Strząśnięcie długów

(fot. Beta/AP, file)
(fot. Beta/AP, file)

Żaden wyrok sądu czy naburmuszona mina pani Merkel nie zmieni tego, że suwerenne państwo długi spłaca wtedy, kiedy chce.

Historia Greków to historia długów. Już dwa i pół tysiąca lat temu Solon musiał unieważnić zobowiązania mieszkańców Aten. Sto lat temu, po katastrofalnej wojnie 1897 roku z Turcją, Grecja była tak zadłużona, że skończyło się to narzuceniem jej międzynarodowej kontroli. Wiek później cała historia odgrywana jest od nowa.

Wczorajsze wybory parlamentarne w Grecji musiały zepsuć humory rządzących największymi światowymi bankami. Zwycięstwo lewackiej Syrizy, która ma szanse nawet na zdobycie bezwzględnej większości, może oznaczać problemy ze spłatą greckiego długu. Lider Syrizy Aleksis Cipras zapowiada bowiem, że będzie dążył do renegocjacji umów zobowiązujących Grecję do zwrotu pożyczek zaciągniętych w zagranicznych bankach.

Chociaż większość z czterdziestu punktów, w których streszczono program partii, wywołuje u mnie ból zębów, to akurat w tej jednej kwestii popieram Ciprasa i głosujących na niego Greków z całego serca.

Pamiętać należy o jednej rzeczy: państwa nie muszą spłacać długów. To, czy oddadzą pożyczone pieniądze zależy od ich dobrej woli i nie ma prawnych sposobów na zmuszenie ich do tego. Żaden wyrok sądu czy naburmuszona mina pani Merkel nie zmieni tego, że suwerenne państwo nie ma nad sobą władzy zwierzchniej. Każdy bank, dając pożyczkę jakiemuś rządowi, musi brać pod uwagę to ryzyko i powinien ponosić koszty podjęcia złych decyzji.

Pewnie zdarzyło się wam, że podszedł do was jakiś żul i poprosił o to, by „pożyczyć” mu dwa złote do wina. Czy kiedy dawaliście mu pieniądze, to na serio traktowaliście słowo „pożyczyć” i liczyliście na to, że jeszcze kiedyś te dwa złote zobaczycie? A czy „pożyczylibyście” takiemu sztajmesowi równowartość swojej pensji? I, jeśli tak, to do kogo moglibyście mieć pretensje, że nie oddał tej kasy?

Grecja jest, z całym szacunkiem, takim właśnie żulem. Jak inaczej traktować państwo, którego długi są wyższe, niż jego PKB? Skoro jednak Grecja jest żulem, to co sądzić o ludziach, którzy żulowi pożyczają grube kwoty?

Anulował długi zanim to było modne
Anulował długi zanim to było modne

Ktoś mógłby nazwać ich pięknoduchami, ale pięknoduchy nie robią zwykle wielkiej kariery w instytucjach finansowych. Bankierzy, którzy pożyczali pieniądze Grecji doskonale wiedzieli, że ta nie może spłacić swoich wierzytelności. We wszystkim tym mieli jednak swoje wyrachowanie.

Problem w tym, że o ile w obecnym systemie gospodarczym zyski są prywatne, o tyle straty, przynajmniej w tych najlepiej ustawionych branżach, się nacjonalizuje. Kiedy wszystko funkcjonuje dobrze i dłużnicy oddają pożyczone kwoty, to bankierzy dostają swoje pensje i premie. Kiedy jednak pożyczający odmawia uregulowania długu, wtedy bankierzy również otrzymują swoje pensje i premie, ale rachunek wystawiony zostaje podatnikom. To oni muszą wesprzeć banki, które przedstawiane są jako „zbyt duże, by upaść”.

Udzielającemu Grekom pożyczki wszystko jedno, czy zostanie ona spłacona, czy nie – jego zarobki uzależnione są od przepływu kasy, a nie bilansu.

Jak wygląda obecna „pomoc” dla Greków? To nowe pożyczki, którymi spłaca się stare pożyczki. Na każdej z nich zarobią te banki, które ich udzielają. Każde dziecko zauważy, że w taki sposób dług tylko się zwiększy i do jego spłacenia potrzebny będzie kolejny kredyt, który uregulować można będzie tylko zaciągając następne długi, na których spłatę trzeba będzie pożyczyć kolejne pieniądze, które odda się tylko wtedy, gdy…

Bankom w to graj i nie ma co się im dziwić. Ale czemu bawią się w to państwa? Przede wszystkim trzeba odpowiedzieć na to, jakie państwa – przemysłowy rdzeń Unii, czyli Niemcy i, w mniejszym stopniu, kraje Beneluksu. W strefie euro to te państwa produkują, reszta głównie skupuje ich towary. Grecy nie zjedzą przyznanych im kolejnych transz kredytów. Kupią za nie samochody, lodówki czy kosmetyki, najpewniej wyprodukowane w Niemczech. W ten sposób kasa zabrana podatnikom mieszkającym od Lizbony po Rovaniemi trafi tam, gdzie trzeba – nad Men, Szprewę i Izarę.

Grecy mają tutaj do zagrania swoją rolę i nie dziwne, że reżyser może się zdenerwować, gdy nie będą chcieli się z niej wywiązać. Tak naprawdę nie mają oni wielkiego wyboru – odłączona od kredytowej kroplówki gospodarka najpewniej całkowicie się załamie. Tyle, że nie da się w nieskończoność rolować tak wielkich długów. Wypełnianie zaleceń wierzycieli co najwyżej przeciąga agonię.

Grecja popadła w niezłą kałabanię i nie wygląda na to, by szybko z niej wyszła. Oczywiście, Grecy sami sobie ten problem zgotowali, szukając dróg na skróty do bogactwa, jednak warto, by Frankfurt, Berlin i Bruksela odpuściły sobie swoje moralizatorskie pogadanki.


Opublikowano

w

przez