Jan Hunyady zginął w miejscowej twierdzy, broniąc Węgier i Europy przed Turkami. Później przebiegała tu granica Państwa Habsburgów najpierw z Turcją, a potem z Serbią. Obecnie Zemun jest formalnie częścią Belgradu, jednak nadal uchował się w nim duch małego CK-miasta. Pytanie tylko, na jak długo?
Zemun, choć formalnie należy do tego samego miasta, to zupełnie inny świat, niż Stary Belgrad. Wszystko dzieje się tutaj dwa razy wolniej i dwa razy ciszej, niż w centrum. Przez lata było to osobne miasto, które od serbskiej stolicy dzieliła nie tylko Sawa, ale też kilka kilometrów bagien. Dopiero za czasów Tity tereny te osuszono, a przestrzeń między Belgradem a Zemunem wypełniły nowobelgradzkie blokowiska.
Oferująca bezkonkurencyjny widok na okolicę wieża Gardoš została postawiona w 1896 roku, by uczcić tysiąclecie państwa węgierskiego. Oprócz niej postawiono jeszcze trzy, po jednej na każdą stronę świata. Zemun był wtedy ze wszystkich węgierskich miast najbardziej wysunięty na południe, za bagnami i Sawą zaczynała się już Serbia.
Gorączka budowlana, która pod koniec XIX wieku ogarnęła Węgry od Braszowa do Bratysławy, nadała obecny kształt węgierskim miastom. To wtedy wybudowane najpiękniejsze aleje Budapesztu, to wtedy stolica dostała drugie na świecie (po Londynie) metro, to wtedy zniszczony przez powódź Segedyn uczyniono, zgodnie z obietnicą Franciszka Józefa, „piękniejszym niż był”. Dzieła dokończyli architekci secesji, która nigdzie nie jest tak piękna, jak na Węgrzech. I na tym właściwie koniec.
Potem bowiem było już Trianon, po którym Węgrzy przestali cokolwiek budować i zajęli się pisaniem piosenek przywodzących ludzi do samobójstwa.
To, że ledwie dwadzieścia lat dzieli największe osiągnięcia w węgierskiej architekturze i jej całkowitą zapaść, uderza mnie za każdym razem. Mimo setek lat wspólnej historii, od razu zauważyć można, jak różnią się od Peczu czy Debreczyna te węgierskie miasta, które po pierwszej wojnie włączono do sąsiednich państw. Dla Węgrów międzywojnie to czas kryzysu, dla Czechosłowacji i Jugosławii czas rozwoju i budowania. I widać to w architekturze modernistycznej, której jest w tych krajach pełno.
Z trzech państw, które najbardziej skorzystały na Trianon, międzywojenny modernizm nie rzuca się w oczy tylko w Rumunii. A i to może dlatego, że jest on tam przytłoczony przez to, co wybudowano tam już po wojnie. Gardošy nic nie przytłacza, wybudowana na wzniesieniu góruje nad całą okolicą. Bez problemu widać z niej wieżę kościoła Wniebowzięcia, który stoi przy zemuńskim rynku. Jak w Nowym Sadzie, tak i tutaj na głównym placu stoi świątynia nie prawosławna, a katolicka. To jednak już tylko symbol dawnych czasów i widać to nie tylko po lichej frekwencji na wieczornej mszy.
Kiedy czekałem na nabożeństwo, usiadłem przy kawie w restauracji tuż obok. Czas umilał mi pan grający na keybordzie Korga. Ubrany w wiśniową marynarkę, czarną koszulę, pstrokaty krawat i czerwoną bejzbolówkę, rytmiczne gibał się do hipnotyzującej melodii, której nie powstydziłby się Mehir Bureković.
Wtedy zrozumiałem, że może kiedyś były tu Węgry, ale to dawno i nieprawda. Teraz to Bałkany przejmują kontrolę.