Doszły mnie słuchy, że po moim wczorajszym występie w TVP Info w szańcach Razem i lewicy warszawskiej zawyły syreny i pół nocy wisiano na telefonach, dumając, co zrobić z informacjami, które ujawniłem w trakcie programu. Chodzi oczywiście o powiązania „dublińskiej czwórki” moderatorów z działaczami lewicowymi ze stolicy, bo to było sednem mojego występu.
https://www.youtube.com/watch?v=_UwRR0EwWxs
Sprawę ułatwiło im samo TVP, wybijając na Twitterze info o ideolo gender, o którym wspomniałem pod koniec programu, miast uwypuklić konkrety mojej wypowiedzi. W sumie jestem już przyzwyczajony, że w prawicowych mediach można godzinę mówić merytorycznie, a i tak jakiś redaktor prowadzący stronę www lub właśnie Twittera wyciągnie słowa kluczowe typu Smoleńsk, czy właśnie gender, i w świat idzie info: „Otoka o Smoleńsku!!!”, co ma się do sedna programów jak pięść do oka. Tak też było w tym przypadku.
Przywołując fakt mocnego osadzenia Facebooka w świecie amerykańskich nowych technologii, których centrum znajduje się w Kalifornii, która to z kolei jest ultranowoczesna pod względem inżynierii społecznej, nie miałem zamiaru się nad tym rozckliwiać. Z faktami się nie dyskutuje. Mogą się one podobać lub nie, ale Facebook, jaki dziś znamy, to dziecko umownej Doliny Krzemowej i każdy, kto zna ten serwis dłużej niż kilka lat (sam korzystam z niego od 2009 roku) wie, że czasy Harvardu, kiedy to FB był przyjazny użytkownikom, skończyły się krótko po przeniesieniu siedziby do Menlo Park w Kalifornii.
To wtedy zaczęły się deklaracje Zukierberga dotyczące wspierania lewicowej ideologii, kontakty z politykami takimi jak Obama czy Merkel, a w finale zawężanie spektrum wolności wypowiedzi w tym serwisie. Tu pragnę podkreślić, że takie jest prawo właściciela, i nic nikomu do tego. Faktem jest jednak też, że przez całe lata Facebook przyzwyczajał do wolności wypowiedzi i ja sam na przykład byłem mocno zdziwiony jej ograniczaniem, bo z punktu biznesowego wydawało mi się to absurdalne.
Do rzeczy jednak. O ile jeszcze w zeszłym roku walczyłem z cenzurą na Facebooku, tak dziś patrzę z politowaniem na wszelkie protesty jej dotyczące. Lewica ma rację. Skoro się Wam nie podoba, to nie korzystajcie z serwisu Zukierberga. Jeśli jesteście tacy cwani, zróbcie własny. Taka była myśl przewodnia mojej wypowiedzi, którą przerwał jeden ze współgości, a następnie nastąpił koniec programu. Nie dziwię się więc, że sporo osób (tu znów wrzucam kamyczek do ogródka administracji Twittera TVP) czytając urwany fragment, zaczęło się gromko śmiać. Sam bym tak zrobił. Pominę tu falę wulgarnego hejtu, bo ta jest, niestety, typowa nie tylko dla naszego Internetu, ale stanowi problem światowy. W tym miejscu polecam ostatni odcinek trzeciej serii „Black Mirror”.
Wracając jednak do tematu, czyli powiązań „czwórki z Dublina” z warszawską lewicą: z tego, co dziś usłyszałem, wyraża ona głębokie zaniepokojenie ujawnionymi przeze mnie informacjami. Wszystko wskazuje bowiem na to, że szefostwo europejskiego Facebooka nie ma pojęcia o tym, że moderacja polskiej wersji nie jest w pełni autonomiczna i jeśli o tym się dowie, polskim moderatorom grożą srogie reperkusje, łącznie ze zwolnieniem z pracy. By temu zaradzić, postanowiono odwrócić uwagę od sedna mojej wypowiedzi, dając wrzutkę o gender i okraszając ją odczłowieczającymi dla odbiorców opisami mojej fizis.
Fakt, że mam defekt jednego oka skutkujący jego leceniem w bok, nadaje się przecież świetnie do żartów w środowisku, które parę dni temu chciało pozwać Rafała Ziemkiewicza za niesmaczne żarty na temat urody jednej z działaczek feministycznych, prawda? W sumie dla mnie to nic nowego, bo co bardziej prości uczniowie z mojej podstawówki także zwracali na to uwagę. Do epitetów typu „faszysta”, „pisowiec”, „naziol” dawno zdążyłem się przyzwyczaić i nie robią na mnie żadnego wrażenia.
Jak jednak nazwać autorkę „Dziennika Gazety Prawnej”, która w lutym tego roku, niezależnie ode mnie, potwierdziła moje ustalenia z zeszłego roku o powiązaniach Dublina z warszawską lewicą i opublikowała je w artykule na łamach swojej gazety? Nadmienię, że nie pojawiła się wczoraj w studio mimo zaproszenia, gdyż nie po drodze jej z obecną linią TVP.
Ona też jest zezowatą faszystką czy po prostu omijanie korporacyjnych szczebli i prywata polskich moderatorów Facebooka jest faktem? Odpowiedź pozostawiam czytelnikom.