Od kiedy Bismarck wziął się za jednoczenie Niemiec, wśród tamtejszych książąt zawsze znalazł się ktoś, kto gotów był zaoferować swoje niezłe nazwisko w zamian za władzę w nawet niewielkim państwie na obrzeżach Europy.
Kiedy 29 kwietnia 1878 roku zebrane w Wielkim Tyrnowie bułgarskie Wielkie Zgromadzenie Narodowe wybrało jednogłośnie Aleksandra Battenberga na księcia, na Bałkanach rządziło już dwóch innych niemieckich monarchów. Rumunią władał (jeszcze) książę Karol z rodu Hohenzollern-Sigmaringen, a w Grecji panował Jerzy I Glücksburg.
Książę Aleksander, w chwili wyboru dwudziestoletni porucznik pruskiej armii, został koronowany dwa miesiące później przez egzarchę Antyma I. W 1885 roku w praktyce włączył do swojego państwa Rumelię Wschodnią, którą formalnie rządził jako generał-gubernator. W tym samym roku udało mu się odeprzeć atak serbskiego króla Milana. Na tym jednak zakończyły się jego sukcesy.
Nie chcąc pogodzić się z przyszykowaną dla niego rolą marionetki Petersburga i szukając porozumienia z Austro-Węgrami, złościł coraz bardziej rosyjskich carów. Na nieszczęście księcia w Bułgarii, której armia była tworzona przez przysłanych z Rosji oficerów, pełno było rusofili.
W sierpniu 1886 roku prorosyjskim oficerom udało się aresztować księcia i zmusić go do wyjazdu z kraju. Co prawda frakcji antyrosyjskiej, ze Stefanem Stambołowem i Petko Karawełowem na czele, udało się odzyskać władzę, a Aleksander wrócił z Lwowa do naddunajskiego Ruse, jednak rosyjskie i niemieckie naciski skłoniły go do ostatecznej abdykacji.
Rosjanie pewnie pluli sobie potem w brodę, bo na miejsce Battenberga zaproszono Ferdynanda Sachsen-Koburg-Ghota, który w kolejnych latach przyjął linię jeszcze bardziej antyrosyjską, niż poprzedni monarcha.
Stanisław Cat-Mackiewicz w „Europa in flagranti” zauważył, że
poza państwami romańskimi, domem Obrenowiciów czy Karadziordziewiciów w Serbii oraz rodziną Bernadotte w Szwecji wszyscy dynastowie europejscy w Europie byli niemieckiego pochodzenia
Z charakterystycznym dla siebie brakiem szacunku dla małych państw, Cat zapomniał o czarnogórskim rodzie Petrowić-Niegosz, jednak co do zasady miał rację. Krewniakami Ferdynanda bułgarskiego byli monarchowie brytyjscy. Dopiero podczas I wojny światowej zmienili oni nazwisko z Sachsen-Koburg-Ghota na Windsor, które było bardziej odpowiednie na czas wojny z Niemcami. Rosyjscy Romanowowie byli zaś od czasu Piotra III tak naprawdę dynastią Holstein-Gottorp. Ta ostatnia była, podobnie jak rządzący w Grecji ród Glücksburgów, linią dynastii oldenburskiej.
Świat arystokracji był zresztą mały i trzeba było się sporo natrudzić, żeby nie trafić gdzieś na swojego „szwagra”. Za przykład niech służy poprzednik Karola na tronie Rumunii, Aleksander Jan Cuza. Mimo małżeństwa z Eleną Rosetti, nie ukrywał swojego związku z Eleną Marią Catargiu-Obrenowić, z którą miał dwójkę dzieci. Catargiu była żoną Miloša Obrenowicia, którego stryj, również Miloš był założycielem nowożytnej Serbii. Synem Miloša i Eleny Marii był przyszły serbski król Milan. Ten z kolei, choć ożeniony z Rumunką Natalią Keszko, romansował między innymi z Jeanette Jerome, matką Winstona Churchilla.
Arystokratów nie było może tak wielu, jednak tronów do obsadzenia było jeszcze mniej, zwłaszcza od kiedy Bismarck i Cavour wzięli się za jednoczenie Niemiec i Włoch. Ten pierwszy co prawda pozwolił zachować tytuły i pewną odrębność władcom połączonych państewek, jednak ciężko prawdziwą władzę porównać z jej pozorami. Dlatego zawsze wśród niemieckich książąt znalazł się ktoś, kto gotów był zaoferować swoje niezłe nazwisko w zamian za władzę w nawet niewielkim państwie na obrzeżach Europy.
Książęta ci byli jednocześnie na tyle nieważni na arenie międzynarodowej, że przejęcie przez któregoś z nich władzy w Atenach, Bukareszcie czy Sofii nie musiało naruszać równowagi między europejskimi mocarstwami. Mocarstwa te często stawiały zresztą warunki co do tego, kto może wstąpić na dany tron. Pierwszy grecki król, Otton Wittelsbach został bezwstydnie wyznaczony przez Londyn, Paryż i Petersburg.
Wraz ze wzrostem roli Berlina coraz trudniej było mówić o neutralności niemieckich monarchów na Bałkanach. Zwłaszcza czas I wojny światowej to okres częstych starć proniemieckich władców ze zwolennikami państw Ententy. Karol I Rumuński zmarł pod koniec 1914 roku, a jego bratanek i następca, król Ferdynand, włączył się do wojny po stronie trójporozumienia. W Grecji spór króla Konstantyna z Wenizelosem doprowadził do schizmy narodowej. W Bułgarii car Ferdynand stanął po stronie państw centralnych.
Mimo tych wyborów geopolitycznych, rację miał Cat-Mackiewicz pisząc we wspomnianej już „Europie…”:
Niemcy w ogóle łatwo się wynaradawiają i przyjmują patriotyzm kraju, w którym zamieszkują. […] Aleksander III nosił brodę rosyjskiego mużyka i sam pod względem fizycznym był idealnym typem Rosjanina; Mikołaj II był religijnym mistykiem całkowicie na sposób rosyjski; wszyscy wielcy książęta byli jak najbardziej rosyjscy w sposobie zachowania się
Otton Wittelsbach, choć wypędzony z Grecji, do końca życia nosił tradycyjny grecki strój.
Karol I Rumuński był protestantem, jego żona katoliczką, a przejmując tron musiał złożyć hołd muzułmańskiemu sułtanowi tureckiego. Do wszystkiego brakowało tylko żydowskiej kochanki (o to zadbał już Karol II), jednak swoje dzieci bałkańscy monarchowie wychowali już w wierze prawosławnej.
Szybko asymilowali się też w kwestii języka. Dzisiaj Michał I Rumuński czy Symeon Sakskoburggotski mówią może staroświeckim, ale pięknym rumuńskim i bułgarskim. Bo jak wiedzą wszyscy emigranci zarobkowi, czyj chleb jesz, tego piosnkę śpiewasz.