Christopher W. Gortner, amerykański pisarz specjalizujący się w historii średniowiecznej Hiszpanii.
Królowa Izabela Kastylijska: krwawa bestia czy nowoczesny władca?
Z natury nie była bestią. Była bardzo złożoną osobowością i podejmowała decyzje, które uważała za słuszne w danym momencie, za najlepsze dla jej królestwa. Pod pewnymi względami była bardzo postępową kobietą.
Została królową – czy jak sama wolała mówić: królem – mimo że nie była do tej roli przygotowywana.
To wynikło z tragedii rodzinnej – śmierci brata, która spowodowała, że Izabela stała się dziedziczką tronu.
W jaki sposób wymogła na swoim mężu, Ferdynandzie II Aragońskim, przyszłym monarsze, z którym dzieliła tron, ustępstwa, dzięki którym miała w tym związku silniejszą pozycję?
Tu nie ma tajemnicy. To ona była potężniejsza, ponieważ odziedziczyła tron Kastylii, a on był królem Aragonii, dużo mniejszego i słabszego królestwa. Na skutek jej działań i zabiegów Rady Królewskiej Kastylijskiej zniwelowano różnicę pozycji tak, że po ślubie mieli równy status, ale od początku ona była silniejszą stroną. W Aragonii byłoby to niemożliwe. Tam zgodnie z prawem kobieta nie mogła objąć władzy.
Kobiety w tamtych czasach nie były przygotowywane do rządzenia państwem. W jaki sposób Izabela zdobyła potrzebną wiedzę, by zostać doskonałą królową?
Izabela Kastylijska nie spodziewała się, że będzie królową. Jej przeznaczeniem miało być oddanie ręki jakiemuś hiszpańskiemu arystokracie bądź zagranicznemu księciu. Została jednak dziedziczką tronu i w końcu królową. Nie była dobrze przygotowana do tej roli. Musiała się uczyć na własnych błędach. Przestrogą były też dla niej polityczne grzechy, które popełniał poprzedni władca, jej brat Henryk IV, zwany Bezsilnym. Przebywała na jego dworze i rozumiała, czego powinna unikać, by nie dopuścić do rozpadu królestwa. Uczyła się więc na bieżąco. Było to bardzo trudne, zwłaszcza że na początku jej panowania w królestwie toczyła się wojna domowa.
Udało jej się pomyślnie wyjść z tej wojny, zjednoczyć Hiszpanię, dać jej nowoczesne prawo i zakończyć rekonkwistę. Skąd więc jej czarna legenda?
Izabelę kojarzy się dzisiaj głównie ze Świętą Inkwizycją. Powołała ją w Hiszpanii w celu uporządkowania sytuacji religijnej. Przede wszystkim po to, by zajęła się tzw. conversos, czyli przechrztami, którzy przeszli na katolicyzm, ale potajemnie kultywowali swoje obyczaje religijne. Czarny PR wynika głównie z tego, że kiedy wspominamy o inkwizycji, na myśl przychodzi machina terroru, jaką inkwizycja stała się dopiero później, za czasów wnuka Izabeli – Karola V – i za panowania Filipa II. W czasie jej rządów inkwizycja działała zgoła inaczej, ale to Izabela stała za jej powołaniem i to na nią spadło odium.
Kolejny element czarnej legendy to sposób, w jaki traktowano Indian po odkryciu Ameryki przez Krzysztofa Kolumba. Odbijało się to na wizerunku królowej, mimo że chciała, by tubylcze ludy traktowano dobrze. Ale znowu to ona wysłała Kolumba. I wreszcie kwestia wygnania Żydów z Hiszpanii, co trudno jest zrozumieć i trudno wybaczyć. Problem tkwi jednak w tym, że patrzymy na to przez pryzmat doświadczeń XX w. Izabela nie miała na celu eksterminacji Żydów. Nie kierowała się powodami rasowymi, lecz religijnymi. Chodziło o kwestię konwersji. Tak naprawdę nie wiemy, ilu Żydów wyjechało z ówczesnej Hiszpanii. Szacunki bardzo się różnią: od 6 tys. aż do 45 tys. Jakakolwiek byłaby to liczba, ten exodus też zaważył na wizerunku Izabeli.
Większość Żydów bardzo szybko jednak wróciła na ziemie hiszpańskie. Dlaczego właściwie Izabela chciała się ich pozbyć?
Przede wszystkim musimy pamiętać, że Izabela ściśle określiła mandat Świętej Inkwizycji. Jej celem było zbadanie sytuacji conversos, czyli Żydów, którzy na skutek prześladowań jeszcze w XIII w. masowo nawrócili się na katolicyzm. Podejrzewano ich o sekretne praktykowanie dawnych obyczajów religijnych.
Przyjęcie katolicyzmu dawało przechrztom prawa, którymi cieszyli się pozostali mieszkańcy.
Tak. I to denerwowało katolików. Torquemada bardzo nalegał, żeby królowa powołała inkwizycję, a Izabeli bardzo zależało na jedności królestwa. Torquemada nienawidził conversos, więc wiercił jej dziurę w brzuchu, żeby zajęła się tym problemem. Ciekawe, że edykt papieski, który zezwalał na powołanie inkwizycji, Izabela otrzymała trzy lata wcześniej i wcale nie stworzyła jej od razu, tylko najpierw rozpoczęła program swoistej odbudowy duchowej. Rozesłała po całym kraju specjalnie wykwalifikowanych księży, których celem było ponowne nawrócenie czy wyedukowanie conversos podejrzewanych o praktyki judaistyczne. Inkwizycja nie miała więc na celu prześladowania Żydów jako takich, tylko tych conversos, którzy kontynuowali dawne praktyki religijne, choć formalnie byli katolikami.
W świetle prawa inkwizycja mogła się zajmować tylko wyznawcami Chrystusa.
Dokładnie tak. Sama Izabela raczej przychylnie odnosiła się do Żydów. Problem w tym, że wkrótce wybuchły bunty społeczności katolickiej przeciwko Żydom i inkwizycja jako swoista policja polityczna musiała na nie zareagować, z oczywistych względów stając po stronie katolików. Potem, dość nieoczekiwanie dla Ferdynanda i Izabeli, udało się im zdobyć muzułmańską Grenadę, co spowodowało, że w kraju pojawiła się jeszcze jedna religia. Izabela wyznawała zasadę: jedno prawo, jedna korona, jedna wiara. Dlatego po zdobyciu Grenady wydała słynny edykt, który zmuszał Żydów do szybkiego przejścia na katolicyzm albo opuszczenia kraj. Mogli wziąć tylko ruchomości. Nie mogli niczego sprzedać i wziąć pieniędzy, bo nie wolno im było wywieźć gotówki. Jestem przekonany – i tak wynika z moich badań – że Izabela miała nadzieję, iż zmusi w ten sposób Żydów do konwersji. Wcale nie chciała ich wypędzać. Miała nadzieję, że wreszcie postawieni pod ścianą przejdą na katolicyzm. Chyba dla niej samej szokiem było to, ilu Żydów wyjechało. Ten edykt miał inny cel, a inaczej wyszło w praktyce.
Jej przeciwnicy twierdzą, że była po prostu antysemitką. Znam wypowiedzi, w których wprost nazywa się ją matką chrzestną późniejszego Holokaustu.
Ludzie potrafią opowiadać przeróżne głupoty. Sam z pochodzenia jestem Żydem i mogę zaświadczyć, że nie była antysemitką. Izabela, tak jak bardzo wielu ludzi, zwłaszcza władców w jej czasach, po prostu głęboko wierzyła, że katolicyzm jest jedyną metodą uratowania duszy po śmierci. Zakładała, że jeśli w królestwie są Żydzi, którzy wyznają swoją wiarę, stanowi to zagrożenie dla jedności duchowej jej poddanych. Monarcha, który tworzy prawo, przesądza też o kwestii wiary swoich poddanych. Królowa na pewno chciała uniknąć niepokojów społecznych, jakie wstrząsały Hiszpanią w XIII w., a także bezprawia. To Torquemada był człowiekiem, który cały czas nie dawał jej spokoju. Potrafił w środku obrad Rady Królewskiej wstać i grzmieć, że Bóg pokarze królową, jeżeli ta czegoś nie zrobi z konwertytami.
Z zachowanych dokumentów wynika jednak, że na 100 procesów prowadzonych przez Torquemadę tylko w jednym wydawał wyrok śmierci, czyli nie był aż tak krwawą bestią, za jaką uchodzi dzisiaj.
Torquemada był trudnym człowiekiem, z bardzo złożoną osobowością. Pamiętajmy, że Izabela poznała go, kiedy była nastolatką, więzioną przez przyrodniego brata w Alkazarze w Segowii. Od tej pory Torquemada miał na nią bardzo wyraźny wpływ. Ich relacje porównałbym do relacji carycy Aleksandry i Rasputina. Torquemada był przekonany, że Izabela będzie dobrą monarchinią. Faktycznie – chciał zobaczyć dowody, zanim skazał kogoś na śmierć. Jemu nie chodziło o to, żeby zabić jak najwięcej ludzi, zależało mu na jedności duchowej królestwa. To był jego cel. Miał nadzieję, że jeśli jedna osoba spłonie na stosie, to 30 kolejnych się nawróci. Osoba, która wycofała się z herezji, musiała nosić włosienicę jako przykład dla wszystkich sąsiadów z okolicy. Stąd wzięło się powiedzenie „Każdy ma swoją włosienicę”.
Izabela, która nakazała, żeby przypadków spalenia na stosie było jak najmniej, wściekła się na Torquemadę, kiedy na samym początku działalności inkwizycji kazał spalić bodaj 40 osób w Sewilli. Nie chciała rządów terroru. Chciała być królową, którą lud kocha. Torquemada trochę poskromił swoje zapędy i już podobnych wyroków nie było aż tak wiele. Jeśli jednak uruchomi się polityczną machinę terroru, to przychodzi taki moment, kiedy nasze intencje nie mają już znaczenia, bo ta machina zaczyna żyć własnym życiem i nie jesteśmy w stanie jej kontrolować. Królowa nigdy nie była obecna przy spaleniu skazańca. Nigdy sama nie podpisała takiego wyroku. Myślę, że nie do końca zdawała sobie sprawę ze skali zjawiska.
Jeśli chodzi o stosy i wyroki śmierci z pobudek religijnych, to cała inkwizycja, włączywszy w to hiszpańską, ma na koncie jedynie 10 proc. całości. Reszta to protestanckie stosy.
Właśnie. Mało kto wie o tym, że Elżbieta I jest odpowiedzialna za śmierć 60 proc. katolików irlandzkich. A mówimy, że była taką wielką królową! Nawet niewinni katolicy byli zabijani pod pretekstem, że spiskują przeciwko królowej. Wielu monarchów europejskich miało tego rodzaju mroczne sekrety w swojej przeszłości, a my patrzymy tylko na inkwizycję.
Gdy mowa o inkwizycji, ludziom przychodzą na myśl ciemne lochy, pełne kajdan i przeróżnych narzędzi do zadawania cierpienia. Tymczasem ona sama przewidywała tylko trzy rodzaje tortur: podtapianie, wieszanie na rękach i podduszanie. Protestanci mieli wyjątkowo rozbudowaną machinę zbrodni. W języku polskim do dzisiaj istnieje powiedzenie „Pal go sześć”. Wiąże się z protestanckim system tortur, w którym podejrzanego można było przypalać sześć razy. Jeżeli za szóstym razem nie puścił farby, znaczyło to, że jest niewinny.
Hiszpańska inkwizycja nie miała prawa nikogo skazać na śmierć. Jeśli uważała, że ktoś jest winny, to miał on jeszcze prawo bronić się przed sądem świeckim, który ewentualnie mógł go skazać.
Inna sprawa, że świeckie sądy w większości wypadków wydawały wyroki śmierci.
To Filip II, czyli prawnuk Izabeli, rozbudował inkwizycję jako machinę terroru. Jednym z powodów było to, że w Europie szerzyła się reformacja. Protestanccy kaznodzieje wędrowali po Europie i mówili wieśniakom czy mieszczanom: „Popatrzcie, wasz król jest taki bogaty, a wy przymieracie głodem, bo nie wyznajecie właściwej religii”. Filip musiał zapewnić wewnętrzne bezpieczeństwa państwa, więc robił wszystko, by kaznodzieje bali się przyjeżdżać do Hiszpanii.
W Sewilli pojmano 60 przypadkowych osób, nazwano ich protestantami i spalono. Od tego czasu nie było tam problemu z protestantami.
Dzięki Izabeli i Torquemadzie stworzono nowoczesny system prawny, działający zresztą do dziś. To oni wprowadzili w czasach inkwizycji ławników i obrońców. Wcześniej sędzia był jednocześnie prokuratorem, a ludzie byli pozbawieni praw. Pamiętajmy też, że właśnie Izabela z Ferdynandem zrealizowali gigantyczny, wieloletni projekt ujednolicenia praw hiszpańskich, bo system prawny, jaki Izabela zastała, był jednym wielkim bałaganem. Ponowna kodyfikacja praw miała ograniczyć władzę szlachty. Jej dzieło stało się fundamentem hiszpańskiego prawa.
Można więc chyba uznać, że w sumie hiszpańska inkwizycja nie była taka straszna. W ciągu prawie 400 lat istnienia posłała na stos raptem 2–3 tys. osób. Tylu ludzi to w tym czasie zmarło na katar.
Pytanie, czy lepiej spłonąć na stosie, czy umrzeć na katar.
Katar nie zapewnia oczyszczenia z grzechów i zbawienia.
(śmiech) Przekonuje mnie ten argument, nie chciałbym jednak wyjść na obrońcę Świętej Inkwizycji i ryzykować, że nie zostanę wpuszczony więcej do Polski.
Spokojnie. Polska to katolicki kraj. Co jeszcze dobrego można powiedzieć o Izabeli? Mówi się, że ułatwiła kobietom wejście w system państwowy. Jak to wyglądało?
Izabela nie uczyła się łaciny za młodu. Wiadomo, że był to język dyplomacji, więc musiała korzystać z pomocy tłumacza. Stwierdziła zatem, że chce się nauczyć łaciny. Usłyszała o kobiecie, która miała pseudonim La Latina i studiowała na uniwersytecie w Salerno. Była pod tak ogromnym wrażeniem jej wiedzy, że zatrudniła ją jako osobistą nauczycielkę. Jej dzieci też miały bardzo staranne wykształcenie i należały do najlepiej wykształconych książąt w Europie. Izabela wiedziała, jak ważne jest wykształcenie poddanych, więc wprowadziła prawo, dzięki któremu kobiety mogły nie tylko studiować, ale nawet wykładać na uniwersytetach hiszpańskich.
Sprowadziła do Hiszpanii prasę drukarską. Wykorzystywała to później w zabawny sposób – zawsze miała przy sobie niewielką książkę na złotym łańcuszku. Jak dobrze wiemy, szlachta i arystokraci zazwyczaj byli niepiśmienni. Jeśli jakiś wyjątkowo zadufany w sobie arystokrata przechwalał się, ilu to Maurów zabił w czasie wojen, podchodziła do niego i pytała, czy mógłby jej poczytać książkę, skoro jest tak znacznym człowiekiem. W ten sposób zawstydzała ich i powodowała, że niektórzy wzięli się do nauki. Szacuje się, że poziom analfabetyzmu za jej rządów spadł o 40 proc.
Przede wszystkim jednak uczyniła z Hiszpanii jedno z mocarstw europejskich. Położyła fundamenty pod przyszłe imperium hiszpańskie. Można powiedzieć, że rozpoczęła erę globalizacji. Dzięki niej rozpoczęła się wymiana między Europą a Ameryką.
Jaka wyglądała sprawa z Kolumbem? Potraktowała go wyjątkowo brutalnie, mimo że przyniósł jej na tacy Nowy Świat.
Prawdą jest, że potomkowie Kolumba pełnili bardzo wysokie funkcje w Hiszpanii, ale też prawdą jest, że wywiązał się konflikt między królową a Kolumbem i wielki odkrywca znalazł się w więzieniu. Jak do tego doszło? Otóż Izabela wyznaczyła go na pierwszego gubernatora wysp, które odkrył, ale Kolumb okazał się fatalnym zarządcą i popadł w konflikt z podwładnymi. Ten pierwszy eksperyment z zarządzaniem przez niego Nowym Światem zupełnie się nie udał. Izabela odwróciła się od niego i na pewno nie uzyskał takiej pomocy, jakiej się spodziewał. Proszę jednak pamiętać, jak trudny był to moment w jej życiu. Straciła już swojego jedynego syna. Córka właśnie zmarła w Portugalii. Druga córka – Joanna Szalona – popadała w coraz większy obłęd z powodu małżeństwa z Filipem Habsburgiem. Człowiek ma ograniczoną wytrzymałość psychiczną, a dla Izabeli potęga Hiszpanii była dużo ważniejsza niż pojedynczy ludzie, nawet tak zasłużeni jak Krzysztof Kolumb.
Rozmowa pierwotnie ukazała się w magazynie Uważam Rze Historia