Michał Wiśniewski – Jestem przestępcą

Rozmowa z Michałem Wiśniewskim, piosenkarzem, założycielem Polskiego Związku Pokera.

Jesteś przestępcą.

Bandytą, ale z jajami, bo się tym nie przejmuję. Sama świadomość bycia przestępcą szarego Kowalskiego przeraża, o ile oczywiście nie mieszka w Pruszkowie czy Wołominie.

Żartujesz sobie, tymczasem grasz zawodowo w pokera, który w świetle prawa jest w Polsce nielegalny.

Oczywiście. Jak powoli większość rzeczy, które jeszcze niedawno były oczywistymi składnikami życia. W przypadku hazardu dochodzi za do prawdziwej paranoi, bo jak wiadomo, afery hazardowej nie było, a przepisy zaostrzono, robiąc z uczciwych obywateli przestępców. Jeśli mam być szczery, zamieszanie wokół hazardu i związana z nim „afera”, mocno we mnie osłabiły zaufanie do państwa. Bo przecież de facto ustawa hazardowa istniała wcześniej i nikomu ten biedny poker nie przeszkadzał. Tymczasem zaczęła się nagonka na automaty do gier, z którymi ja w życiu nigdy nie miałem nic wspólnego, a w efekcie z dna na dzień stałem się przestępcą. I to w wyniku napisanej na kolanie ustawy interwencyjnej.

Sądzisz, że powstała ad hoc?

Trudno powiedzieć. Nie musimy dyskutować z tematem, czy jednoręcy bandyci są złym rozwiązaniem, bo są, ale tylko poprzez brak regulacji dla nich. Ale poker to nie jest żaden hazard, tylko gra sportowa. Owszem, często związana z pieniędzmi, ale nie z hazardem. Nagle jednak się okazało, że to, nad czym pracowałem kilka lat, czyli sportowa wersja rozgrywania turniejów pokerowych, to przestępstwo. Zainteresowanie pokerem wzrosło w ostatnich dekadach, bo wielu arcymistrzów szachowych nagle zdecydowało się zmonetyzować swoje umiejętności. Ni mniej, ni więcej. Tymczasem państwo polskie postanowiło zrobić z nich bandytów.

Szachiści?

Generalnie osoby, które mają nadprzeciętne zdolności intelektualne. W Polsce panuje przekonanie, że poker to gra, w którą grają rewolwerowcy, mafiosi, przestępcy. Popkultura ugruntowała ten pogląd, że wspomnę choćby genialną rolę Jana Nowickiego w „Wielkim Szu”. Generalnie odbiór jest taki, że jeśli ktoś siada do stołu karcianego, musi się to skończyć śmiercią.

Albo przynajmniej strzelaniną.

Tak jest. Z takim stereotypem trudno walczyć, szczególnie gdy nikt nie chce z tobą rozmawiać.

Kogo masz na myśli?

No właśnie. Chodzi o szefa służby celnej, pana Kapicę, który w pięknej odsłonie trafił ostatnio na waszą okładkę. Dostał do ręki bat w postaci ustawy hazardowej i używa go bezmyślnie, doprowadzając do tragedii, nie mówiąc już o stratach skarbu państwa. I nie trafiają do niego żadne argumenty. Ba, on nie zamierza z nikim rozmawiać na temat sensowności ustawy czy swoich działań. Tymczasem uznanie pokera za hazard stało się nie lada problemem dla kilkuset tysięcy graczy w Polsce.

Wspomniałeś o stratach budżetu państwa.

Moim zdaniem są dość wymierne. W Polsce odbywają się mistrzostwa pokerowe…

Odbywają? Przecież to nielegalne.

Kiedy było to legalne, odbywały się normalnie przy zachowaniu prawa. Odprowadzano podatki i państwo na tym zarabiało. Dziś na potrzeby mistrzostw wynajmuje się statki, które wypływają poza polskie wody terytorialne. W sumie prawo wciąż jest szanowane, tylko państwo nic z tego nie ma.

Mówimy o dużych sumach?

To nie jest kwestia sum, tylko zasad.

Gracze uciekają też do internetu. I tam także są ścigani.

Trudno to nazwać ucieczką. Internet tak naprawdę wypromował sportowe granie w pokera. Ludzie zaczęli grać dla przyjemności, za darmo albo o symboliczne sumy, np. kilka euro. Chyba najbardziej popularnym w sieci turniejem jest Sunday na PokerStars, z wpisowym 215 dolarów. Brzmi to może niepoważnie, jednak pule nagród potrafią wynieść 14 mln dolarów. Nie są to pieniądze, które by decydowały o twoim życiu i śmierci.


Opublikowano

w

przez