Wczasy w Bułgarii były luksusem w czasach PRL-u, a obecnie są okazją do zażycia odrobiny słońca za niezbyt duże pieniądze. Jednak poza plażami nad Morzem Czarnym, w Bułgarii toczy się normalne życie. W Sofii, czterysta kilometrów od czarnomorskich kurortów, już drugi rok trwają protesty.
Pociąg z Belgradu do Sofii jest sławny wśród mieszkańców Bałkanów. Dosłownie wszyscy odradzali mi ten środek transportu. Jeździć nim miało szemrane towarzystwo, spóźnienia miały być raczej normą, niż wyjątkiem, a na dodatek wagony wyglądać miały tak, jakby pamiętały jeszcze czasy przed Todorem Żiwkowem.
Nie było aż tak źle. Składy nie mogły niczym zaskoczyć kogoś, kto przejeździł swoją dawkę kilometrów pociągami TLK. Spóźnienie również było w granicach przyzwoitości, bo wyniosło tylko godzinę. W podróży towarzyszyły mi dwie koreańskie studentki1 i dwójka licealistów z Jagodiny. Faktem jest, że w sąsiednich przedziałach było różnie. Chodzi zwłaszcza o grupę ludzi, którzy wsiedli w Pirocie i chwilę potem zajęli się rozkręcaniem pociągu i upychaniem wszędzie paczek papierosów. Później, po pozorowanej „kontroli” dokonanej przez bułgarskich celników, wyciągnęli z kryjówek swoje skarby i wysiedli w Dragomanie. Przemyt traktuję jednak jako naturalną reakcję obronną społeczeństwa na cła, akcyzy i podatki, dlatego nie przeczytacie tutaj słów potępienia dla tych ludzi.
Wszystko byłoby więc w najlepszym porządku, gdyby nie fakt, że maszyniście „zapomniało się” włączyć ogrzewanie. A że na zewnątrz było gdzie około minus dziesięć-minus piętnaście stopni, to dziesięć godzin podróży nie było przyjemnością. Mimo że miałem na sobie koszulę, sweter, gruby, wełniany płaszcz, a do tego śpiwór, to i tak po przejażdżce dochodziłem do siebie przez cały następny dzień.
Było to o tyle utrudnione, że w Sofii akurat mocno śnieżyło. Zwiedzanie miasta było więc utrudnione. Na całe szczęście stolica Bułgarii nie jest szczególnie bogata w zabytki czy ciekawe miejsca, dlatego też spacer nie był szczególnie długi i mogłem szybko wrócić do ogrzewania się.
Zapewne również z powodu mrozu mizernie wyglądało miasteczko namiotowe przed sofijskim parlamentem. Właściwie, to pikietujący powinni pomyśleć o zbudowaniu czegoś na stałe, bo poziom zadowolenia z polityków jest w Bułgarii podobny jak w Polsce, a protest trwa już ponad rok. O bułgarskiej polityce i kilku premierach tego kraju pisałem już wcześniej. W 2009 roku władzę zdobył Bojko Borisow. Ten były strażak nie wygląda jak przeciętny szef rządu.
Jeden z kierowców miał o nim wyrobioną opinię: „dużo tu (pokazując na biceps), mało tu (pokazując na głowę)”. Borisow, zarabiający na życie jako wykładowca Akademii Policyjnej i właściciel agencji ochroniarskiej, zdobył popularność jako sekretarz stanu w MSW w rządzie cara Symeona. Wizerunek twardego szeryfa, który bezwzględnie walczy z korupcją, dopełniony był sportowymi pasjami Borisowa. Był on zawodnikiem, a następnie sędzią i trenerem karate, a do dzisiaj gra amatorsko (w trzeciej lidze) w piłkę nożną2. To wszystko przyniosło również efekty uboczne w postaci fali dowcipów na jego temat. Były to często przeróbki znanych i u nas żartów o Chucku Norrisie. Borisow miał więc potrafić usunąć kosz z pulpitu Windowsa, a kobiety dzielić się miały na dwa rodzaje: te, które chcą przeżyć noc z bułgarskim premierem i te, które chcą przeżyć ją po raz kolejny.
W 2005 roku nasz bohater został wybrany do parlamentu, jednak po roku musiał zrzec się mandatu, by móc zostać burmistrzem Sofii. Chcąc zdyskontować swoją popularność, Borisow w tym samym roku założył partię GERB (pol. „herb”, ale też skrót od „Obywatele na rzecz europejskiego rozwoju Bułgarii”). Trzy lata później wygrał wybory parlamentarne i stworzył rząd mniejszościowy.
Mimo pewnych sukcesów, w lutym 2013 roku rozpoczęły się protesty wywołane między innymi wysokimi cenami energii, niskim standardem życia i skandalami korupcyjnymi. Efektem tego były przyspieszone o kilka miesięcy wybory, w których co prawda GERB znowu był pierwszy, jednak, jako że nie potrafił stworzyć rządu, stracił władzę na rzecz socjalistów. Ci, po długich negocjacjach, utworzyli koalicję z mniejszością turecką, wspieraną w parlamencie przez… nacjonalistów z Ataki (to się nazywa „tęczowa koalicja”!).
Mimo zmian u władzy, protesty jak trwały, tak trwają. Trudno się dziwić, Bułgaria zacięcie walczy z Rumunią o tytuł najbiedniejszego państwa UE. Kiedy po upadku komunizmu otworzono granice, kraj stracił prawie 20% ludności. Bułgarzy wyjeżdżają nie tylko do Europy zachodniej, ale też choćby do Turcji, która dynamicznie rozwija się w ostatnich latach.
Niektórzy jednak widzą szansę na życie w Bułgarii. Tak, jak jeden z kierowców, który zatrzymał się w okolicy przejścia w Kapitan Andreewo. Ten Francuz (o ormiańskich korzeniach) przeniósł z Lyonu do Pazardżiku swoją fabrykę ciastek, by uciec przed szaleństwami Francoisa Hollande’a i „komunistyczną mentalnością” swoich rodaków. Jak widać, jeszcze nie wszystko stracone. Ex oriente lux!
1Informacja dla planujących kiedyś podróż tą trasą: dziewczyny zapłaciły za bilet z Belgradu do Sofii ponad 2000 dinarów (1€=115RSD). Ja za odcinek do ostatniego serbskiego przystanku (Dmitrovgradu) dałem połowę tej sumy. Po bułgarskiej stronie dałem zaś konduktorowi 5 lewa (2,5€). Jako że nie dostałem w zamian żadnego kwitu, więc formalnie była to chyba łapówka. Moja pierwsza w życiu. Wcześniej, dzięki niewinności wypisanej na twarzy i znajomości rosyjskiego, udało mi się bez płacenia przejść nawet przez osławioną granicę Naddniestrza.
Najbliżej zaś zapłacenia byłem wcześniej w pociągu z Symferopola do Lwowa, kiedy milicjant chciał w nieformalny sposób zakończyć kwestię picia przeze mnie piwa. Przesadził jednak z blefem i kiedy zagroził, że z mandatem nie będę mógł przez trzy lata wjechać na Ukrainę, postanowiłem zaryzykować. Prośba o wypełnienie formularza przyniosła zamierzony skutek – chyba nikomu nie chce się wypełniać rubryczek przez pół godziny, żeby całą kasę zgarnął z tego fiskus. Funkcjonariusz poczerwieniał więc, pomruczał chwilę, a potem rzucił długopisem i poszedł szukać innych frajerów.Wróć.
2W 2011 roku zdobył 40% głosów w plebiscycie na najlepszego piłkarza Bułgarii. Nie przyjął jednak nagrody mówiąc, że głosujący protestowali w ten sposób przeciw fatalnej sytuacji w krajowym futbolu.Wróć.