Rozmowa z Januszem Korwin-Mikkem, liderem partii KORWiN i kandydatem na prezydenta RP.
Określa się pan mianem króla internetu.
Na pewno internet daje mi milion głosów więcej w każdych wyborach. Kandyduję w wyborach prezydenckich i wiem, że ci ludzie stoją za mną, bo chcą mieć prezydenta z jajami, którego będą się bali wrogowie Polski.
Król, czyli mocarstwo. Czy Polska ma szanse stać się mocarstwem?
W oczach Łotyszy czy Słowaków jesteśmy mocarstwem. Musimy o tym pamiętać, żeby się nie rozpychać łokciami. Jednak jeśli Polska ma rzeczywiście mieć pozycję mocarstwową, musimy najpierw uporządkować sprawy wewnętrzne. Rzym zaczynał od maleńkiego miasteczka, potem rozrósł się w imperium, bo miał dobre zasady i potrafił je wymuszać na innych.
Polska ma taki potencjał?
W wypadku Polski nie ma mowy o szansie czy potencjale, ale o oczywistości i konieczności. To wymaga jednak wyjścia z zaklętego koła unijnego. Jeżeli będziemy się kierowali wartościami unijnymi, to oczywiście zdechniemy. Tu nie ma żadnej dyskusji. Gdybyśmy dzisiaj porzucili wartości unijne i powrócili do wartości europejskich, czyli kary śmierci dla morderców, normalnych podatków wynikających z oczywistości, że kto nie pracuje, ten nie istnieje, to mamy wyjątkową szansę odnieść sukces.
Brzmi jak program ISIS. Pomijając ich barbarzyństwo, stawiają na silną walutę, o karze śmierci nie wspominając.
Paradoksalnie to nas uratuje przed kolejnym po Unii Europejskiej zagrożeniem, czyli islamem. Sądzę, że w tej chwili mamy jakieś pięć lat, zanim oni się tutaj pojawią. Musimy jasno powiedzieć, że żadnych zasiłków nie będzie, żeby nas nie zalała ta barbaria, bo oni przecież przyjeżdżają tam, gdzie dostają zasiłki. I nie ma tu żadnej ksenofobii. Muzułmanie mogą sobie przyjechać, natomiast nie mogą z tego powodu liczyć na żadne gratyfikacje.
Turcy czy Syryjczycy mieszkający w Polsce świetnie się asymilują.
Jak ktoś chce szablą walczyć w naszej obronie, przyjmiemy go chętnie. Uważam zresztą, że okupacja przez Unię jest dla Polski gorsza niż muzułmanie. Oni jednak wierzą w Boga, mają zdrowe zasady.
Ukróciliby rozpasanie?
Mało tego, nie byłoby pochodów miłości. Naprawdę znacznie zdrowsza byłaby dla Polski okupacja muzułmańska. Hiszpania była pod ich jurysdykcją i wyszła na tym całkiem nieźle. Ba, rozkwitała.
Gdyby nie ich ciągoty do obcinania głów…
Ale to też jest w sumie nam bliskie. 75 proc. Polaków jest za karą śmierci, więc dlaczego mamy czekać na muzułmanów, aż ją przywrócą. Możemy zrobić to sami. Musimy zebrać się w sobie, odrzucić te złudne nadzieje, że socjalizm coś zbuduje, wrócić do twardych reguł i budować samemu. Pamiętając przy tym, że nie ma co walczyć z Unią Europejską, bo na razie to jakiś martwy kloc pośrodku Europy i nie ma z kim walczyć. Zwróćmy uwagę, że na rozmowy do Mińska nie pojechała delegacja Unii Europejskiej, tylko Niemiec i Francji, bo to jedyne dwa kraje, które mają siły wojskowe.
Francja i jej prezydent nie wyglądali tam zbyt poważnie.
Francja ma broń jądrową, siły powietrzne, swoje myśliwce Mirage, lotniskowce. W sumie więc te dwa państwa stanowią jakąś siłę militarną. Dlatego też oni tam pojechali, a nie Unia. Unia nie ma ani jednego żołnierza.
Czyli jednak Europa stanowi jakąś siłę. Zmiany w Polsce, te, o których pan mówił, mogą nastąpić tylko wtedy, gdy osłabią się nasi sąsiedzi.
Unia jest słaba, więc możemy to zrobić. To wymaga oczywiście pewnej determinacji Polaków. Europa zdycha. Jest skansenem. Postęp, rozwój. Jaki rozwój? Władzę w Unii objęła grupa, która 30 lat temu głosiła hasło zerowego wzrostu, bo to jakoby miało uratować naszą planetę. Oni się dorwali do władzy i ten zerowy wzrost zrealizowali.
Klub Rzymski?
Między innymi. Tymczasem wszyscy boją się, że Unia upadnie. Niech upada. Odkorkuje się potencjał tego kontynentu, państwa będą musiały zacząć myśleć samodzielnie. Unia nie odbiera samodzielności tylko nam, swoim peryferiom, ale także Niemcom. O tym trzeba pamiętać.
Niemcy sobie całkiem dobrze żyją pod swoim jarzmem…
Upadek Unii może oznaczać, że w Niemczech wezmą górę tendencje nacjonalistyczne. W momencie kryzysu jakieś tam SPD może więcej wygrać. NSDAP też miała dwunastu ludzi na początku. Zdarzył się kryzys i nagle zyskała milionowe poparcie. Upadek Unii spowoduje, że te siły, podobnie jak partia Le Pena we Francji, dojdą do władzy.
Ma pan na myśli rosnący w siłę ruch antymuzułmański?
To nie jest ruch narodowy. Ale pozytywny ruch narodowy jak najbardziej może powstać w momencie kryzysu. Mało kto wie, ale Niemcy mają większe zadłużenie na mieszkańca niż Grecja. Ludzie nie panikują z powodu długu Niemiec, natomiast gdyby Niemcy rzeczywiście zbankrutowały, byłby to krach!
Kiedy Niemcy mają dużo długów, lubią iść na wojnę.
No właśnie. I to zrobił Adolf Hitler. Zadłużył Niemcy do granic wytrzymałości i jak miał 1 stycznia 1940 r. płacić zobowiązania, to przestał płacić, bo jest wojna. To jest technika.
Konflikt ukraiński może być elementem takiego scenariusza?
Ukraina to scenariusz amerykański. Są różne kręgi w USA, które mają interes w tym, żeby wywołać wojnę. Myślę, że Obama raczej nie stoi za tymi siłami, ale wybory mogą wygrać neokonserwatyści, którzy mają bardzo wojenne nastawienie. Nie wiadomo, kto wygra następne wybory. Jak to będzie Ron Paul, za którym osobiście optuję, to on na wojnę nie pójdzie, ale może wygrać jakiś jastrząb i wszystko może się wydarzyć.
Jaki interes mają Amerykanie w podpalaniu Ukrainy?
Żeby wywołać wojnę z Rosją. Tylko o to chodzi. Ludzie nie rozumieją jednej rzeczy. Rosja jest dziedzicem Związku Sowieckiego, zresztą tak jak RFN jest dziedzicem III Rzeszy. Najpierw NATO zajęło NRD, potem Polskę i Czechosłowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię. Później zajęło Litwę, Łotwę, Estonię, dawne kraje sowieckie, a także Serbię, sowieckiego klienta, a teraz NATO sięga po Ukrainę.
Zaczyna się zbliżać do Krymu, który jest bardzo istotny dla Rosjan.
Krym jak Krym. Chcą zająć całą Ukrainę i wtedy rakiety byłyby kilkaset kilometrów od Moskwy. Z punktu widzenia Rosji jest to nieustanna agresja NATO. Rosja jest mocarstwem lądowym i flota nie odgrywa żadnej roli. Krym po prostu zajęli, bo to była strefa rosyjska i koniec. Natomiast w Donbas to się wpakowali dlatego, że Putin wykazał karygodny brak zdecydowania. Po zajęciu Krymu powinien powiedzieć, że nie poprze żadnej ruchawki na Ukrainie. Tyle że ten tchórz Janukowycz uciekł i jedynym zbawcą dla rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy okazał się Putin.
Notabene Putin prowadzi politykę propolską. Spowodował, że Ukraińcy znienawidzili Rosjan. Trzeba tylko zacierać ręce. W interesie Polski leży Ukraina antyrosyjska. Nie ma żadnej poważnej siły polskiej – poza niektórymi narodowcami – która chciałaby rozbioru Ukrainy. Jestem zdecydowanie przeciwny czemuś takiemu. Musimy utrzymać Ukrainę. Z Donbasem czy bez. Bez Donbasu będzie słabsza, za to będzie bardziej nienawidziła Rosjan.
Brzmi cynicznie.
Państwa nie mają przyjaciół. Mają tylko interesy. Oczywiście byłoby to nieszczęście, gdyby państwo ukraińskie rozsypało się zupełnie. Myślę, że agenci różnych państw, rosyjscy również, pracują nad tym, żeby rozdrobnić Ukrainę, doprowadzając do rozbicia dzielnicowego. To straszny scenariusz. O ile na Podolu i Wołyniu to nie przejdzie, bo wciąż żywe są tradycje państwa polskiego i myślenia politycznego, o tyle wschód jest moim zdaniem stracony. Oni tam zresztą przeprowadzali już masę eksperymentów, które nie zadziałały. W tym jednomandatowe okręgi wyborcze, które doprowadziły do umocnienia się oligarchów masowo kupujących głosy.
To jest zarzut przeciwko JOW także w Polsce.
Na szczęście u nas jednak jest kultura polityczna. System partyjny trzyma to w ryzach. Na przykład Senat, który jest izbą rozsądku. Jeśli są zwolennicy jednoizbowego parlamentu, to ja bym rozwiązał Sejm, a nie Senat.
No dobrze, ale spójrzmy na JOW jako rozwiązanie systemowe.
To niczego nie rozwiąże. Żadna demokracja niczego nie rozwiąże. Oczywiście będę głosował za JOW, bo obecny system jest najgorszy z możliwych. Bardzo hamuje energię społeczną. W wyborach jednomandatowych partia właściwie nie ma nic do gadania. Ludzie głosują, jeśli kogoś z listy znają. Ja osobiście jestem zwolennikiem tego systemu jako najlepszego z chorych opcji demokratycznych.
Jest jeszcze lepszy, czyli pomysł Hayeka, który twierdził, że każdy obywatel powinien mieć możliwość zagłosowania jedynie raz w życiu. Wtedy głos człowieka bardzo by się liczył. Jak się raz w życiu głosuje, to każdy by się mocno zastanowił, zanim odda ten głos. Można zrobić tak w Polsce, że do 35 lat można głosować do Sejmu, a do 45 lat do Senatu. Ponad ten wiek ludzie podejmują decyzje w sprawach, które za chwilę ich nie będą dotyczyć, bo umrą. Kiedyś na sali ktoś mnie zapytał: a co będzie, jeśli ktoś umrze, zanim odda ten jeden jedyny głos? Odpowiedź jest prosta: po co ma głosować, skoro już nie będzie żył?
I jego decyzja już go nie będzie dotyczyć.
To jest jakiś koncept.
Mnie się podoba.
Warto go wypróbować.