Ostatnio w USA miały miejsce dwie tragiczne w skutkach masowe strzelaniny. Lewica postanowiła wykorzystać obie do dalszego wpychania obywatelom do mózgów swojej rasistowskiej narracji. Tyle tylko, że w obu wypadkach przeszkodziły im w tym fakty.
Pierwsza z tych strzelanin miała miejsce w stanie Georgia niecały tydzień temu. Sprawca wszedł do salonu masażu w pobliżu miasta Acworth, gdzie zastrzelił cztery osoby -trzy kobiety i mężczyznę – i zranił kolejną. Następnie pojechał do Atlanty i w kolejnym takim przybytku zastrzelił trzy kobiety. Zanim policjanci zabezpieczyli miejsce tej zbrodni dostali zgłoszenie, że do kolejnej strzelaniny doszło w spa po drugiej stronie ulicy, gdzie znaleźli zwłoki kolejnej kobiety. Na podstawie monitoringu zidentyfikowali samochód sprawcy i dowiedzieli się, że jest on wyposażony w tracker GPS. Dzięki temu udało się przygotować na niego zasadzkę i go aresztować.
Zwykle w pierwszych godzinach po takich zdarzeniach panuje straszny chaos informacyjny i nikt za bardzo nie wie co się w ogóle stało. W tym wypadku dość szybko wyszły jednak na jaw dwie rzeczy: to, że sprawca był biały a większość jego ofiar, 6 z 8, to były azjatyckie kobiety. To wystarczyło lewicy, aby twierdzić od razu, że na pewno motywował go rasizm, który u wszystkich białych ludzi jest przecież wrodzony, oraz równie typowa dla białych rasowa supremacja. Tym bardziej, że teraz w USA trwa fala rasistowskich ataków na Azjatów, a już zwłaszcza na azjatyckie kobiety.
Te ataki to skądinąd dla lewicy jest trudny orzech do zgryzienia. Nie tylko dlatego, że nie przepadają za Azjatami, którzy radząc sobie pod każdym dającym się zmierzyć względem lepiej od białych psują im narrację o rasizmie amerykańskiego systemu. Tego, że jest problem z rasistowskimi atakami na nich nie da się ukryć, według organizacji Stop AAPI Hate w 2020 roku wobec Azjatów doszło do 3800 rasistowskich incydentów, od wyzwisk i przepychanek po pobicia, a większość ofiar to były kobiety. To o 1200 więcej niż w 2019 roku. Lewica oczywiście ochoczo wykorzystała ten fakt aby atakować Trumpa i oskarżać go o to, że te ataki zostały wywołane jego ostrą retoryką wobec Chin i ich odpowiedzialności za pandemię, co skądinąd zostało bardzo szybko podchwycone przez chiński aparat propagandy.
Dość szybko jednak pojawił się pewien problem. O ile wiem nie ma statystyk dotyczących rasy osób, które atakują Azjatów, albo mi się nie udało ich znaleźć, ale coraz więcej osób zauważało, że przy kolejnych co głośniejszych sprawach, zwłaszcza zarejestrowanych przez kamery, będący ich sprawcami biali supremacjoniści są jakoś tak zbyt mocno opaleni. Murzynom rasizmu wypominać nie ma jak, to w końcu najbardziej żelazny elektorat lewicy. Więc ton poświęconych tym atakom wypowiedzi od razu się zmienił – lewicowi luminarze zaczęli nagle twierdzić, że „to skomplikowane” i z troską pochylać nad tym, co dzieli Murzynów i Azjatów. Do łez rozśmieszyła mnie jedna z lewackich gadzinówek która w felietonie wprawdzie przyznała, że to nie biali a czarni biją żółtych, ale i tak obwiniła o wszystko białych jako tych, którzy poróżnili czarnych i żółtych ze sobą.
Po morderstwach w Georgii dawna narracja o tym, że biali z powodu Trumpa biją żółtych, na moment odżyła. Nawet gdzieś się dogrzebali, że sprawca wrzucił na socjale mema o Kung Flu. Szybko jednak pojawił się problem –Robert Aaron Long, przyznał się do winy i zaczął mówić. Stwierdził, że jego motywem nie był wcale żaden rasizm a jego uzależnienie od seksu. W USA prostytucja jako taka jest z nielicznymi wyjątkami nielegalna, więc tamtejsze spa czy centra masażu to często przykrywka dla zgoła innych usług. Tak właśnie miało być w tym przypadku. Sprawca starał się wyleczyć swoje uzależnienie, był nawet na jakiejś terapii w zamkniętym ośrodku, ale co chwila się łamał i wyskakiwał do tych przybytków na szybki numerek. Postanowił więc rozwiązać problem radykalnie aby więcej nie wodziły go na pokuszenie.
Oczywiście w żaden sposób nie usprawiedliwiam tego gnojka i nie zapłaczę jak sędzia zdecyduje, że spędzi resztę swojego marnego życia w więzieniu. Ale jego wyznanie znowu lewicy narrację skomplikowało. Początkowo argumentowali, że kłamie bo za zwykłe morderstwo dostanie dożywocie a za zbrodnię z pobudek rasistowskich dostałby czapę, ale eksperci od prawa wyjaśnili szybko, że w Georgii faktycznie zwykłe morderstwo nie jest zagrożone śmiertelnym zastrzykiem, ale od tej zasady jest tyle różnych wyjątków, że jak sędzia chciałby kogoś zutylizować to i tak mu się to uda. Próbowali też narracji zaproponowanej przez jakąś antyrasistowską aktywistkę, że zastrzelił te kobiety bo postrzegał Azjatki w nadmiernie seksualny sposób, co też miało być winą białej supremacji, ta jednak nie chwyciła. Teraz więc obowiązuje narracja, że może i on nie był rasistą, ale policja z rasistowskich pobudek próbuje go usprawiedliwiać.
To skądinąd też jest grubsza manipulacja. Powtarzane do wyrzygu słowa, że „miał zły dzień”, z sugestią, że to niby tłumaczy to co zrobił, faktycznie padły z ust Jaya Bakera, który w biurze szeryfa hrabstwa Cherokee robi za rzecznika prasowego. Tyle tylko, że to nie było żadne usprawiedliwienie. Zapytany na konferencji prasowej o motywy Longa Baker po prostu zrelacjonował to, co ten powiedział im podczas przesłuchania. I to właśnie Long stwierdził, że zaatakował bo miał zły dzień, w którym dręczące go pokusy były wyjątkowo mocne. Trzeba naprawdę dużo złej woli żeby uznać, żeby uznać, że próbował go usprawiedliwiać – ale lewicy w snuciu narracji takie szczegóły jakoś szczególnie nie przeszkadzały. A tym razem idzie im to tak sprawnie, że nie zdziwię się, jak ten Bogu ducha winny policjant wyleci za to z roboty.
Trudniej im idzie za to w wypadku sprawcy drugiej strzelaniny, do której doszło w supermarkecie w Boulder w stanie Kolorado. Tam sprawca wyciągnął na parkingu skróconą wersję AR-15 i zaczął walić do przypadkowych klientów, po czym wszedł do środka i kontynuował masakrę. Ostatecznie zabił 10 osób, w tym pierwszego z interweniujących policjantów, po czym sam oberwał w nogę, poddał się i został aresztowany.
Dość szybko do mediów wyciekło nagranie czy też zdjęcie przedstawiające moment jego aresztowania. I od razu w mediach głównego ścieku pojawiły się raporty podkreślające, że jest biały. Zaraz za mediami do ataku ruszyła „brygada niebieskich ptaszków” z Twittera. I znowu pojawiła się narracja, że zabił bo jest biały, a biały to jak wiadomo zło najgorsze. Dodatkowo tradycyjnie już w takich wypadkach pojawiły się też oskarżenia, że skoro był biały, to policja strzeliła mu tylko w nogę – lewica z uporem godnym lepszej sprawy nie przyjmuje do wiadomości, że życie to nie gra komputerowa i strzały w nogę bywają równie śmiertelne jak strzały w korpus – a gdyby był czarny czy brązowy to strzelaliby tak, aby zabić.
Swoją drogą ja się zastanawiam jak oni to sobie wyobrażają. Facet dopiero co rozwalił dziesięć osób a powstrzymujący go policjanci ryzykowali własne życie – bo przecież ranny w nogę dalej może strzelać i zabijać – żeby tylko przypadkiem nie zrobić koledze po pigmencie nadmiernej krzywdy? Nie muszę tłumaczyć, że to bzdura. Trafienie z pistoletu w cel wielkości człowieka wcale nie jest takie łatwe, zwłaszcza gdy adrenalina buzuje w żyłach i człowiek boi się, że sam zaraz kulkę dostanie. Obstawiam, że trafili go w nogę przypadkiem. A nie zastrzelili go, bo rzucił broń, podniósł grzecznie łapki w górę i zaczął krzyczeć, że się poddaje. Wbrew temu, co twierdzą lewackie gadzinówki, prawo dość dokładnie reguluje w USA to kiedy policjant może strzelać. Upraszczając nieco może to zrobić, kiedy ktoś stanowi bezpośrednie zagrożenie dla życia jego lub postronnych osób. Nieuzbrojony człowiek z rękami w górze takiego zagrożenia nie stwarza. Podejrzewam, że niejeden z obecnych na miejscu policjantów miał ochotę zabawić się w sędziego Dredda i od razu wykonać na nim wyrok, tym bardziej, że ten przecież przed chwilą rozwalił im kumpla. Ale jakby któryś z nich faktycznie w takiej sytuacji pociągnął za spust, to sam beknąłby za morderstwo i właśnie to, a nie jakaś mityczna solidarność białych rasistów sprawiło, że koleś jest jeszcze żywy.
Tak czy siak problem pojawił się wtedy, kiedy policja ujawniła dane osobowe tego sprawcy. Sami przyznacie, że Ahmad Ak Aliwi Alissa nie brzmi jak typowe nazwisko białego suprematysty. Szybko zresztą okazało się, że nie jest to przypadek i kolo jest imigrantem z Syrii. Równie szybko wyszło też na jaw, że jest głęboko wierzącym muzułmaninem, nie lubi Trumpa i Republikanów i do tego lubi krzyczeć, że jego pobratymcy padają ofiarami islamofobii. No i zonk, co tu teraz z tym fantem zrobić?
Sprawa jest na razie na tyle świeża, że jeszcze lewica nie ustaliła kolejnej narracji i przyglądanie się temu jak próbują jest skądinąd fascynującym zajęciem. Jak na razie na prowadzenie wysuwa się postulat żeby o nim nie mówić i nie dawać mu sławy gdyż to spowoduje pojawienie się naśladowców. Postulat skądinąd słuszny, od dawna wiele osób uważa, że jednym z powodów popularności w USA masowych strzelanin jest to, że ich sprawcy z dnia na dzień stają się gwiazdami. Tyle tylko, że ci sami którzy teraz to postulują jeszcze niedawno, kiedy wszyscy myśleli, że jest biały, gardłowali o nim na prawo i lewo.
Drugą popularną taktyką jak na razie okazuje się pozorne przyznanie do błędu, coś w stylu: wicie rozumicie, faktycznie nasz błąd, ale łatwo się pomylić bo to przecież biali dokonują większości masowych strzelanin. Co jest prawdą z technicznego punktu widzenia, ale w tym wypadku mocno mylącą. Owszem, w bodajże 6 na 10 przypadków sprawca masowej strzelaniny faktycznie jest biały, ale przecież biali stanowią ok. 60% amerykańskiego społeczeństwa. W wypadku innych ras liczba sprawców też jakoś drastycznie od ich procentowego udziału w populacji nie odbiega.
Z wartych odnotowania przypadków trzeba tutaj wspomnieć o kongresman Ilhan Omar. Dla mniej znających amerykańską scenę polityczną Omar to skrajnie lewicowa kongresman z Minnesoty, która jako dziecko przybyła do USA z Somalii i zamiast być wdzięczną Ameryce za to, że ją przygarnęła, dała jej bezpieczne i dostatnie życie, a nawet dopuściła do współrządzenia, to szczerze tej Ameryki nienawidzi i robi wszystko, żeby zniszczyć ją od środka. Tym razem po wybuchu tej afery wyskoczyła na Twittera i zaczęła gardłować, że wszyscy mówią, że sprawca jest Syryjczykiem, a jakby był biały to nikt by nie mówił, że jest biały. Biorąc pod uwagę co działo się wcześniej jest to tak głupia strategia obrony, że aż mi dech zaparło, ale trzeba przynajmniej docenić kreatywność. Tą wykazało się też to gówno w bejsbolówce Michael Moore, który palnął, że dokonanie masowej strzelaniny przez Syryjczyka świadczy, że ten świetnie się zasymilował w amerykańskiej kulturze. Tak jakby Syria była oazą bezpieczeństwa i niewinni ludzie nie ginęli w niej od kul.
Oczywiście to dlaczego lewicy tak zależy na przypisaniu każdemu białemu, oprócz oczywiście marksistowskiej chęci zniszczenia cywilizacji zachodu. Mniejszości etniczne to w USA żelazny elektorat lewicy. Równocześnie jednak członkowie tych mniejszości znacznie wolniej od białych diabłów przyswajają obyczajowe nowinki i nadal są przeciętnie bardziej konserwatywni. Im bardziej lewica odjeżdża w stronę walki o prawa elgiebetów czy transów, tym więcej członków tych grup zaczyna przekonywać się, że może jednak warto zagłosować na prawicę. W 2020 roku Trump, z którego lewica i media przez cztery lata robiły racist in chief, zyskał więcej głosów od przedstawicieli wszystkich mniejszości niż w 2016, a i wtedy przecież osiągnął wśród nich znakomity jak na Republikanina wynik.
Inne wybory pokazują to samo zjawisko i w kilka pokoleń, jeśli trend się nie odwróci, popieranie przez mniejszości Demokratów wcale nie będzie tak oczywiste jak jest teraz. Narracja o białym rasizmie wydaje się być desperacką próbą odwrócenia tego trendu bez rezygnowania z promowania obyczajowej degeneracji. Patrzcie, mówią, każdy biały najchętniej by was powystrzelał, a prawica by mu za to przyklasnęła. I tylko my Demokraci chcemy im w tym przeszkodzić, więc nie czepiajcie się nas o miłość do mężolubników tylko na nas karnie głosujcie. W końcu wasze życie od tego zależy!
To, czy taka strategia się sprawdzi, pozostaje kwestią otwartą. Sądząc po ilości negatywnych reakcji na te ostatnie błędy w narracji i wywołanych nimi kpin, także ze strony przedstawicieli mniejszości, mam nieśmiałą nadzieję, że jednak nie.