Chiny widziane z Japonii

Podsumowanie wykładu „Diagnosing Chinese economy”, który 21 listopada 2016 r. – w Collegium Civitas – wygłosił Tatsuya Tsugami, znawca gospodarki chińskiej, autor książek „China’s rise” i „The end of China’s rise”. Toshiya Tsugami jest prezesem Tsugami Workshop Ltd., niezależnej firmy consultingowej działającej w Chinach. W przeszłości pracował dla japońskiego Ministerstwa Gospodarki, Handlu i Przemysłu. Brał udział w negocjacjach dotyczących wejścia Chin do Światowej Organizacji Handlu. Pracował również jako doradca ekonomiczny w Ambasadzie Japonii w Pekinie.

Zdaniem prelegenta, chiński wzrost w ostatnich latach jest – w dużej mierze – rezultatem bańki inwestycyjnej, a Pekin nie ma spójnej strategii gospodarczej. Problemem jest duże zadłużenie chińskich przedsiębiorstw. Najbardziej niepokoi fakt, że chińskie firmy upłynniają swoje aktywa trwałe, aby regulować spłatę bieżących zobowiązań. Niepokojąca jest również sytuacja na rynku nieruchomości, a szczególnie wiara Chińczyków, że państwo uchroni ich przed skutkami ewentualnego krachu. Z drugiej strony władza w Pekinie boi się możliwej rebelii, która mogłaby zasadniczo zmienić system polityczny. Powoduje to, że prezydent Xi Jinping musi nieustannie liczyć się z różnymi grupami interesów.

Tsugami odniósł się do Nowego Jedwabnego Szlaku. Jego zdaniem inicjatywa ta jest przereklamowana, a Chińczycy za dużo o tym mówią i jednocześnie stosunkowo mało robią. W pewnym sensie jest to jedynie geopolityczna narracja. Na dodatek finansowanie tego projektu przez Pekin staje się coraz bardziej ostrożne. Prelegent z Japonii nie zgodził się z opinią, że Nowy Jedwabny Szlak ma pomóc częściowo rozwiązać problem nadmiernie rozbudowanych mocy produkcyjnych w Chinach. Zdaniem Japończyka jest to mało prawdopodobne. Warto przypomnieć, iż taką opinię wygłosił prof. Yang Minghong, który 14 listopada 2016 r. przebywał na Uniwersytecie w Białymstoku. Poza tym połączenia kolejowe dużych prędkości na trasie Chiny – Europa nie przyniosą odpowiednich stóp zwrotu.

Jeśli chodzi o stosunki ChRL z USA to nie grozi tutaj wojna handlowa, ponieważ nie leży ona w interesie obu stron. Ponadto juan chiński jeszcze przez długi czas nie będzie w stanie realnie zagrozić dolarowi amerykańskiemu, jeśli w ogóle to nastąpi. Natomiast ewentualne kłopoty gospodarki chińskiej mogą uderzyć bardziej w inne kraje azjatyckie niż w same Chiny, które są znaczącym eksporterem kapitału. W każdym razie nie ma sensu zakładać, że Chinom wkrótce grozi katastrofa, ponieważ Pekin posiada wystarczającą siłę i zasoby, aby do tego nie doszło. Ale w długim okresie nie wygląda to dobrze i Państwo Środka prawdopodobnie będzie musiało zmierzyć się z podobnymi problemami, które na swej drodze napotkała Japonia.


Opublikowano

w

przez