Islam ma rację co do kobiet

Winchester w stanie Massachusetts to zupełnie banalne miejsce. Ot, małe miasteczko – przedmieście, jakich w Stanach pełno. Taka typowa sypialnia dla pracującej w pobliskim Bostonie klasy średniej wyższej. Nudna zapewne tak, że poza mieszkańcami nikt nie ma pojęcia, że w ogóle istnieje.

Przynajmniej tak było do niedawna. Bo już wkrótce, mam przeczucie, ta dziura znajdzie się w samym centrum wojny kulturalnej. A wszystko przez jakiegoś geniusza zła, który porozwieszał na słupach plakaty z hasłem „Islam ma rację wobec kobiet”.

Aby zrozumieć na czym polega jego geniusz, trzeba sobie wytłumaczyć jak współczesna, zachodnia lewica postrzega świat. Otóż patrzą oni na niego przez pryzmat opresji. Na samym szczycie w ich wizji znajdują się biali, heteroseksualni, zdrowi, chrześcijańscy mężczyźni. To grupa, która ma wszystkie możliwe przywileje i której nikt nie represjonuje. Wszyscy, którzy są pod nimi – kobiety, LGBT, czarni, śniadzi, et cetera – są za to przez nich represjonowani. To, która grupa jest represjonowana bardziej jest źródłem nieustających dyskusji i kłótni, ale one chwilowo nie leżą w temacie, więc zostawimy je sobie na kiedy indziej.

Konsekwencją takiego postrzegania świata jest przekonanie, że skoro wszystkie pozostałe grupy są prześladowane przez białych mężczyzn, to są one naturalnymi sojusznikami, zjednoczonymi wspólną walką z ich opresją. Przekonanie to jest oczywiście fałszywe i często prowadzi do skądinąd komicznych nieporozumień. Jak na przykład wtedy, kiedy Kalifornia dodała demokratycznie do swojej konstytucji zakaz homomałżeńst i okazało się, że przeszła bo poparło ją 70% czarnoskórych mieszkańców stanu.

I w tym właśnie tkwi geniusz tego hasła. Z punktu widzenia lewicowca nie da się na niego zareagować właściwie. No bo i jak? Paragraf 22.

To, jak kobiety postrzega świat islamu i to, jak postrzega je współczesny, zachodni feminizm nie ma ze sobą absolutnie nic wspólnego, może poza tym, że obie te skrajności są dla samych kobiet niezwykle szkodliwe i czynią je nieszczęśliwymi. Nie da się stwierdzić, że oba te poglądy są prawidłowe, gdyż wykluczają się wzajemnie. Jeżeli zgodzimy się z tym hasłem, to siłą rzeczy stwierdzamy, że feministki się mylą. Jeżeli się nie zgodzimy – to stwierdzamy, że mylą się muzułmanie. A że obie grupy są sojusznikami w walce z białymi diabłami…

Damned if you do, damned if you don’t.

Oczywiście normalnie nie byłoby to problemem. Poglądy polityczne wynikają przecież z krytycznego myślenia. Dostajemy informacje i na ich podstawie tłumaczymy sobie jak działa i jak powinien działać świat. Dostając nową informację, która sprawia, że nasz dotychczasowy światopogląd jest sprzeczny, weryfikujemy go tak, aby znowu tłumaczył nam jak działa świat. Umiejący myśleć krytycznie lewicowiec skonfrontowany z tym problemem musiałby dojść do przekonania, że islam i feminizm są ze sobą niekompatybilne i sojusz między nimi nie jest możliwy, przynajmniej nie na długą metę.

Problem w tym, że umiejący myśleć krytycznie lewicowcy to gatunek na wymarciu. Ze świecą szukać po umownej tamtej stronie ludzi takich jak Orwell, który w młodości walczył z bronią w ręku o zwycięstwo światowego komunizmu a na starość napisał dwie książki, które do dziś służą do jego demaskacji. Ba, ci nieliczni lewicowcy, którzy zdolności krytycznego myślenia jeszcze nie zatracili, jak Joe Rogan czy Carl Benjamin, są rutynowo już zaliczani do skrajnej prawicy. Zamiast tego mamy w przerażającej części do czynienia z zombie, którym zlewaczałe do imentu uczelnie i mainstreamowe media wbiły do głowy garść dogmatów, kazały w nie wierzyć i reagować agresją na jakiekolwiek próby ich podważania. Kobiety – w zachodniofeministycznym tego słowa znaczeniu – są cacy i jak ktoś w jakimkolwiek stopniu to podważa, to jest mizoginem i faszystą. Muzułmanie są cacy i jak ktoś w jakimkolwiek stopniu to podważa, to jest islamofobem i faszystą.

W tym właśnie tkwi geniusz osoby, która wymyśliła to hasło. Skonfrontowani z nim lewicowcy, widać to po ulicznych wywiadach w lokalnych mediach, kompletnie nie wiedzą jak na niego zareagować. Czują podświadomie, że powinni się oburzyć, ale oburzając się zdradzą dogmat, że muzułmanie są cacy. Z drugiej strony jak się nie oburzą, to zdradzą dogmat, że feministki są cacy.

Damned if you do, damned if you don’t.

Mainstreamowe media jak na razie postanowiły oszczędzić swoim konsumentom podobnych wrażeń i gremialnie całą sprawę przemilczały. Ale podchwyciły ją już te fragmenty internetów, których nie pokazuje się znajomym z dobrych domów. I mam wrażenie, że już wkrótce od tego hasła i jego mutacji, jak „islam ma rację w stosunku do LGBT”, już wkrótce nie będzie się dało uciec na społecznościówkach. Co na dobrą sprawę i tak nic już nie zmieni, bo jesteśmy zbyt blisko upadku żeby dało się go jeszcze odwrócić.

Ale skoro i tak czekamy już tylko na koniec cywilizacji, to cóż szkodzi złapać popcorn i mieć chwilę rozrywki patrząc, jak lewicowcom przepalają się obwody?


Opublikowano

w

przez