O tym, jak dwóch sojuszników z NATO walczyło ze sobą o zagubioną gdzieś w kącie Morza Śródziemnego wysepkę.
Kiedy w 1830 roku Grecja uzyskała niepodległość, nie było to bynajmniej spełnienie wszystkich marzeń greckich patriotów. Usunięcie tureckiej władzy z Peloponezu, Attyki, Beocji, Eubei i pomniejszych wysp na Morzu Egejskim było tylko początkiem systematycznej ekspansji terytorialnej. Realizacja „wielkiej idei”, czyli budowa „państwa pięciu mórz i dwóch kontynentów” ze stolicą w Konstantynopolu, zahamowana została dopiero przez Atatürka w 1923 roku. Skutkiem wygranej przez Turcję wojny było zniszczenie istniejących od tysiącleci społeczności greckich w Azji Mniejszej. Nadal jednak zamieszkiwali Grecy liczne tereny będące poza władzą Aten.
Cypr zamieszkiwany jest przez Greków od ponad trzech tysięcy lat. Słabnące Bizancjum straciło nad nim kontrolę w XII wieku, kiedy podbity został przez uczestników wypraw krzyżowych. Po upadku idei krucjat, położony na trasie prowadzących na wschód szlaków kupieckich, stał się obiektem rywalizacji włoskich handlarzy. Ostatecznie konkurentów pokonali Wenecjanie, jednak w 1571 roku musieli oddać wyspę tureckiemu sułtanowi. Sytuacja zmieniła się w 1878 roku, kiedy Brytyjczycy wykorzystali klęskę Turcji w wojnie z Rosją i zmusili Stambuł do zgody na angielską okupację wyspy. To tymczasowe rozwiązanie utrzymało się do 1914 roku, kiedy Wielka Brytania ostatecznie anektowała Cypr, argumentując to współpracą Turcji z Niemcami.
Brytyjczycy byli na wyspie elementem całkowicie obcym i traktowali ją jak wielką bazę wojskową. Ich obecność coraz bardziej przeszkadzała greckim mieszkańcom, którzy powoływali się na prawo narodów do samostanowienia. W 1950 roku arcybiskup Cypru Makarios III zebrał ponad dwieście tysięcy podpisów (na wyspie mieszkało wtedy ok. pół miliona ludzi, w tym czterysta tysięcy Greków) pod petycją do ONZ, w której żądano wycofania się Brytyjczyków i zgody na zjednoczenie z Grecją. Widząc, że pokojowe środki nie przynoszą żadnych rezultatów, w 1955 roku Jeorjos Griwas stworzył podziemną organizację EOKA, której celem była walka z brytyjskimi władzami. Wspierający tę walkę Makarios został deportowany przez Brytyjczyków na Seszele1.
Na dłuższą metę jednak Londyn nie mógł sobie w czasach dekolonizacji pozwolić na taką politykę wobec europejskiego bądź co bądź Cypru. Problem jednak w tym, że o ile brytyjska obecność na wyspie ograniczała się głównie do wojskowych, których łatwo można wycofać, o tyle wpływy rządów tureckim były o wiele większe. Około jednej piątej mieszkańców było Turkami, obawiającymi się greckiej dominacji. Ankara nie chciała się zgodzić na enosis2, tym bardziej, że oznaczałoby to obecność greckich wojsk 65 kilometrów od południowego wybrzeża Turcji. A ze zdaniem Turków, jako jednego z najważniejszych członków NATO3, Wielka Brytania musiała się liczyć.
W wyniku trudnych negocjacji, w Zurychu udało się dojść do kompromisu. Cypr jako całość miał zyskać niepodległość, publiczne stanowiska miały być skrupulatnie podzielone między Greków i Turków (ci drudzy dostać mieli więcej, niż wynikałoby to z ich liczebności), a Brytyjczycy zachowaliby prawo do użytkowania dwóch baz wojskowych.
Z wszystkich postanowień, w praktyce spełniono tylko to ostatnie. W bazach Akrotiri i Dhekelia nadal stacjonują żołnierze Jej Królewskiej Mości. Jednak już w 1963 roku, ledwie trzy lata po ogłoszeniu cypryjskiej niepodległości, wszystko inne się posypało. Kłopoty zaczęły się od drobnego incydentu – kilku Turków odmówiło pokazania swoich dokumentów greckim policjantom. Sprzeczka szybko wymknęła się spod kontroli, zginęło dwóch Turków i jeden Grek. Mieszkające na wyspie narody zaczęły ze sobą walczyć. Interweniowało ONZ, jednak do tego czasu przewagę osiągnęli Grecy, którzy zepchnęli swoich tureckich sąsiadów do kilku enklaw. Do tej pory wymieszani ze sobą, Cypryjczycy podzielili się na dwa wrogie sobie terytoria.
Gdy wydawało się, że nie może być już gorzej, do sprawy włączyli się rządzący w Grecji „czarni pułkownicy”.
Po pokonaniu komunistów w wojnie domowej, przez długie lata rządziła w Grecji prawica. Dopiero w 1963 roku władzę przejął lider Unii Centrum, Jeorjos Papandreu. Nie zdążył porządzić długo, a wszystko z powodu jego sporu z królem Konstantynem II. Dotyczył on między innymi tajnej organizacji Aspida (gr. „tarcza”), której członkami byli lewicujący oficerowie. Powiązany z nią miał być syn szefa rządu, wychowany w USA ekonomista i minister gospodarki, Andreas. W 1965 roku król, nie mogąc pogodzić się ze starszym Papandreu w kwestii obsady ministerstwa obrony, zorganizował rozłam w jego partii. W efekcie nastąpił okres dwóch lat chaosu, kiedy premierzy zmieniali się czasem i co miesiąc, a sytuacja robiła się coraz bardziej nerwowa. Wszystko to zakończyło się tuż przed zaplanowanymi na 1967 rok wyborami, kiedy władzę przejęła grupa konserwatywnych oficerów, na której czele stał pułkownik Jeorjos Papadopulos.
Po nieudanym kontrpuczu, zorganizowanym przez Konstantyna i ucieczce monarchy z kraju, wojskowi ogłosili regencję. Wśród swoich celów mieli także wzięcie w ryzy zbyt anarchicznych rzekomo Greków. Zakazano wykonywania niektórych rodzajów muzyki, gier karcianych, a kobietom zabroniono noszenia krótkich spódniczek. Zabroniono, co oczywiste, działalności opozycyjnej.
Początkowo rządy „czarnych pułkowników” radziły sobie całkiem nieźle, a kraj rozwijał się gospodarczo. Jednak w latach 70-tych sytuacja zaczęła się pogarszać. Papadopulos nie potrafił sobie poradzić z rosnącą inflacją, buntami w wojsku i strajkami studentów. Nie pomogło referendum, w którym zadecydowano o obaleniu monarchii i wprowadzeniu republiki. Nic nie dały „wybory” prezydenckie, w których jedynym kandydatem był sam Papadopulos. Kolejne strajki na Politechnice Ateńskiej, krwawo stłumione przez wojsko, były dla co bardziej radykalnych członków junty znakiem, że prezydent nie radzi sobie z rządzeniem. Został więc obalony przez grupę twardogłowych oficerów z szefem policji wojskowej, generałem brygady Dimitriosa Joanidisa na czele.
Ten, chcąc zyskać poparcie społeczeństwa, postanowił przyłączyć w końcu Cypr. Będący wtedy prezydentem tego kraju arcybiskup Makarios był już wówczas niechętny idei enosis. Można się zastanawiać, co było powodem tej zmiany postawy inspiratora petycji z 1950 roku i patrona EOKA. Znaczenie mogła mieć aktywność Makariosa w Ruchu Państw Niezaangażowanych. Arcybiskup, ogłaszający marszałka Titę swoich największym przyjacielem, mógł być niechętny podporządkowaniu się będącej w NATO i rządzonej przez konserwatywnych wojskowych Grecji. W grę wchodziły też wielkie ambicje cypryjskiego przywódcy. On sam w wywiadzie z Orianą Fallaci wypowiedział dość szczególne, jak na mnicha, słowa.
Oczekiwali, że będę wykonywał rozkazy wysyłane z Aten. Chcieli, żebym był im posłuszny jak kukiełka, a to całkowicie niezgodne z moim temperamentem. Jestem posłuszny tylko sobie.
Kiedy Makarios odmówił współpracy, Grecy obalili go (arcybiskup zyskał schronienie w brytyjskiej bazie wojskowej, skąd wyleciał do Londynu) i na stanowisku prezydenta usadzili przywódcę greckich bojówek z 1964 roku, Nikosa Sampsona. Ten długo jednak nie porządził, tydzień później swoje wojska na wyspę wysłała bowiem Turcja. Po uświadomieniu sobie tureckiej przewagi, Sampson podał się do dymisji. To samo zmuszony był zrobić Joanidis, którego zastąpił wezwany na pomoc z Paryża nestor greckiej prawicy, Kontandinos Karamanlis.
Efektem awantury był ostateczny podział wyspy. 40% terytorium trafiło pod kontrolę turecką. W 1983 roku obszar ten ogłosił niepodległość jako Turecka Republika Cypru Północnego. Choć do tej pory uznana ona została tylko przez Ankarę, to w praktyce trudno wyobrazić sobie, by wyspa została zjednoczona w najbliższym czasie.
Nasuwa się tylko pytanie – co strzeliło do głowy Joanidisowi? We wspomnianym wcześniej wywiadzie, arcybiskup Makarios twierdzi, że najpewniej stało się tak z powodu zwykłej głupoty, której generał miał być wzorowym przykładem. Za dowód Makarios przedstawił taką historię.
W 1963 i 1964 [Joanidis] był na Cyprze jako oficer Gwardii Narodowej. Pewnego dnia przyszedł do mnie, razem z Sampsonem, żeby wyjawić mi sekretny plan, który „załatwiłby sprawę”. Skłonił się, z nabożeństwem ucałował moją dłoń i wyszeptał: „Wasza Ekscelencjo, plan jest taki: atakujemy wszystkich Turków w jednej chwili, w każdym miejscu na wyspie. Załatwimy ich raz na zawsze”. Tyle!
Genialny plan, sami przyznacie.
Nic się najwidoczniej nie zmieniło od czasu, kiedy Axel Oxenstierna wypowiedział słowa, które dały tytuł tej notce.
Bonus: zdjęcia z podzielonej Nikozji.
1Jak widać, Brytyjczycy potrafią być dla swoich przeciwników zdecydowanie bardziej sympatyczni, niż tacy na przykład zsyłający na Syberię władcy Rosji.Wróć.
2Gr. „związek” – idea połączenia Cypru z Grecją. Stosowana również przy planowaniu włączenia innych zamieszkałych przez Greków terenów, np. Krety.Wróć.
3Tylko Turcja i Norwegia bezpośrednio graniczyły z ZSRR.Wróć.