biorąc przykład ze Słowenii, Chorwacji i Bośni, Macedończycy organizują referendum, w którym 95% głosujących opowiada się za niepodległością. W przeciwieństwie jednak do wymienionych wcześniej krajów, w ich przypadku Serbowie godzą się z podjętą decyzją i uznają niezależność Skopje.
Przez kolejnych dziesięć lat Macedonia może być podawana jako przykład dla pozostałych państw powstałych na gruzach jugosłowiańskiej federacji. Niestety, tylko przez dziesięć lat. W 2001 roku wybucha bowiem wojna domowa między rządem a albańskimi bojówkami, którą zakończy dopiero interwencja zachodnich polityków.
Albańczycy stanowią około jednej czwartej populacji kraju. W latach 90-tych ich pozycja jest tu zdecydowanie lepsza, niż ich rodaków żyjących w sąsiednim Kosowie. Bez problemu działają albańskie partie polityczne, a przyjętym zwyczajem jest zapraszanie największej z nich do koalicji rządowej przez najsilniejszą partię macedońską.
Jednak co bardziej radykalni Albańczycy uważają, że ich naród nie jest wystarczająco reprezentowany wśród urzędników państwowych, policjantów czy wojskowych. Do tego wpływ na sytuację w Macedonii mają wydarzenia za północną granicą.
Od czasu antybiurokratycznej rewolucji, którą w 1989 roku przeprowadzili zwolennicy Miloševicia i która ograniczyła autonomię Kosowa, mamy w tej jugosłowiańskiej prowincji do czynienia z dwuwładzą. Poza oficjalnymi, lojalnymi wobec Belgradu instytucjami, działa też albańskie „państwo podziemne”. Na jego czele stoi prezydent Ibrahim Rugova, lider Demokratycznej Ligi Kosowa. Jest on zwolennikiem biernego oporu wobec Serbów i uważa, że droga do niepodległości wiedzie przez rozwiązania dyplomatyczne.
Polityka Rugovy jest jednak przez coraz większą liczbę kosowskich Albańczyków traktowana jako zbyt bojaźliwa i nieskuteczna. Popularność zdobywać zaczynają radykałowie, wśród których znajduje się młody Hashim Thaçi, obecnie premier niepodległego już państwa kosowskiego. Radykałowie ci tworzą Armię Wyzwolenia Kosowa, znaną pod skrótem UÇK (od albańskiej nazwy Ushtria Çlirimtare e Kosovës), która wkrótce zdobywa przewagę nad stronnictwem Rugovy. Wpływ na to ma wsparcie finansowe udzielane przez albańskich emigrantów pracujących we Włoszech czy Niemczech, ale też sytuacja w sąsiedniej Albanii.
W 1997 roku miała w tym kraju miejsce rewolucja piramidowa, podczas której rząd w Tiranie stracił kontrolę nad krajem. Z wojskowych magazynów ukradziono bądź też wydano ogromne ilości broni, która nigdy nie wróciła na swoje miejsce. Część z niej trafiła właśnie w ręce członków UÇK, którzy wykorzystali ją do walki z Serbami w latach 1998-99.
Ostatecznie interwencja NATO zmusza Belgrad do uznania de facto niezależności Prisztiny, którą zabezpieczały siły KFOR. Sukces ma jednak swoją cenę – w trakcie walk Kosowo opuszczają setki tysięcy uchodźców. Ogromna ich liczba trafia do Macedonii. W tym dwumilionowym państwie schronienie znajduje, według różnych źródeł 200-300 tysięcy Kosowarów. Wszystko to w okropnym czasie dla macedońskiej gospodarki, mocno związanej z Jugosławią.
Macedończycy obawiają się, że taki dopływ „nowych” Albańczyków może ostatecznie zachwiać równowagę demograficzną w kraju. Zwłaszcza, że wraz z uchodźcami przez kosowsko-macedońską granicę do kraju przedostają się też bojownicy UÇK oraz broń. Siły KFOR zupełnie sobie z tym problemem nie radzą.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. 22 stycznia 2001 roku grupa uzbrojonych Albańczyków atakuje posterunek policji we wsi Tearce koło Tetowa. Ginie wtedy jeden policjant, a trzech zostaje rannych. Wkrótce do organizacji ataku przyznaje się grupa nazywająca się Armią Wyzwolenia Narodowego. Jako że nazwa ta po albańsku brzmi Ushtria Çlirimtare Kombëtare, to skrót jest identyczny, jak w przypadku jej kosowskiej odpowiedniczki – UÇK.
Kolejne miesiące to czas walk między siłami rządowymi – wojskiem i policją, a UÇK. Albańczycy kontrolują trudno dostępne górskie wioski, skąd łatwo organizować zasadzki na żołnierzy i policjantów. Słynny stanie się incydent z 22 marca, kiedy w Tetowie policjanci zatrzymali samochód, którym jechali dwaj Albańczycy. Jeden z nich zaczął podczas kontroli grzebać w kieszeni, po czym wyciągnął z niej granat1. Mundurowi spanikowali i otworzyli ogień, zabijając obu zatrzymanych. Cała sytuacja nagrana została przez przebywających w pobliżu amerykańskich dziennikarzy.
Kiedy 28 kwietnia Albańczycy zabijają ośmiu policjantów, w odwecie rozjuszeni Macedończycy niszczą albańskie domy i sklepy w Skopje, Bitoli czy Weles. Najważniejsze okazały się jednak walki w okolicy Araczinowa. Pod koniec czerwca wojska macedońskie rozpoczynają ofensywę właśnie w okolicy tej wsi położonej tuż obok stolicy kraju.
Akcją dowodzi generał Pande Petrowski. Prezydent kraju, Borys Trajkowski, mówi mu o naciskach ze strony sekretarza generalnego NATO, George’a Robertsona, który żąda odwołania operacji. Powodem ma być fakt, że w pobliżu znajduje się 26 amerykańskich obywateli, pracowników firmy „ochroniarskiej”. Generał mimo to prowadzi akcję dalej, jednak prezydent dzwoni do niego i nakazuje wstrzymanie wszelkich działań. Petrowski w końcu rozumie, że jeśli nie przerwie ofensywy, to NATO gotowe jest na użycie siły.
5 czerwca podpisane zostaje zawieszenie broni, regularnie łamane później przez UÇK. W międzyczasie rząd oraz politycy albańscy prowadzą przy pomocy USA i UE negocjacje, które 13 sierpnia doprowadzą do „porozumienia ochrydzkiego”. W wyniku jego postanowień każdy język, którym mówi przynajmniej 20% mieszkańców jakiegoś terytorium, ma prawo do statusu języka urzędowego. Albańczycy mają mieć też łatwiejszy dostęp do stanowisk w administracji i wojsku.
Ali Ahmeti, przywódca Armii Wyzwolenia Narodowego, ogłasza koniec walk. Wkrótce założy on Demokratyczny Związek na Rzecz Integracji – partię, która szybko stanie się najpopularniejszym albańskim ugrupowaniem politycznym w kraju. Ahmeti jest jej liderem do dziś dnia, a obecnie partia wchodzi w skład rządu Nikoły Gruewskiego.
Efektem porozumienia z Ochrydu jest akcja „Essential Harvesting” („Konieczne żniwa”). W jej ramach 4,5 tysiąca żołnierzy Paktu Północnoatlantyckiego zabiera broń członkom UÇK.
Historia dopisze do tych wydarzeń paradoksalny epilog. 11 września tamtego roku dwa samoloty uderzą w wieże nowojorskiego World Trade Center. Prezydent USA rozpocznie wkrótce po tym „wojnę z terrorem”. Nikt już nie będzie pamiętał, że parę miesięcy wcześniej, w malutkiej Macedonii jego kraj pomógł lokalnym terrorystom osiągnąć ich cele polityczne.
1Niektórzy mówili potem, że przedmiot wyjęty z kieszeni nie był granatem, a telefonem komórkowym. Tej wersji ostatecznie zaprzeczył jednak ówczesny lider największej albańskiej partii, Menduh Thaçi. Wróć.