Jak to zwykle bywa po przerżniętych – spektakularnie – wyborach wśród przegranych rozpoczął się okres rozliczeń i, na ile są do tego zdolni, introspekcji. Jak to się mogło stać? – zadają sobie to pytanie wszyscy zwolennicy OpoDemu, od nadredaktora Michnika po panią Krysię z osiedlowego korpo.
Ja, Bogu skądinąd za to dziękować, nie jestem socjologiem. Nie mam do dyspozycji sondażowni i stada fachowców od zaglądania ludziom do głów i sumień. Ale coś tam podpowiedzieć mogę.
Drodzy zwolennicy Opozycji Demokratycznej! Spory, jeśli nie przesądzający wpływ na to, że teraz płaczecie nad zwycięstwem ciemnoty i patologi jest to, że uważaliście swoich przeciwników i ich elektorat za ciemnotę i patologię. I dawaliście im to odczuć na każdym kroku.
Nie ma nic gorszego dla osoby, która zajmuje się opisywaniem rzeczywistości, niż zamknięcie się w swojej bańce informacyjnej. Mając tego świadomość starałem się utrzymywać jakiś tam kontakt z wyborcami OpoDemu, chociażby przez śledzenie ich grup dyskusyjnych. Ale jakiś czas temu zrezygnowałem z tego. Ja mam relatywnie grubą skórę, mało rzeczy jest mnie w stanie poruszyć. Ale skala jadu i pogardy, jakie się z tych grupek wylewały nawet mnie zemdliła.
I żeby nie było, zwolennicy wszystkich partii mają swoje wady. Kuce czasami są tak przemądrzałe, że zęby od tego bolą, pelikany wszędzie dopatrują się spisków i ruskich agentów, razemitki popierają partię Razem, et cetera. I owszem, każda z tych cech może zniechęcić do partii, której kibicują. Ale ośmielę się powiedzieć, że w żadnej innej partii negatywna cecha nie jest aż tak silna i aż tak irytująca jak właśnie ta lemingowa pogarda.
Przekonałem się o tym zresztą ostatnio na własnej skórze. Chrześniak miał komunię, a mój gruchot po raz kolejny postanowił się zepsuć, więc żeby nie tłuc się kilkaset kilometrów pociągiem zabrałem się ze znajomymi siostry. Takie typowe małżeństwo lemingów z klasy średniej – mieszkanie na strzeżonym osiedlu, SUV w leasingu, wakacje na Bali. Każdy takich zna. I taka pogarda dla wszystkich, którym w życiu powiodło się gorzej od nich, że w połowie drogi miałem naprawdę silną ochotę, żeby wysiąść i tłuc się dalej stopem.
Tak się zastanawiam skąd im się to wzięło i dochodzę do wniosku, że powodem jest to, że ci ludzie mają niezwykle ograniczoną wizję świata. Skoro oni są cudownymi, oświeconymi, tolerancyjnymi Europejczykami, elitą tenkraju – a przecież święcie wierzą w to, że są – to skoro ktoś śmie nie zgadzać się z ich poglądami to musi być ich dokładnym przeciwieństwem. To, że mógł po prostu dojść do innych wniosków nie mieści im się po prostu w ich małych rozumkach. Skoro nie z nami – to ciemniak, patola, faszysta i za 500 plus własną matkę by sprzedał, a co dopiero głos. I już świat wraca na właściwe tory i można po upuszczeniu w społecznościówkach napięcia dalej grzać się w blasku własnej zajebistości.
Opozycja sama jest sobie winna. Sami tego potwora stworzyli i sami go starannie karmili. Wszyscy jeszcze przecież pamiętamy lamenty, że po pięćset plus się hołoty nad morze nazjeżdża i jaśnie państwu urlopy zepsuje. A jak ktoś ma krótką pamięć, to przecież parę dni temu Bronek, który jakimś wyjątkowym chichotem historii został kiedyś prezydentem, raczył powiedzieć, że na PiS głosują ci, co nie płacą podatków.
Ja ich nawet troszkę rozumiem. Koalicja Europejska, jako zbieranina wszelkiej maści cwaniaczków z partii, które nie mają ze sobą programowo niczego wspólnego, to był poroniony projekt. Ci ludzie nie mają żadnej wizji, niczego o co chcą walczyć, poza rzecz jasna stołkami. Niczego, co mogą zaoferować swoim wyborcom. Więc przyciągnęli ich pozorną elitarnością. Głosuj na nas to będziesz hip i trendy, nie to co ta ciemnota z Podkarpacia.
W jakiś sposób to pewnie i podziałało. Ale wydaje mi się, że już przestaje. Fakt, że PiS wygrał znacznie eurowybory przy wysokiej frekwencji jest – zgaduję tutaj, ale chyba trafnie – w dużej części zasługą tego, że ludzie po prostu się wkurwili na to, że ich się od biomasy i śmieci wyzywa. I nawet ci, których polityka za bardzo nie interesuje i którzy zapewne nie poszliby w normalnych okolicznościach na wybory, tym razem się wybrali. Nie po to, żeby zagłosować na PiS – a po to, żeby zagłosować przeciwko lemingom i ich poczuciu niczym nieuzasadnionej wyższości.
Nie powiem, po mojej przygodzie z tym małżeństwem sam miałem ochotę tak zrobić. I gdyby z mojego okręgu sam Szczęść Boże nie startował, to pewnie bym tak pierwszy raz w życiu oddał głos na socjalistów. Tak mnie wkurwili.
Widzę, że część luminarzy opozycji już się o dziwo połapała. I teraz starają się tonować nastroje, nawoływać do poszanowania woli wyborców etece. Ale chyba już za późno, potwór którego wyhodowali z własnego elektoratu zaczął ich pożerać.
Pierwszy za to oberwie PSL, który nie reagował z kpin koalicjantów z „Świni plus” – i bardzo się zdziwię, jeśli przy następnych wyborach da radę się przez próg przeczołgać. Ale reszta OpoDemu też za to zapłaci. Bo chamstwo na razie dało im tylko ostrzegawczego strzała w ryj – ale jak do jesieni nie zmienią postępowania swoich wyznawców, to mogą dostać wpierdol kłonicą.