Jeżeli ktoś z was spędził ostatnie dni w środku puszczy i jakimś cudem nie zauważył, to w USA właśnie trwają zamieszki po tym, gdy białemu policjantowi zdarzyło się udusić czarnoskórego mężczyznę. Jak zwykle przy takiej okazji pojawiły się oskarżenia, że amerykańska policja to banda rasistów, Ku Klux Klan w niebieskim, który strzela sobie do murzynów dla sportu. A jak jest naprawdę?
Zanim zaczniemy wyjaśnijmy sobie jedną rzecz, która w zasadzie wydaje się banalna, ale umyka wielu osobom. Policjant, aby wykonywać swoją pracę, musi czasem użyć przemocy. Musi czasami przyłożyć zatrzymywanej osobie. Musi także, jeśli zajdzie taka potrzeba, ją zabić. Policjanci nie noszą przy sobie broni po to, aby im obciążała service belt – a po to, żeby odebrać życie jeśli wszystko inne zawiedzie.
Oczywiście policjant w cywilizowanym kraju nie może sobie tak po prostu walić obywateli pałą po głowach albo strzelać im w plecy bo taka mu przyjdzie fantazja. To, kiedy policja może użyć siły jest ściśle kontrolowane prawem i regulaminami, a policjanci są rozliczani z każdego incydentu. Narracja lewicowo-liberalnych mediów, polityków i wszelkich NGOsów od rasizmu jest taka, że system ten nie działa w wypadku kolorowych. Policjanci mają wobec nich używać przemocy w sytuacjach, w których wobec białych byliby uprzedzająco uprzejmi, strzelać do nich z byle powodu – lub z powodu tego, że nie są biali – i generalnie prześladować ich na wszelkie możliwe sposoby.
A jak jest naprawdę?
Jak człowiek zacznie się przyglądać tematowi z bliska, to musi dojść do wniosku, że nie wszystko jest tak proste jak się wydaje. W większości tych głośnych przypadków przemocy policji wobec czarnoskórych po bliższym przyjrzeniu się sytuacji człowiek po prostu musi dojść do wniosku, że policjanci nie mieli innego wyjścia niż sięgnąć po broń. Przyjrzyjmy się kilku najgłośniejszym przypadkom z ostatnich lat:
Alton Sterling, 2016: 37-letni czarnoskóry mężczyzna z Baton Rouge sprzedawał na chodniku płyty CD, kiedy został zatrzymany przez policję. Podczas tego zatrzymania policjanci wpakowali w niego gdy leżał na chodniku sześć pocisków. Pozornie sprawa całkowicie jasna – rasistowska policja zastrzeliła czarnego mężczyznę który popełnił bardzo drobne wykroczenie i zostali za to uniewinnieni przez sąd. Let’s go boys, można plądrować!
To, o czym zwolennicy tezy o rasizmie policji rzadko wspominają, jest to co zaszło przed i w trakcie tego aresztowania. Policja z Baton Rouge zatrzymała Sterlinga nie za to, że sprzedawał lewe płyty, a dlatego, że dostali zgłoszenie o mężczyźnie, którego rysopis pasował do niego, grożącemu bronią jednemu z przechodniów. To kazało im od razu podejrzewać, że Sterling – który nota bene miał imponującą kartotekę kryminalną, siedział parę lat w więzieniu i w momencie tego zdarzenia był naćpany po same uszy amfą, metą, koką, opiatami i THC – może być uzbrojony i stanowić dla nich zagrożenie. Kiedy Sterling zaczął stawiać opór przy aresztowaniu próbowali go obezwładnić, a on, pomimo ostrzeżenia z ich strony, próbował sięgnąć do kieszeni, w której miał naładowany rewolwer kalibru .38. Policjanci ostrzegli go, że zaczną strzelać, a jak dalej sięgał otwarli ogień zanim zdążył go wyszarpnąć i użyć i sąd nie miał wielkich wątpliwości, że to była samoobrona.
Stephon Clark, 2018. Kolejna bardzo głośna sprawa i kolejna, która na pozór wydaje się być dowodem na rasizm policji. Policjanci z Meadowview w Kalifornii próbowali zatrzymać młodego czarnoskórego mężczyznę za wandalizm. Ten uciekł przed nimi do ogródka domu swoich dziadków, gdzie policjanci wpakowali w niego osiem kulek, w tym sześć w plecy, chociaż nie miał przy sobie żadnej broni. I obaj policjanci zostali uniewinnieni. Jasna sprawa, można plądrować, nie?
Popatrzmy na tą sprawę w szerszym kontekście. Policja z Sacramento dostała zgłoszenie, że czarnoskóry mężczyzna chodzi po osiedlu i wybija szyby w zaparkowanych samochodach. Dwóch policjantów udało się na miejsce a wsparcie zapewnił im znajdujący się akurat w okolicy śmigłowiec z Biura Szeryfa. To właśnie on namierzył Clarka, który właśnie wybił szybę w jednym z domów i patrzył do środka zaparkowanego przed nim samochodu. Kiedy Clark zobaczył policjantów zaczął przed nimi uciekać, wbiegając na podwórko domu swoich dziadków, z którymi mieszkał od czasu wyjścia z więzienia – podobnie jak Sterling także Clark miał imponującą kartotekę i pobyt za kratami na koncie. W pewnym momencie zaczął odwracać się w stronę policjantów przyjmując postawę strzelecką i trzymając jakiś przedmiot w wyciągniętych dłoniach. Przedmiot ten okazał się potem iPhonem którego ukradł swojej dziewczynie, ale cała akcja miała miejsce w nocy i policjanci wywnioskowali, że skoro zaczyna z czegoś do nich celować, to raczej na pewno jest to pistolet – więc otwarli ogień. Po tym, gdy już padł, długo zastanawiali się jak do niego podejść w bezpieczny sposób, bo przecież w końcu mógł być ranny i dać radę jeszcze otworzyć ogień.
Warto przy okazji wspomnieć o tym dlaczego Clark wycelował do policjantów z komórki. 48 godzin wcześniej wdał się w kłótnię ze swoją dziewczyną i matką jego dzieci Saleną. Ta kłótnia skończyła się ciężkim pobiciem, ale kobiecie udało się uciec z domu, schronić u sąsiadów i wezwać policję. Kiedy ta pojawiła się na miejscu Clarka już tam nie było. Wyraźnie nie spodobało mu się jednak to, że wezwała na niego gliny – w ciągu następnych 24 godzin dzwonił do niej 76 razy. Rozmawiali też na messengerze i Salena zaczęła mu grozić, że spędzi resztę życia w więzieniu i nigdy już nie zobaczy swoich dzieci. Co było całkiem prawdopodobne, bo kiedy ją pobił był na zwolnieniu warunkowym. W odpowiedzi Clark zaczął jej grozić, że popełni samobójstwo jeśli mu nie wybaczy, szukał też w internecie sposobów jak najlepiej to zrobić. Okazja nadarzyła się sama – to było klasyczne wręcz „suicide by cop”, czyli sprowokowanie policji do tego, aby zabiła nas za nas.
De’von Bailey, 2019. Kolejny mocny przykład na rasizm amerykańskiej policji. Patrol policjantów z Colorado Springs zatrzymał na chodniku 19-letniego De’vona i jego kolegę. Kiedy ten zaczął uciekać otwarli do niego ogień, trafiając go osiem razy w plecy. Narrację trochę popsuł fakt, że Bailey miał przy sobie broń, ale przecież policja nie mogła o tym wiedzieć, nie? Można rabować sklepy, nie?
Nie do końca. Przede wszystkim policja miała powody aby podejrzewać, że jest uzbrojony. Zatrzymali go bowiem po tym, gdy ktoś zadzwonił na numer alarmowy i powiedział operatorowi, że dwóch czarnoskórych chłopaków okradło go grożąc mu pistoletem. Kiedy policjanci zauważyli, że znajdujący się w tej okolicy Bailey ma wygląd zgodny z rysopisem, zatrzymali go na chodniku. W momencie kiedy jeden z policjantów powiedział, że przeszuka ich aby sprawdzić czy mają przy sobie broń jego kolega nie wytrzymał i spojrzał w jego stronę – co utwierdziło policjantów w przekonaniu, że Bailey jest uzbrojony.
W tej sprawie najczęściej powtarza się to, że Bailey został zastrzelony podczas próby ucieczki. Amerykańskie prawo jest w tym wypadku jasne – policja nie ma prawa strzelać do uciekającego podejrzanego. Jest jednak jeden ważny wyjątek, utwierdzony przez Sąd Najwyższy w sprawie Tennessee vs. Garner z 1985 roku. Policjanci mogą otworzyć ogień jeśli mają rozsądne powody aby podejrzewać, że uciekający stanowi zagrożenie dla postronnych osób lub ich samych. W tym wypadku właśnie to miało zastosowanie – policja miała istotne powody aby podejrzewać, że Bailey jest uzbrojony, a na nagraniu z ich kamer wyraźnie widać jak uciekając zaczął sięgać do kieszeni. W tym momencie policjanci otwarli ogień nie dając mu czasu, żeby ją wyciągnął i zaczął strzelać do nich.
Antwon Rose Jr., 2018: bardzo podobna sprawa do poprzedniej. Czarnoskóry 17-latek zaczął uciekać z samochodu podczas policyjnej kontroli. Tym razem wyjątkowo nie miał wcześniejszych konfliktów z prawem. Policjant strzelił mu w plecy i został uniewinniony. Teraz to już na pewno można rabować sklepy, nie?
To, co w tej historii jest zwykle pomijane, to powód dla którego policja zatrzymała samochód którym jechał Rose. 10 minut wcześniej policjanci z Pittsburgha otrzymali zgłoszenie, że ze srebrnego Chevroleta Cruze ktoś otworzył ogień do niejakiego Williama Rossa, który w odpowiedzi wyciągnął swoją klamkę i odpowiedział pięknym za nadobne. Policja szybko zatrzymała identyczny samochód w którym były dziury po pociskach. Kiedy zakładali kajdanki na jego kierowcę Rose i drugi pasażer zaczęli uciekać.
Czego policjant który go zastrzelił został uniewinniony? Po raz kolejny przez Tennessee v. Garner. Policjant miał powody aby podejrzewać, że chłopak, który ucieka z samochodu z którego dziesięć minut wcześniej dokonano driveby ma przy sobie broń. Po fakcie okazało się, że nie miał jej bo po prostu zapomniał jej zabrać z samochodu – znaleziono w nim pistolet 9mm z jego odciskami, a sam Rose miał w kieszeni pusty magazynek i ślady prochu na rękach. Inna sprawa przed Sądem Najwyższym, Graham v. Connor z 1989 roku, jasno stwierdziła, że w takim wypadku liczy się ocena policjanta biorącego udział w akcji. To, że Rose był nieuzbrojony nie miało tutaj znaczenia gdyż policjant miał rozsądne powody by podejrzewać, że jest inaczej. A nastolatek uciekał w stronę domów, co stanowiło ogromne ryzyko, że np. weźmie zakładników, co oznaczało, że stanowi duże zagrożenie dla innych. Dlatego sąd stwierdził, że policjant otwierając do niego ogień nie złamał przepisów i go uniewinnił.
Eric Garner, 2014: jedna z pierwszych takich spraw. Nowojorscy policjanci próbowali aresztować 44-letniego czarnoskórego mężczyznę za sprzedaż lewych fajek. W trakcie aresztowania jeden z funkcjonariuszy zaczął go dusić, ze skutkiem śmiertelnym. Został uniewinniony przez sąd.
Tradycyjnie już popatrzmy na szerszy kontekst. Garner został po raz pierwszy aresztowany w wieku 10 lat i do dnia śmierci nowojorska policja zatrzymywała go ok. 30 razy, zwykle właśnie za handel lewymi szlugami. W momencie tego incydentu właśnie czekał na kolejny proces. On sam był przekonany, że jest ofiarą prześladowań i miał zamiar nawet podać NYPD do sądu.
Kiedy policjanci oskarżyli go po raz kolejny puściły mu nerwy. Na nagraniu z całego zajścia widać jak zaczyna się kłócić z policjantami, przez co ci podjęli decyzję o aresztowaniu go. Kiedy próbowali nałożyć mu kajdanki Garner zaczął się wyrywać, więc oficer Daniel Pantaleo skoczył mu na plecy i założył chwyt duszący. Jak się okazało ze skutkiem śmiertelnym.
Jak wspomniałem ta sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Chwyt duszący to bardzo skuteczna metoda obezwładnienia, zwłaszcza w wypadku osoby znacznie od nas większej, ale niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwo. Przekonał się o tym Pantaleo – na filmie z tego incydentu widać, że przestał dusić Garnera po kilkunastu sekundach, kiedy ten przestał się wyrywać, ale okazało się, że jego zastosowanie wywołało u niego atak astmy, którego policjanci – nawet biorąca udział w tej interwencji czarnoskóra policjantka – nie zauważyli. Stosowania takiego chwytu zabrania regulamin NYPD, więc Pantaleo wyleciał z roboty, ale sąd uznał, że nie mógł wiedzieć o tym, że Garner ma astmę, więc został ostatecznie uniewinniony.
Atatiana Jefferson, 2019: kolejna bardzo kontrowersyjna sprawa. 28-letnia kobieta zastrzelona we własnym domu w Teksasie przez wezwaną przez sąsiada policję. W momencie zdarzenia opiekowała się swoim ośmioletnim siostrzeńcem. Przykładna obywatelka, dobra praca, żadnych konfliktów z prawem.
O sprawie Jefferson też zrobiło się głośno i też uznano ją za przykład rasizmu policji. Moim zdaniem ciąg zdarzeń, który doprowadził do tej tragedii, był po prostu tragicznym zbiegiem okoliczności. Zaczęło się od tego, że jej sąsiad zauważył, że drzwi do jej domu są otwarte. Myśląc, że to włamywacze zadzwonił na policję i dwóch oficerów ruszyło tam sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Atatiana była wtedy w domu i kiedy usłyszała podejrzane hałasy za oknem też pomyślała, że to włamywacze. Sięgnęła więc po legalnie posiadaną broń i zaczęła wyglądać przez okno próbując zlokalizować jej źródło
.
Jej pech polegał na tym, że policja z Forth Worth wysłała na tą interwencję żółtodzioba. Aaron Dean był policjantem od zaledwie półtora roku, wcześniej zajmował się głównie wystawianiem mandatów za wykroczenia drogowe. W trakcie interwencji ani on ani jego partner nie zidentyfikowali się jako policja a widząc w oknie uzbrojoną kobietę spanikował – krzyknął do niej żeby podniosła ręce do góry i wystrzelił niemal od razu, nie dając jej czasu na reakcję. Niewątpliwa wina policji – ale jakoś ciężko mi tutaj dostrzec rasizm. Sprawa Deana nadal toczy się przed sądem.
George Floyd, 2020: czyli ta sprawa o którą teraz jest tyle zamieszania. Dla przypomnienia jeżeli ktoś to ominął: czarnoskóry mężczyzna został oskarżony przez właściciela sklepu o próbę zapłaty fałszywym banknotem. Policja aresztowała go i odprowadziła do radiowozu, po czym jeden z policjantów, Derek Chauvin, rzucił go na chodnik i klęknął mu na szyi, doprowadzając w ten sposób po kilku minutach do jego śmierci.Sprawa jest świeża więc ciężko na razie cokolwiek o niej powiedzieć. Nie opublikowano jeszcze chociażby filmu z kamer noszonych przez policjantów, a one bardzo często wiele zmieniały. Moim zdaniem – ale z góry zaznaczam, że to tylko educated guess – Floyd zaczął się wyrywać, więc Chauvin rzucił go na ziemię i przygniótł kolanem czekając, aż na miejsce dotrze wsparcie. To często stosowana metoda, tyle tylko, że policjant nie zauważył, że jego noga znalazła się nie na ramieniu skutego mężczyzny, jak każe procedura, a na jego szyi. IMHO to bardziej realistyczna wersja niż to, że doświadczony policjant postanowił z zimną krwią zamordować człowieka w biały dzień, przy świadkach, z których wielu filmowało całe zajście komórkami i z włączoną kamerą na własnym mundurze. Ale jak mówię – czas pokaże, policja tego typu śledztwa prowadzi raczej dokładnie niż szybko.
Dylan Roof, 2015: sprawa zupełnie inna od pozostałych, ale w każdej dyskusji o rasizmie w amerykańskiej policji ktoś się na nią powołuje, więc warto i ją wyjaśnić. Roof jest rasistą, który próbował wywołać wojnę rasową atakując czarny kościół w Charleston i zabijając dziewięciu wiernych podczas nabożeństwa. Jego aresztowanie bardzo często jest przytaczane jako dowód na rasizm policji gdyż nie użyli w jego trakcie siły a potem nakarmili go żarciem z Burger Kinga.
Aresztowanie Roofa bywa przytaczane w takich dyskusjach właśnie w kontekście tego, że policja nie użyła siły. Zwolennicy tezy o rasizmie policjantów twierdzą, że gdyby był czarny to na pewno zostałby zastrzelony, skoro policja strzelała do czarnych popełniających dużo mniej poważne zbrodnie. Tyle, że to tak nie działa. Pewnie mało kto by płakał, jakby któryś z policjantów wyręczył wtedy stanowego kata, ale USA to nie jest Mega City One z komiksów o sędzim Dreddzie i policjanci nie są od tego, żeby wymierzać sprawiedliwość na ulicy. A gnojek, czego zapewne żałowali, nie dał im żadnego pretekstu do tego, żeby mieli użyć siły. Zidentyfikował się, podniósł łapki w górę i był bardzo grzeczny w tracie aresztowania.
Co do Burger Kinga, to jest to jedno wielkie nieporozumienie. Większość osób wyobraża sobie, że zabrali go do tej restauracji jak dzieciaka, który był grzeczny, i kupili mu hamburgera. Tyle, że tak wcale nie było. Roof był zamknięty w pokoju przesłuchań na komisariacie, gdzie czekał na to, aż przyjadą federalni, przesłuchają go i zabiorą go ze sobą. Jeden z policjantów poszedł do Burger Kinga, który był najbliższą restauracją, i kupił mu żarcie. Powody były dwa. Po pierwsze, podanie zatrzymanemu przed przesłuchaniem jedzenia i picia czy poczęstowanie go papierosem często rozwiązuje mu język. Po drugie policja nie ma prawa głodzić zatrzymanego, nie ważne jak paskudną zbrodnię popełnił. Gdyby go nie nakarmili, to jego adwokat na pewno wykorzystałby to w sądzie.
Oczywiście wszystkie opisane powyżej sprawy, choć głośne, to tylko pewien wycinek całości. I to dobrany bardzo subiektywnie – to są sprawy które kojarzę bo pisałem o nich wcześniej. A jak to wygląda w bardziej ogólnym ujęciu?
Faktem jest, że czarnoskóry mężczyzna ma nieproporcjonalnie dużą szansę na oberwanie kulki od policji w stosunku do białego mężczyzny. Ale faktem jest również to, że ma znacznie większe szanse na zostanie przestępcą. Thirteen/fifty two stało się już prawackim memem, ale samo spojrzenie w statystyki to potwierdza. Czarnoskórzy w USA stanowią ok. 13 procent populacji, ale popełniają ponad połowę wszystkich morderstw. Według statystyk z Departamentu Sprawiedliwości w 2018 roku aresztowano 495 900 osób za brutalne przestępstwa – morderstwo, gwałt ze szczególnym okrucieństwem, napad z bronią w ręku etc. 187 470 aresztowanych za nie było czarnoskórymi. Niemal 38%.
To dlaczego czarnoskórzy popełniają nieproporcjonalnie dużo zbrodni to skądinąd fascynujący temat. Ale już nie na ten tekst, który i tak mi się mocno rozrósł. Pewnie któregoś dnia o tym napiszę, ale do tego czasu musicie wiedzieć, że niewiele ma to wspólnego z poziomem melaniny w skórze czy genetyką – a bardzo wiele wspólnego z tym, że amerykańska lewica jakiś czas temu stwierdziła, że zamiast popierać nadal segregację rasową przerobią czarnych na swój żelazny elektorat.
Wracając do tematu, wiele osób nie zauważa też faktu, że statystyki są zdrowo zawyżane przez czarne gangi. Czarnoskórzy stanowią 34% ich członków, dając się pod tym względem wyprzedzić tylko Latynosom (47%) i daleko zostawiając w tyle białych (13%) i Azjatów. Dodatkowo czarne gangi są znane nie tylko ze swojej brutalności – legendarne Bloods i Crisps najlepszym przykładem – ale także ze zwierzęcej nienawiści w stronę policji. Wielu ich członków składa wręcz przysięgi, że zastrzelą każdego policjanta, który spróbuje ich zatrzymać, nawet jeśli będzie chodziło tylko o przeskoczenie samochodem na czerwonym świetle. Skoro większość ofiar policji ma związek z nieudanymi aresztowaniami to nietrudno sobie wyobrazić, że dość mocno zawyża to statystyki.
Badań naukowych o rasizmie amerykańskiej policji trochę powstało i szczerze mówiąc nie mam czasu żeby się przez nie przebijać, choć oczywiście zachęcam do tego, aby to zrobić i wyrobić sobie własną opinię. Wspomnę tutaj tylko o jednym z 2015 roku, autorstwa psychologów z Michigan State University pod przewodnictwem Josepha Cesario. Jego autorzy przeanalizowali całą kupę danych z całego kraju i doszli do ciekawych wniosków – okazało się, że szansa czarnoskórego na bycie zastrzelonym przez policję jest taka sama niezależnie od tego, czy policjant biorący udział w interwencji jest biały czy czarny. Jego autorzy doszli do wniosku, że w hrabstwach, w których większość brutalnych zbrodni jest popełnianych przez białych sprawców to właśnie biali mają największe szanse na bycie zastrzelonymi przez policję i odwrotnie – tam, gdzie większość przestępców jest czarna tam większość ofiar policji jest czarna. Ich badanie przeszło przez cały proces naukowych recenzji i zostało opublikowane w uberprestiżowym periodyku Proceedings if the National Academy of Sciences. Wywołało to furię amerykańskiej lewicy i zawodowych bojowników z rasizmem, ale o ile wiem, to nikt na razie nie dał rady podważyć jego wyników.
Powoli zbliżam się do końca piątej strony maszynopisu, więc wypadałoby w końcu odpowiedzieć na zadane w tytule pytanie. Temat rzekomego rasizmu amerykańskiej policji jest bardzo skomplikowany a ja zajmowałem się nim jedynie pobieżnie, w ramach obowiązków zawodowych, ale wszystkie dane i argumenty jakie widziałem sugerują, że nie, amerykańska policja to nie są rasistowskie świnie.
Teraz tylko wystarczy przekonać o tym tych, którzy właśnie rabują z amerykańskich sklepów telewizory i konsole. Łatwizna.