Agata Napiórska – Zwykłe życie wielkich ludzi

Rozmowa z Agatą Napiórską, dziennikarką, redaktor naczelną magazynu „Zwykłe Życie”, tłumaczką książki „Codzienne rytuały” Masona Curreya.

Jesteś tłumaczką dość nietypowej książki historycznej.
To prawda. Nosi tytuł „Codzienne rytuały” i pokazuje słynnych ludzi przez pryzmat ich codziennych przyzwyczajeń i rytuałów. To bardzo motywujące historie, uniwersalne i aktualne. Doba ma 24 godziny i to, jak sobie zorganizujemy ten czas, zależy od nas samych. To jest takie trochę podglądanie. Książka pozwala zajrzeć do gabinetów, pracowni, sypialni i kuchni największych światowych umysłów. Przedstawia 161 osób.
Wszystkie to postacie historyczne, bardzo istotne dla naszej cywilizacji. Czy coś tych ludzi łączy?
 
Nieważne, jakie mieli metody pracy, sposoby, nawyki i w jakim czasie żyli. Wszyscy mniej lub bardziej poświęcili swoje życie pracy i bardzo, bardzo ciężko pracowali na to, co osiągnęli.
Ówcześni górnicy mieli chyba inne zdanie. 
 
Książka skupia się na ludziach, którzy musieli sobie sami zorganizować czas, żeby coś tworzyć. Nie ma tutaj historii osób, które przychodzą do pracy i ktoś im daje zadanie do wykonania. Oczywiście niektórzy – tak jak Franz Kafka – chodzili do biura. To im w jakiś sposób systematyzowało i układało dzień, bo wiedzieli, ile mają czasu na swoje twórcze działania, ale celem tej książki jest pokazanie osób, które coś jednak tworzyły: pisarzy, malarzy, filozofów, kompozytorów, polityków
.
Jakieś schematy, które się powielają? Ja wychwyciłem dwa. Nocne marki, których życie było kompletną degrengoladą, i ułożeni, porządni obywatele, którzy budzili się o 6.00 i kładli o 22.00. Ci z kolei zajmowali się poważnymi rzeczami.
Są też przypadki pośrednie oraz osoby, które ciężko pracują nocami, a śpią za dnia. Albo przykłady przemian, m.in. japońskiego pisarza Harukiego Murakamiego. Wcześniej prowadził pub, sporo pił i palił, ale postanowił przestawić się na zdrowy styl życia. Zaczął wstawać o piątej, biegać, pływać i bardzo wcześnie chodzić spać. Całkowicie poświęcił się pracy i zrezygnował z życia towarzyskiego. Jego przyjaciele wielokrotnie mu to wyrzucali, ale on stwierdził, że najważniejsze jest to, co może dać światu, czyli kolejne książki. Na tym mu zależy.
Ciągle szukam schematu. Kto ma większe szanse ze swoim systemem pracy osiągnąć efekty na polu naukowym, a jaki system pracy umożliwia sukcesy artystyczne?
 
Moim zdaniem książka nie daje odpowiedzi na to pytanie. Nie ma jednego systemu, którego moglibyśmy się trzymać. Istotne są nawyki. Pisarka Gertrude Stein twierdziła, że wystarczy jej pół godziny pisania dziennie, bo w ciągu życia i tak sporo napisze. Stephen King nie kończy pracy, jeśli nie osiągnie dziennego limitu 2000 słów. Ciekawy system miał Anthony Trollope. Napisał w życiu 47 powieści i 16 innych książek. Codziennie siadał przy biurku o 5.30 rano i nie litował się nad sobą. Pisał z zegarkiem położonym na biurku i wymagał od siebie 250 słów na kwadrans. Poświęcał pisaniu trzy godziny dziennie i każdy następny dzień zaczynał od tego, że przez pół godziny czytał to, co napisał poprzedniego dnia, po czym dwie i pół spędzał jeszcze na pisaniu. Jeżeli skończył książkę w trakcie tych trzech godzin, wkładał papier do maszyny i zaczynał następną.
Bije Kinga na głowę!
 
Na to wychodzi. Jego matka, która musiała utrzymywać całą rodzinę, schorowanego męża i kilkoro dzieci, po pięćdziesiątce stwierdziła, że też chce się zająć pisaniem. Wstawała codziennie o 4.30 i pracowała przez dwie godziny. O ósmej jeszcze robiła wszystkim śniadanie. Tytan pracy.
Nuda. Przejdźmy do ekscentryków. Jeden z nich pobudzał się do działania, dotykając stref intymnych.
 
Thomas Wholfe zauważył, że masturbacja wzmaga jego kreatywność. Nawet nie chodziło tu o doznania seksualne, bardziej o odprężenie i skupienie. Inny bohater tej książki, belgijski powieściopisarz Georges Simenon, przyznaje, że w ciągu życia przespał się z dziesięcioma tysiącami kobiet.
A Lautrec?
 
Pracował w nocy i faktycznie jednocześnie imprezował w najlepsze. Nic dziwnego, że rozgłos przyniosło mu ukazanie paryskiego nocnego życia epoki fin de siècle. Jego praca polegała częściowo na tym, że po prostu rozbijał się od baru do baru, a balangi kończył o ósmej rano. Mówił otwarcie: „Podejrzewam, że wytrzymam do czterdziestki”. Ale udało mu się tylko do 36 lat.
Przeliczył się. Karol Marks?
 
Marks żył w biedzie i…
Nie zarobił pensa przez całe swoje życie.
 
Ale był całkowicie oddany pracy.
Facet, który nie zarobił grosza przez całe życie, napisał książkę o kapitale.
 
Gdyby pracował, zapewne nie napisałby tej książki, bo nie znalazłby na to czasu.
 
A miliony ludzi dożyłyby późnej starości.
 
Chodził codziennie do British Museum, gdzie przesiadywał od 9.00 aż do zamknięcia o 19.00, a potem pracował dalej do nocy, paląc papierosa za papierosem. Marnie jadł, marnie spał.
Rodzina musiała być wniebowzięta.
Zdaje się, że jedno z jego dzieci umarło z głodu, biedy i zimna.
Mozart. Człowiek, który – wbrew obiegowej opinii – wcale nie umarł w biedzie, tylko jako bardzo bogaty człowiek. Tytan pracy. 
 
No właśnie.
Upada mit „Amadeusza” Miloša Formana, który pokazuje go jako utracjusza.
 
Miał prawdziwego bzika na punkcie włosów. Zawsze musiał mieć je ułożone już przed szóstą rano, a do siódmej był już w pełni ubrany. Do 9.00 komponował. Między 9.00 a 13.00 udzielał lekcji, co na początku kariery pozwalało mu się jakoś utrzymać. Potem jadł lancz, chyba że ktoś go gdzieś zapraszał, a jeśli nie miał koncertu, komponował do 21.00. Później odwiedzał Konstancję, z którą – jak wiadomo – były różne problemy. Wracał o 22.30 lub 23.00 i szedł spać.
Matka Konstancji go nie lubiła.
 
Nienawidziła go i uważała za ladaco, a on tymczasem był bardzo porządnym facetem. Pisał, że ma tyle pracy, że czasem pochłania go całkowicie. I wcale nie przesadzał. W końcu praca go zabiła.
Hemingway. 
 
Jak wiadomo, nie wylewał za kołnierz, ale mimo to zawsze wstawał o 5.30 – nieważne, do której imprezował. Zawsze wstawał tak wcześnie i był gotowy do pisania. Mówiło się, że zanim zabrał się do pracy, ostrzył swoje 22 ołówki. Tymczasem on sam powiedział w wywiadzie dla „Paris Review”, że nie wie, czy kiedykolwiek posiadał 22 ołówki naraz i że żadnych ołówków nie ostrzy. Natomiast najbardziej lubił pisać na stojąco. Miał wysoko postawiony pulpit, a na nim maszynę i to mu w jakiś sposób pomagało się skupić.
Jego postać łamie schemat, że imprezowy styl pracy powoduje spanie do południa.
On był tak nastawiony na sukces, że wstawał o 5.30. Nawet jeśli poprzedniej nocy pił do późna. Jego syn Gregory wspominał, że ojciec był odporny na kaca. Zawsze wyglądał dobrze, jakby spał dziecięcym snem z czarną opaską na oczach i w dźwiękoszczelnym pokoju.
Jak autor tej książki dotarł do tych wszystkich informacji?
 
Prześledził cały ogrom tekstów źródłowych. Dlatego książka ma około 500 przypisów. Z tymi postaciami, które jeszcze żyją, częściowo udało mu się porozmawiać, chociażby przez maile lub telefon. Do tego lektura niezliczonej ilości dzienników, biografii, autobiografii tych osób i wywiadów z prasy. Zadaniem tej książki jest pokazanie, że rytuały i nawyki porządkują życie, pozwalają zabrać się do pracy, skupić i lepiej zorganizować sobie czas. W wypadku wspomnianego już Franza Kafki i jeszcze kilku osób przedstawionych w tej książce codziennością była normalna praca na etat.
Kafka w czasie pracy tworzył w ukryciu.
 
Tak, w ukryciu pisała też Jane Austen, która miała o tyle łatwiej, że jej matka i siostry zajmowały się domem. Ona sama nie miała wielu obowiązków. Siedziały razem w pokoju, ona pisała, a reszta zajmowała się robótkami ręcznymi. Gdy ktoś wchodził, Austen momentalnie zakrywała te karteczki i także zabierała się do robótek. Bardzo ciekawie pracował Vladimir Nabokov. „Lolita” powstała na tylnym siedzeniu jego samochodu, kiedy jeździł po Stanach. Co ciekawe, pisał tę książkę częściami, układał je w biurowych pudełkach i dopiero potem z fragmentów konstruował całą powieść. Agatha Christie potrafiła pracować gdziekolwiek. Z kolei Truman Capote pisał tylko w pozycji horyzontalnej, na leżąco.
Brzuchem w dół czy w górę?
 
W górę. Patricia Highsmith musiała mieć w łóżku popielniczkę, pączka, papierosy, kawę. Stroniła od ludzi, ale miała silne relacje ze zwierzętami. Hodowała ślimaki i szmuglowała je przez granicę.
Ślimaki?
 
Przeprowadzała się do Francji i nie chciała zostawić swoich winniczków w Anglii. Żeby je ocalić, chowała je pod biustem i po kilkanaście przerzucała przez granicę. Bez nich nie mogła tworzyć.
Ciekawy przypadek to Dickens. Majętny człowiek, który pisał o olbrzymiej biedzie okresu, w którym żył.
Potrzebował absolutnej ciszy, w związku z czym w gabinecie w jednym z jego domów zainstalowano dodatkowe drzwi, które miały tłumić dobiegający z zewnątrz hałas. Jego miejsce pracy musiało być precyzyjnie zaaranżowane. Biurko umiejscowione przy oknie. Na biurku potrzebne do pisania materiały: gęsie pióra i koniecznie niebieski tusz. Pracował w ściśle określonych godzinach, niczym urzędnik miejski.
Paradoks: biedny Marks, który pisał o pieniądzach, i bogaty Dickens, który opisywał biedę.
 
To prawda. Jeśli zaś chodzi o punktualność, to sztandarowym przykładem jest też Immanuel Kant. Mówiono, że według jego spacerów można było regulować zegarki. Regularnie wychodził z domu o tej samej godzinie. Bardzo rzadko opuszczał Królewiec i właściwie najdalej wyjeżdżał nad morze, kilka godzin drogi od domu. W ogóle jego życie wydawało się niezwykle monotonne. Bardzo regularne i uporządkowane.
Poszukajmy szaleństwa. Andy Warhol? 
 
Tak. On był wariatem. Codziennie rano dzwonił do swojej przyjaciółki i zdawał jej relację z poprzedniego dnia. Opowiadał o tym, co mu się wydarzyło, o ludziach, których spotkał.
To musiały być długie rozmowy, bo on bardzo wolno mówił. 
 
Owszem. Potem dzwonił jeszcze do kilku osób, a następnie brał prysznic. Ubierał się i zabierał swoje jamniki z trzeciego pietra, gdzie miał sypialnię, windą do kuchni na dole, gdzie jadł śniadanie ze swoimi gosposiami. Zanim docierał do biura, do godziny 15 robił zakupy.
Kolejna słynna postać: Darwin.
Właśnie o nim pomyślałam. Bardzo długo ukrywał się ze swoją teorią ewolucji, jednocześnie pracując nad czymś zupełnie innym. Bardzo bał się to ujawnić, bo wiedział, jaki to będzie miało wpływ na jego karierę naukową.
A jak pracował?
 
Jego życie było bardzo trudne. Odkrył coś, a jednocześnie nie mógł się tym z nikim podzielić. Był święcie przekonany, że to, co odkrył, ma rację bytu, ale bał się o tym mówić. W 1842 r. przeprowadził się z Londynu na angielską wieś głównie po to, by ukrywać teorię ewolucji. Pracował nad nią ponad dziesięć lat i kiedy się sprowadził na wieś, jeszcze jej nie odkrył przed nikim, bo miał świadomość, że w wiktoriańskim społeczeństwie to jednak da mu w kość. Zdecydował, że ten trudny czas od momentu ujawnienia swojej teorii przeczeka na wsi. Ostatecznie jednak został tam do końca życia. Pracę „O powstawaniu gatunków” opublikował w 1859 r. i do tego czasu prowadził podwójne życie. Rozmyślania o ewolucji i naturalnej selekcji zachowywał dla siebie, a jednocześnie musiał uwierzytelniać swoją pozycję w środowisku naukowców. Tam został ekspertem od skorupiaków. Opublikował aż cztery monografie na ten temat.
Kolejny skandalista: Philip Roth. Obrazoburczy, bezczelny, arogancki i dla części ludzi obrzydliwy.
Twierdził, że ciężka praca jest w kopalniach. Pisanie zaś to koszmar, ogromna niepewność, nieprzerwane wątpliwości. I to go napędzało, aczkolwiek twierdził, że swoją pracę uważa za niezwykle monotonną. Dwupokojowe dawne pomieszczenie dla gości służyło mu za studio. Chodził tam co rano po śniadaniu i po ćwiczeniach. Każdego dnia pisał od 10.00 do 18.00 z godzinną przerwą na lancz i prasówkę. Wieczorami najczęściej czytał. I to wszystko. Mieszkał sam od czasu separacji z żoną. To mu odpowiadało, bo nie musiał być za nikogo odpowiedzialny. Z reguły pisał cały dzień. Jeśli miał ochotę wyjść do studia, to sobie wychodził.
Czyli żadnej ekstrawagancji. Nudziarz.
 
Co zrobić?
Jego kariera zdaje się potwierdzać regułę, że chcąc osiągnąć coś spektakularnego, nie można zakładać rodziny, bo to może się źle skończyć dla wszystkich.
Dzieci potrafią jednak doskonale porządkować dzień. Charles Schulz, autor „Fistaszków”, swój czas pracy organizował wokół zawożenia i odbierania dzieci z przedszkola i szkoły. Dokładnie wiedział, ile czasu może przeznaczyć na rysowanie.
To może i Lew Tołstoj podchodzi pod taki przypadek? Miał wielką rodzinę i chciał stworzyć nowego człowieka.
 
Tołstoj w jednym ze swoich dzienników napisał, że trzeba koniecznie co dzień pisać nie tyle dla wyników pracy, ile po to, żeby nie wypadać z rytmu. Coś w tym rzeczywiście jest, prawda? Próbował prowadzić dzienniki, w których nie ma ani słowa o jego dyscyplinie. Jego dzieci mówią: „Od września do maja my dzieci i nasi guwernanci wstawaliśmy między 8.00 a 9.00 i szliśmy na śniadanie. Po 9.00 ojciec w podomce, jeszcze nieumyty, nieubrany, ze zmierzwioną brodą, schodził na dół ze swojej sypialni do pokoju pod holem, gdzie kończył poranną toaletę. Jeśli spotykaliśmy go po drodze, witał nas pośpiesznie i niechętnie. Zwykliśmy mówić, że papa jest nie w humorze, dopóki się nie umyje. Potem on także przychodził zjeść śniadanie. Z reguły były to dwa ugotowane jajka podane w szklance. Nie jadł nic więcej aż do piątej po południu. Później zaczął jeść obiady o 14.00 lub 15.00. Podczas śniadania nie był rozmowny i zaraz po nim znikał w swoim gabinecie ze szklanką herbaty. Właściwie nie widywaliśmy go aż do obiadu”. Pracował w izolacji. Nikomu w ogóle nie wolno było wchodzić do jego gabinetu, a drzwi do sąsiednich pokoi były zamknięte na klucz, żeby nikt mu nie przeszkadzał.
Książka „Codzienne rytuały” została stworzona na rynek amerykański i przewaga twórców amerykańskich jest w niej ewidentna. Następnie spora część to Francuzi, ewentualnie Anglicy, kilku Rosjan i Japończyk. 
 
Powiedziałabym raczej, że Mason Currey, autor, pisarz i redaktor, wybrał postaci, które dla niego były najbardziej interesujące. To subiektywny przegląd największych umysłów od XIX wieku po dzień dzisiejszy.
Polaków w tej książce nie znajdziemy.
 
Jest Chopin, jest Kosiński. Mogę już zdradzić, że pracuję nad książką o polskich twórcach. Będzie bardziej anegdotyczna od oryginału, ale także będzie dotyczyć rytuałów i nawyków. Ukaże się za rok, również nakładem wydawnictwa W.A.B.

Opublikowano

w

przez

Tagi: