Ciasteczka i sroki. Jak pedofile próbowali wejść do mainstreamu.

Ludzie rozsądni myślą, że normalizacja i w końcu promocja pedofilii przez środowiska LGBT jest nieuniknionym następstwem Postępu Dziejów. Ludzie mniej rozsądni uważają, że to tylko prawackie teorie spiskowe, które mają oczernić zawodowych homoseksualistów z wszelkiej maści fundacji od wyrównywania i wykluczenia w oczach społeczeństwa. A ludzie, którzy uważali na lekcjach historii wiedzą, że cała ta dyskusja jest bezprzedmiotowa. Nihil novi sub sole, jak mawia mędrzec. Próba wprowadzenia pedofilii do seksualnego mainstreamu już miała miejsce i niektórym -od razu zaznaczę, że dalece nie wszystkim – organizacjom LGBT wcale to nie przeszkadzało.

Stosunki homoseksualne były przez bardzo długi czas całkowicie zakazane w Zjednoczonym Królestwie. Po drugiej wojnie światowej nastąpiła fala aresztowań i procesów sądowych. Brytyjski wymiar sprawiedliwości nie miał litości dla nikogo, niezależnie od pozycji społecznej – do więzienia trafił na przykład konserwatywny polityk Edward John Barrington Douglas-Scott-Montagu a znany matematyk i kryptolog Alan Turing zdecydował się na terapię aby go uniknąć, co było bezpośrednim powodem jego samobójstwa. W końcu jednak liczba zamkniętych za kratami homoseksualistów była na tyle duża – pod koniec 1954 roku siedziało ponad 1000 – że brytyjski rząd postanowił działać.

W 1954 powołano więc specjalną komisję pod przewodnictwem sir Johna Wolfendena, wicekanclerza uniwersytetu w Reading. Jej członkowie mieli przyjrzeć się problemowi homoseksualizmu i ulicznej prostytucji. Członkowie komisji zaczęli więc prowadzić rozmowy z policjantami, kuratorami sądowymi, psychiatrami czy przywódcami religijnymi. Rozmawiali również z samymi homoseksualistami, co okazało się szczególnie trudnym zadaniem – raczej niewielu homoseksualistów miało ochotę rozmawiać z przedstawicielami rządu który zamykał ich do więzień.

Wielka Brytania była wtedy bardzo konserwatywnym państwem. Na tyle konserwatywnym, że na samym początku prac Wolfenden zaproponował, aby słowo „homoseksualista” zastąpić słowem „Huntley” a słowo prostytutka słowem „Palmer”, od nazw ciastek, aby nie urazić wrażliwości zasiadających w komisji pań. Pomimo tego w swoim, opublikowanym w 1957 roku, raporcie doszli niemal jednogłośnie do rewolucyjnego wniosku, że homoseksualizm nie powinien być już karalny.

W kwestii prostytucji komisja stwierdziła, że wzrost liczebności prostytutek może być zagrożeniem dla struktur społecznych. Rząd odniósł się do tej części raportu zdecydowanie i kobiety pracujące szybko zaczęły być prześladowane przez policję a już dwa lata od publikacji wprowadzono nowe prawo które znacznie utrudniało im życie. Rekomendacje w sprawie dekryminalizacji homoseksualizmu zostały jednak zignorowane. Z prostego powodu: polityk, który poczyniłby w tym kierunku jakieś kroki, nic by nie zyskał a mógłby wywołać społeczne oburzenie. Właściwy klimat dla legalizacji męskiego homoseksualizmu – związki lesbijskie nie były w UK karane – pojawił się dopiero pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy na horyzoncie widać już było pierwsze chmury szaleństwa 68 roku. W 1967 roku w życie weszła więc nowa ustawa o przestępstwach seksualnych która na terenie Anglii i Walii częściowo dekryminalizowała dobrowolny seks między dwoma mężczyznami.

Rozwój sytuacji obserwował student-homoseksualista z Edynburga Michael Hanson. Działał wtedy w organizacji LGBT Scottish Minorities Group, która chciała wprowadzenia podobnych przepisów na terenie Szkocji (co stało się dopiero w 1981). Zauważył, że nowe przepisy wprowadzają różnice w wieku zgody – dla par heteroseksualnych wynosiła dalej 16 lat ale dla homoseksualistów 21. On sam wprawdzie nie czuł się pedofilem – pomimo tego, że w tamtym czasie akurat bzykał 15-letniego chłopaka – ale ta rażąca niesprawiedliwość sprawiła, że postanowił działać.

Do swojego pomysłu udało mu się szybko przekonać grupę kilku czynnych w regionie aktywistów LGBT, w tym Tomma O’Carolla. I w ten sposób powstała Peadophile Information Exchange – organizacja, która miała aktywnie lobbować na rzecz pedofilów. Szybko zaczęła zdobywać kolejnych członków i sympatyków, głównie mężczyzn – pierwsza z niewielu lesbijek w ich szeregach, Nettie Polard, była dopiero siedemdziesiątym członkiem. Rok po założeniu szefowie PIE postanowili przenieść swoją działalność z Edynburga do samego Londynu licząc, że dzięki temu uda im się pozyskać więcej członków i więcej zdziałać.

Początkowo PIE koncentrowało się głównie na działalności wydawniczej. Ich głównym organem, pun not intended, prasowym był periodyk Magpie (ang. sroka). Ich gazetka była odbijana na powielaczach i pod względem jakości nie różniła się szczególnie od setek lewicowych zinów które w tamtym czasie wydawano na wyspach. Jej twórcy unikali wszelkiej otwartej pornografii zamiast tego koncentrując się na takich tematach jak to, że lęk przed pedofilią wynika z zacofania społeczeństwa a zlikwidowanie wieku zgody to nieunikniony przystanek na drodze postępu. Szczególnym powodzeniem cieszył się jednak ich dział ogłoszeń dzięki któremu pedofile mogli się ze sobą kontaktować. Redakcja zajmowała się przekazywaniem odpowiedzi, co zmniejszało ryzyko dekonspiracji, oraz dbała, aby w ogłoszeniach nie było niczego, do czego mogłoby się przyczepić prawo. Oprócz Magpie członkowie PIE wydawali jeszcze kilka tytułów, które czasami udawały niezależne publikacje.

Innym sposobem działania PIE było prowadzenie telefonicznych infolinii dla pedofilów. Odbierający telefony udzielali porad prawnych tym, którzy wpakowali się w kłopoty albo pomagali tym, którzy chcieli poznać „kolegów po fachu”. Na tym jednak działalność infolinii się nie kończyła. Podczas procesu jednego z prominentnych członków PIE Douglasa Slade’a świadkowie zeznali, że dzwonili do nich również mężczyźni, którzy pytali o rady o to jak uwieść dziecko i jak przekonać je do seksu. Jeden z członków odpowiedzialnych za infolinię był przez kilka lat zatrudniony jako specjalista od systemów alarmowych w Home Office, brytyjskim odpowiedniku ministerstwa spraw wewnętrznych. Podczas jego procesu wyszło na jaw, że używał w tym celu służbowego telefonu. Używał także swojego biura do przechowywania potencjalnie niebezpiecznych dokumentów organizacji wiedząc, że tam na pewno policja ich nie znajdzie.

Początkowo PIE działała dyskretnie. Wiedzieli o niej ci, którzy powinni wiedzieć – czytelnicy zinów LGBT, członkowie sceny gejowskiej, znajomi znajomych itp. Przełomem okazał się jednak los bardzo podobnej organizacji, Paedophile Action for Liberation, która oderwała się od organizacji South London Gay Liberation Front. Jej członkowie popełnili jednak błąd i zbyt głośno chwalili się tym, że udało im się zinfiltrować system edukacji. Autor jednego z artykułów w ich periodyku zasugerował nawet, że jakby wszyscy pedofile pracujący w szkołach zastrajkowali to nie miałby kto uczyć.

Tak bezczelne postawienie sprawy wzbudziło reakcję mediów. Tabloid Sunday People poświęcił im duży artykuł na całą pierwszą stronę i rozkładówkę, nazywając ich „najbardziej podłymi ludźmi w Anglii”. O sprawie zrobiło się głośno i ci, których nazwiska ujawniono, szybko pożegnali się z pracą. Ich organizacja niemal się rozpadła gdy spanikowani członkowie zaczęli gwałtownie z niej występować. Dla PIE był to przełomowy moment – doszli do wniosku, że działając na małą skalę, ryzykują ten sam los. Postanowili więc działać całkiem otwarcie.

Dzisiaj trudno w to uwierzyć, że pedofile mogli otwarcie lobbować na rzecz legalizacji seksu z dziećmi, ale dokładnie to się stało. Ich członkowie brali udział w konferencjach, jak na przykład tej zorganizowanej przez Campaign For Homosexual Equality w 1975 czy przez Mind – dużą i istniejącą do dzisiaj organizację charytatywną zajmującą się zdrowiem psychicznym. Czlonkowie PIE byli zapraszani na uniwersytety z wykładami o tym, że pedofilia nie jest szkodliwa społecznie. Złożyli też na ręce Komitetu Rewizyjnego Prawa Kryminalnego dokument w którym argumentowali, że wiek zgody powinien być całkowicie zniesiony a prawo nie powinno zajmować się kontaktami seksualnymi na które obie strony wyraziły zgodę, nawet jeśli jedna z tych stron ma sześć lat. W 1978 roku wysłali każdemu członkowi Izby Gmin kopię broszury, która tłumaczyła czym według nich jest pedofilia i dlaczego powinna być legalna. Informacja o tym happeningu trafiła do niemal 200 redakcji.

Pewnym wytłumaczeniem tego w jaki sposób pedofile z PIE mogli działać aż tak otwarcie jest stosowana przez nich retoryka. Raczej nie przyznawali otwarcie, że chodzi im o legalizację seksu podstarzałych, spoconych facetów z dziećmi, zamiast tego mówiąc wiele o „seksualnym wyzwoleniu niepełnoletnich”. W UK lat siedemdziesiątych, w panującym klimacie lewicowej rewolty przeciwko zastanemu porządkowi świata, wszystko co miało w nazwie „wyzwolenie” było od razu traktowane poważniej. Innym wytłumaczeniem może być to, że wtedy termin „pedofilia” nie był jeszcze aż tak znany jak dzisiaj i wiele osób nawet nie kojarzyło o co właściwie walczą. Widać to wyraźnie w artykułach o PIE z epoki, w których niemal każdy autor tłumaczy swoim czytelnikom co w ogóle znaczy to słówko na P.

Taktyka PIE okazała się relatywnie skuteczna i liczba członków organizacji zaczęła stopniowo rosnąć. Ustalenie ich dokładnej liczby jest dziś bardzo trudne gdyż jej członkowie, ze zrozumiałych względów, nie chwalą się publicznie swoją przeszłością. Według artykułu z Guardiana w październiku 1976 roku, kiedy PIE obchodziła drugie urodziny, liczyła ok. 200 członków i planowała otwarcie oddziału w Middlesex i kolejnych biur lokalnych. Zaczęli również rozważać przyjmowanie w swoje szeregi heteroseksualistów. Szacuje się, że do końca swojej działalności PIE udało się pozyskać ponad tysiąc członków.

Istnieją przesłanki, że PIE było tak skuteczne, że udało im się nawet dostać… rządową dotację. W 2014 były pracownik Home Office ujawnił Daily Mail, że w 1979 roku widział dokument potwierdzający przyznanie PIE dotacji w wysokości 35 tysięcy funtów. Wynikało z niego, że ta dotacja została odnowiona, więc dwa lata wcześniej musieli dostać podobną. Pod decyzją podpisał się Clifford Hindley, który był wtedy szefem Voluntary Services Unit zajmującej się wsparciem organizacji pozarządowych. Ten sam Hindley jako naukowiec często pisał o starożytnej Grecji poruszając temat związków dojrzałych Greków z młodymi chłopcami. Rewelacje dziennika sprawiły, że Theresa May, która w 2014 była jeszcze ministrem spraw wewnętrznych, przeprowadziła wewnętrzne śledztwo. Nie udało się znaleźć żadnych dowodów na to, że PIE faktycznie otrzymała pieniądze od brytyjskiego podatnika, ale zdziwiłbym się jakby było inaczej i twarde dowody uniknęłyby niszczarki. Sam raport przyznał, że oskarżenia są wiarygodne i gdyby śledztwo nastąpiło wcześniej to może udałoby się znaleźć potwierdzające je papiery.

Faktem jest, że PIE udało się pozyskać kilku wysoko postawionych członków. Jednym z nich był na przykład Peter Hayman, wysoko postawiony dyplomata i prawdopodobnie zastępca szefa MI6. Innym prominentnym członkiem był jeden z założycieli, Peter Righton, który rozpoczął karierę pracując w domach dziecka i szybko piął się po kolejnych jej szczeblach aż został jednym z czołowych brytyjskich ekspertów od wychowania dzieci, z którego zdaniem liczyło się samo Home Office. Niektórzy twierdzą, że członkiem PIE był również słynny dziennikarz i prezenter TV Jimmy Saville, który wywołał ogromny skandal gdy, już po jego śmierci, wyszło na jaw, że całymi dekadami molestował i gwałcił dzieci a brytyjski establishment dyskretnie patrzył w drugą stronę.

Nie wszystkim podobała się działalność PIE. Brytyjska mainstreamowa prasa była nastawiona wobec nich negatywnie. W wywiadzie dla Guardiana w sierpniu 1977 roku Tom O’Carrol, który był wtedy szefem organizacji, i Keith Hose żalili się dziennikarce Polly Toynbee na „spisek z Fleet Street” – na tej ulicy miało swoją siedzibę wiele brytyjskich redakcji – który ich prześladuje. „Spodziewalibyśmy się, że Guardian, przyzwoita liberalna gazeta, okazałby nam więcej wsparcia” – powiedział rozżaloby O’Carrol. Także udział członków PIE w konferencjach naukowych często spotykał się z ogromnym sprzeciwem innych prelegentów. Na przykład w 1977 O’Carrol został wyrzucony ze swoim wykładem z konferencji na uniwersytecie w Swansea po tym, gdy inni uczestnicy zagrozili, że nie wyjdą na tą samą scenę. Rok później odwołano jego udział w konferencjach organizowanych na Oksfordzie i w Liverpoolu. Filozof Roger Scruton argumentował w głośnym felietonie dla The Times z września 1983 roku, że w wypadku pedofilii należy poświęcić wolność słowa. „Pedofilom nie wolno pozwolić na coming out” – pisał – „Każda próba przedstawienia ich skłonności jako dopuszczalnej alternatywy dla konwencjonalnej moralności musi spotkać się nie z polemiką ale z wyciszeniem”. Kiedy w 1977 członkowie PIE chcieli zorganizować publiczne spotkanie w jednym z londyńskich hoteli jego obsługa zorganizowała protest a klienci odwołali rezerwacje za niemal 2,5k funtów i nieomal pobili kierownika. Hotel musiał ich więc wyrzucić.

Stosunek środowisk LGBT do PIE jest już dużo mniej jednoznacznym tematem. Wielu aktywistów patrzyło na ich działalność z naturalnym obrzydzeniem. Inni bali się, że społeczne oburzenie na PIE utrudni im walkę o równouprawnienie dla homoseksualistów którzy nie czują pociągu do dzieci. Jednak co bardziej radykalni przedstawiciele środowiska. Wspomniana wcześniej Campaign for Homosexual Equality (CHE) co najmniej dwukrotnie uchwały w ich obronie. Kiedy skrytykował to Peter Hain, prezydent Młodych Liberałów i honorowy przewodniczący CHE inny aktywista stwierdził, że „to smutne, że Peter dołączył do brygady <<ubiczować ich, powiesić ich>>. Jego poglądy nie są poglądami większości Młodych Liberałów”. Kiedy w 1983 roku członkowie PIE maszerowali w londyńskiej paradzie równości część prasy LGBT mocno to skrytykowała, ale nie brakło także redakcji, które donosiły o tym w tonie wręcz entuzjastycznym.

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych kart w historii PIE było to, że organizacja ta zrzeszyła się z National Council for Civil Liberties (NCCL, dzisiaj Liberty) – jedną z największych brytyjskich organizacji broniących praw człowieka. Dzisiaj przedstawiciele tej organizacji twierdzą, że nie było w tym nic niezwykłego – NCCL była zrzeszona z tysiącami podobnych organizacji i uzyskanie podobnego statusu nie było szczególnie trudne. Inni twierdzą, że NCCL nigdy nie popierała postulatów PIE i bronili ich wyłącznie w imię obrony wolności słowa. Śledztwo dziennikarzy Daily Mail każe jednak wątpić w te zapewnienia.

Daily Mail, jak większość brytyjskiej prasy, od początku sprzeciwiał się działalności PIE i jego dziennikarze odegrali kluczową rolę w jej upadku. W 2014 roku ponownie ruszyli do boju – i dokopali się do ciekawych informacji, które każą wątpić w zapewnienia NCCL, że tak naprawdę ich związki z PIE były wyłącznie formalne. O’Carrol na przykład był członkiem podkomisji która zajmowała się prawami homoseksualistów. Według wewnętrznej notatki z 1978 roku NCCL zastaniawiała się do udzielania pomocy prawnej oskarżonym o pedofilię. Lobbowali także za obniżeniem wieku zgody do 10 lat i dekryminalizacją kazirodztwa. Przekazała również parlamentowi informacje, jakoby według naukowców ofiary pedofilii często zgadzają się lub nawet inicjują stosunki a „dziecięce doświadczenia seksualne z dorosłymi, w które angażują się dobrowolnie, nie powodują żadnych dających się zauważyć zniszczeń”.

Związki pomiędzy PIE i NCCL, które nie podobały się wielu członkom tej drugiej, opierały się na trzech wysoko postawionych aktywistach NCCL – Harriet Harman, jej mężowi Jacku Dromeyu i Patricii Hewitt. Gwoli sprawiedliwości sam O’Carrol przyznał, że poparcie dla PIE ze strony tych wpływowych aktywistów wynikało z cynizmu a nie z sympatii do ich sprawy. W rzeczywistości mieli, według niego, czuć do PIE obrzydzenie ale nie okazywali go publicznie. „Nie chcieli żyć dobrze ze mną albo PIE ale z innymi ludźmi po lewej stronie, jak Gay Left czy Gay Liberation Front” – powiedział Guardianowi – „Byli bardziej zainteresowani wyrobieniem sobie nazwisk, zdobyciem wiarygodności i pchnięciem naprzód swoich karier politycznych niż zajmowaniem pozycji pro- lub antypedofilskich”. Cała trójka faktycznie w późniejszych latach zrobiła imponujące kariery. Harriet Harman w 1997 roku, po zostaniu posłem, stanęła na czele resortu zabezpieczenia socjalnego. Parę lat później dotarła na niemal sam szczyt, zostając wiceprzewodniczącą Partii Pracy. Jej mąż Jack zajmował kilka stanowisk w lewicowych gabinetach cieni i przez sześć lat był skarbnikiem Laburzystów. Patricia Hewitt była między innymi sekretarzem ds. handlu i przemysłu oraz ministrem ds. kobiet i dopiero medialne doniesienia o niezgodnym z prawem lobbingu przerwały dekadę temu jej karierę. NCCL zerwało związki z PIE w 1983 roku a w 2014 ich ówczesny szef, Shami Chakabarti – na tyle młody, że mógłby wtedy być ich ofiarą – oficjalnie za nie przeprosił.

Brytyjski rząd rozpoczął rozprawę z PIE już pod koniec lat siedemdziesiątych. W 1978 roku policjanci weszli do domu wielu działaczy i na podstawie zdobytych w ten sposób informacji przygotowali długi raport dla prokuratury. Dzięki temu kilku członków PIE udało się postawić w stan oskarżenia ale szybko okazało się, że nie będzie to łatwe i trudno przywalić im jakimś konkretnym paragrafem. Pięciu aktywistów odpowiedzialnych za dział w ogłoszeń w Magpie usłyszało zarzuty, że swoją działalnością promowali niedozwolone kontakty pomiędzy dorosłymi i dziećmi. Inni zostali oskarżeni o to, że wysyłali pocztą materiały pornograficzne. W 1981 skazany na dwa lata więzienia został sam O’Carrol – sąd wsadził go pod zarzutem spisku wymierzonego w moralność publiczną.

Prawdziwe kłopoty PIE zaczęły się dopiero w 1982 roku. Jeden z członków PIE, Geoffrey Prime, pracował w GCHQ – brytyjskiej agencji wywiadu elektronicznego. Okazało się wtedy, że był również szpiegiem KGB. W październiku 82 roku przyznał się do szpiegowania z miłości do socjalizmu i do molestowania seksualnego dziewczynek w wieku 11-14 lat, za co został skazany na 28 lat więzienia. O sprawie zrobiło się głośno a jego związki z PIE sprawiły, że brytyjska prasa ponownie zainteresowała się tą organizacją.
W tym samym roku w szeregi organizacji wstąpił Charles Oxley, 60-letni dyrektor szkoły Hamilton College. Oxley nie był jednak pedofilem – był głęboko wierzącym Chrześcijaninem który uważał, że do zwycięstwa zła wystarczy, aby dobrzy ludzie nic nie robili. A że potrafił w przekonujący sposób pedofila udawać, to bardzo szybko zdobył zaufanie innych członków, w kilka miesięcy udało mu się nawet zostać członkiem kierownictwa. Wykorzystał je do zebrania ogromnych ilości informacji o organizacji i jej członkach, które po roku przekazał policji.

Kopia jego raportu trafiła między innymi do prawicowego posła Geoffreya Dickensa, który od jakiegoś czasu prowadził swoją prywatną krucjatę przeciwko pedofilom. Dickens ujawnił, że w raporcie Oxleya znalazło się kilka nazwisk bardzo wysoko postawionych osób i że jeśli rząd nie weźmie się na poważnie za rozprawę z pedofilami, to on nie zawaha się ich ujawnić. Nigdy do tego nie doszło ale najwyraźniej PIE nie zamierzało ryzykować. W 1984 roku PIE oficjalnie zakończyła działalność. Rozprawa z pedofilami, której się obawiali, nie miała jednak miejsca. Dopiero po latach wielu członków PIE trafiło za kraty, ale ich wyroki nie miały raczej nic wspólnego z członkostwem w tej organizacji.

Dickens w 1984 roku przygotował raport o pedofilach wśród brytyjskich elit politycznych. Jedna kopia 40-stronnicowego dokumentu trafiła do sekretarza spraw wewnętrznych a druga do prokuratury. Rok później ujawnił, że zawarte w nich były nazwiska z samego szczytu władzy a on sam otrzymywał groźby śmierci. Rząd jednak nie podjął rzuconej przez niego rękawicy i aż do jego śmierci w 1995 roku o temacie było cicho. Wrócił niespodziewanie w 2013 roku, kiedy lewicowy poseł Tom Watson poprosił Home Office o kopie jego raportu. Okazało się wtedy, że raport Dickensa w tajemniczy sposób zaginął.
Skandal, który w związku z tym wybuchł, sprawił, że przez moment o PIE znowu zrobiło się głośno. Opinia publiczna spekulowała do jakich nazwisk dotarł Dickens, że tak dokładnie go uciszono i czy członkowie PIE byli wśród „pedofilów z Westminster”, jak ochrzciła ich prasa. I chociaż dzisiaj wszystko wskazuje, że PIE była najwyżej wyjątkowo obrzydliwym marginesem ruchu LGBT, to być może – jeśli jego tekst jakimś cudem się odnajdzie – na jaw wyjdą nowe szokujące informacje.


Opublikowano

w

przez