Upiory Kaplana

78
7669

balkanskie-upiory-podroz-przez-historie-b-iext3785108“Bałkańskie upiory” byłyby całkiem dobrą książką, gdyby autor nie zgrywał co chwilę bohatera i gdyby lepiej ukrywał pogardę wobec osób, które opisuje.

W komentarzach pod poprzednim tekstem znowu pojawił się ktoś, kto polecał mi przeczytanie “Bałkańskich upiorów” Roberta Kaplana. Problem w tym, że ja Kaplana znam, ale po prostu go nie lubię.

Już w pierwszej jego książce, którą przeczytałem, “Na wschód do Tatarii”, sprawiał dość bucowate wrażenie. Mimo że co chwila podkreślał to, jak to nie unikał kontaktu z miejscowymi, to na prawie każdy z opisywanych przez siebie narodów patrzył z poczuciem wyższości. Bułgarzy, Turcy czy Azerowie byli dla niego zgrają rządzonych obsesjami wąsaczy, którzy ciągle kłócą się z sąsiadami nie wiadomo właściwie, o co.

“Na wschód…” to jednak w porównaniu z “Bałkańskimi upiorami” obraz wymalowany pastelowymi barwami.

W tej książce Chorwaci to faszyści, Serbowie wariaci, Albańczycy pijacy, a Rumuni… A o Rumunach pisze Kaplan tak:

[…] mogłem zabrać tylko jedną zmianę odzieży. Doszedłem jednak do wniosku, że nie ma znaczenia, jak wyglądam, skoro będę spotykać się z Rumunami, których ubrania są bardziej sfatygowane niż moje.

Słodko, prawda? A to tylko mały fragmencik z kilkudziesięciu stron poświęconych Rumunii. Obraz, jak się z tego wszystkiego wyłania, jest po prostu przerażający. Rumuni śmierdzą, smarkają w palce, a bimber walą od samego rana.

Do tego nawet ci co bystrzejsi, mówiący obcymi językami, wyznają jakieś spiskowe teorie dziejów i ogólnie nie wiedzą, co należy sądzić o różnych sprawach. Dopiero gość z Nowego Jorku wyjaśni im, co mają myśleć na temat swojej historii. Nie zauważa przy tym, że przy ocenie Franklina Delano Roosevelta, to ciemni rumuńscy chłopi wykazują więcej zdrowego rozsądku, niż znany komentator polityczny największych światowych gazet. Ale w końcu, jak śpiewał Kaczmarski, “tylko ofiary się nie mylą”.

Zobacz także  Jak to dobrze, że był Ceaușescu...

Momentami Kaplan ociera się o autoparodię. Spróbujcie nie parsknąć śmiechem czytając, jak chciał zobaczyć okolice budowy elektrowni jądrowej w Cernavodzie i wspiął się przy tym na wyżyny sztuki kamuflażu:

Nie chcąc wzbudzić podejrzeń milicjantów lub Securitate, którzy nie lubili, gdy cudzoziemcy wścibiali nos gdzie nie trzeba, miałem na sobie zabłocone ubranie, a w ręku ściskałem butelkę śliwowicy w papierowej torebce.

Papierowa torebka musiała najwidoczniej zmylić rumuńskie milicje tajne, jawne i dwupłciowe, skoro możemy teraz przeczytać ten mrożący krew w żyłach opis.

“Bałkańskie upiory” czyta się dobrze wtedy, kiedy Kaplan przestaje zajmować się sobą i brudasami, którzy go otaczają, a zaczyna pisać o historii odwiedzanych krajów. Chociaż i tutaj zdarzają się miejsca, w których można się zaśmiać (Austro-Węgry wkraczające do Albanii, żeby “ukarać serbskich agresorów”), to jednak da się wyciągnąć z tej książki sporo informacji. Niestety, te lepsze momenty Kaplan niszczy co chwilę, próbując pozować na wielkiego bohatera.

Chociaż sypia w hotelu, w którym doba kosztuje równowartość miesięcznej rumuńskiej pensji, to nie przeszkadza mu to w przedstawianiu swoich podróży jako awanturniczych wręcz przygód.

Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze powtarzane w kółko przechwałki, jak to przed 1989 rokiem nikt, poza Kaplanem oczywiście, nie interesował się Bałkanami. Autor przyjął chyba zasadę, że swoim czytelnikom musi to powtarzać co dziesięć stron, bo inaczej zapomną. Cel, przynajmniej w moim przypadku, został osiągnięty, zapamiętam to bowiem do końca życia.

A wy, skoro główną myśl “Bałkańskich upiorów” już znacie, możecie wziąć się za lekturę innych, lepszych książek na temat Bałkanów.

Nie musicie dziękować.

78 KOMENTARZE

  1. Jestem jedna z nielicznych, ktora bym ksiazke polecila – ale z przymruzeniem oka. Jako Amerykanin ma duzo wad – glowna to ta, ze jest klasycznym Amerykaninem 😉 Poza tym zwykle jego ksiazki to raczej zbior subiektywnych reportazy, niz podrecznik z historii i geografii
    Duzo by o nim mozna zlego napisac, naprawde. Jego osobiste przezycia sa rozbrajajace, a niekiedy melodramatyczny ton wytraca czytelnika z rytmu. Ale faktem jest, ze to jemu mozna zawdzieczyc wieksze zainteresowanie akurat ta czescia Europy. Historie poszczegolnych krajow opisuje naprawde ciekawie, barwnie ale jednoczesnie bez wchodzenia w niepotrzebne, przynudzajace dygresje. Uswiadamia przy tym czytelnikom zrodla podzialow czy przyczyny wojen. Niejednokrotnie zwraca uwage na pewne niuanse typu wplywy religijne, aktualne antagonizmy czy presje wladz. To sa detale, o ktorych rzadko sie wspomina w “innych, lepszych ksiazkach”.
    Tutaj moja osobista wyprawa: ciezko mi zaprzeczyc, ze swiat nie bardzo interesowal sie losami Balkanow przed 1989 rokiem. Kiedy nastapil ostateczny rozpad Jugoslawii, bylam w liceum i jedno z zadan byla praca o wlasnie wspolczesnych Balkanach. Przysiegam, przekopalam pol miasta, Biblioteke Narodowa, BUW, wydzial na UW, etc. Znajomi przestali mnie zapraszac na imprezy, bo jedynym moim zajeciem bylo przekopywanie ich ksiazek. Nie wspomne, ze nie dalo sie ze mna pogadac o czymkolwiek innym. Mania trwala trzy miesiace, a materialow znalazlam tyle, ile na zwykla klasowke. Zaluje, ze wtedy nie natknelam sie wtedy na ksiazke Kaplana.
    Nie stoje w jego obronie, ale tez nie jestem jemu przeciwna. Jego Upiory sa swietnym wstepem do zapoznania sie z chyba najmniej zbadana czescia Europy. I bardzo dobrze. To mu sie chwali.

  2. Problem chyba leży w tym że o Bałkanach mało się pisze w tzw. mainstreamie. Jeśli wejdziesz do księgarni i poprosisz o “książkę o Bałkanach” to się cieszą, dopóki się nie doda: “Ale nie przewodnik” 😉
    Kaplan pisał po angielsku (pierwszy atut) i jest rozpoznawanym nazwiskiem (drugi atut). Czytałem zarówno “Upiory” jak i “Na wschód” i obie mi się podobały, choć pewnie dlatego, że miałem odpowiednie przygotowanie – nie były to pierwsze książki w tym temacie i poczytałem trochę o autorze wcześniej…Taki styl, taka perspektywa. Ma się sprzedać 😉
    A co byś polecał z takiej porządniejszej literatury o Bałkanach? W miarę współczesnego…na razie zbieram się do Todorowej 😉 wydawało mi się, że już miałeś taki wpis, gdzieś, kiedyś…
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję że prowadzisz takiego bloga – z przyjemnością go czytam.

    • Todorowa jest chyba największym krytykiem Kaplana. Jej książka jest więc zupełnie inna. Też ma swoje wady – momentami jest trudna w odbiorze, no i choć zawiera myśl przewodnią, to czasem jest ona tak rozwadniana, że można się pogubić.

      Ja zazwyczaj czytam na konkretny temat, który mnie zainteresował i, niestety, zazwyczaj informacji muszę szukać w internecie, bo książek takich w naszych księgarniach i bibliotekach jest niewiele.

      Ale jeśli chodzi o eseistykę i reportaże, to mogę polecić np. Gaussa.

  3. Polski Michał Kruszona też ładnie pisze o Pewnej części Bałkanów. “Rumunia. Podróże w poszukiwaniu diabła”, bez żadnego zawachania polecam tę lekturę. Po przeczytaniu wiedziałem, że następnym krajem do zwiedzenia jest Rumunia.

  4. Mam teraz dylemat: przeczytać, bo powinnam sama se wyrobić zdanie (i oczywiście, bo mam wewnętrzny przymus czytania wszystkie co ma “Bałkany” w tytule) i zmarnować czas i kasę? Czy olać zapomnieć i udawać, że jestem ponad to jak ktoś zapyta? 😉 Trudne sprawy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Witryna jest chroniona przez reCAPTCHA i Google Politykę Prywatności oraz obowiązują Warunki Korzystania z Usługi.