Stalin, Hitler i Mao siedzą w piekle. Stalin i Mao pytają Hitlera: Jak ty to robisz, że stale jesteś na czołówkach gazet? Michael Klonovsky
Do Rzeczy wrzuciło okładkę z, jak myślę, specjalnie prowokującym tytułem, jakby wymyślonym „na złość”, a która być może jest częścią kampanii reklamowej nowej książki Piotra Zychowicza. Jednak kategoryczność twierdzeń o Hitlerze, jako „skrajnej prawicy”, tzw. zwykłych ludzi o nowoczesnym i liberalnym profilu, którzy najprawdopodobniej nigdy w życiu nie przeczytali choćby strony zapełnionej naukowym tekstem dotyczącym tematu, jest zdumiewająca. Duży udział ma w tym nieśmiertelna i niezwykle skuteczna, a dzisiaj lekceważona, komunistyczna propaganda.
George Orwell w 1944 roku pisał:
„Spośród wszystkich pytań, które obecnie pozostają bez odpowiedzi, być może najważniejsze brzmi: „co to jest faszyzm?”. (…) Widać, że słowo „faszyzm” w swoim szerokim zastosowaniu pozbawione jest niemal zupełnie znaczenia. Oczywiście potocznie rzuca się nim nawet z większym rozmachem niż w druku. Słyszałem już, jak stosowano je w odniesieniu do farmerów, sklepikarzy, Kredytu Społecznego, kar cielesnych, polowań na lisa, walk byków, Kiplinga, Gandhiego, Czang Kaj-szeka, homoseksualizmu, schronisk młodzieżowych, astrologii, kobiet, psów i nie wiem czego jeszcze”.
Podobną definicję (jedną z wielu) faszyzmu podaje prof. Jacek Bartyzel:
„Faszyzm – w zastosowaniach propagandowych — skrajnie pejoratywny i nasycony negatywnymi emocjami, pochodnymi od zabiegu utożsamienia sensu i zakresu pojęcia „f.” z rasistowską ideologią i ze zbrodniczymi praktykami hitleryzmu, epitet służący reprezentantom tzw. antyfaszyzmu do desygnowania „wroga publicznego”, a w konsekwencji jego moralnego poniżenia i kryminalizacji; w tym kontekście „faszyzmem” może być — w zależności od interesów ideologicznych i politycznych danego „antyfaszyzmu” — każdy pogląd i każde działanie sprzeczne z ideologią i systemem komunistycznym, albo z ideologią i systemem demoliberalnym”. [Odrębnym zagadnieniem jest sprawa identyfikowania włoskiego faszyzmu z niemieckim narodowym socjalizmem, przeciwny czemu jest choćby Renzo De Felice].
Najwięksi znawcy faszyzmu, w tym narodowego socjalizmu, jak Nolte, De Felice, Sternhell, Payne, czy Bartyzel w Polsce, nie definiują jednoznacznie tej ideologii i nie umieszczają jej w konkretnym miejscu na osi politycznej, bowiem faszyzm po prostu bardzo trudno ująć w te ramach. Z jednej strony ma to być w dużej mierze „ideologia bez ideologii”, kameleon polityczny, dążący do przejęcia władzy, i zmieniający główne wektory w zależności od sytuacji. Eugen Weber twierdził, że: „faszyzm odrzuca teorię na rzecz praktyki (…). Etos faszystowski jest emocjonalny i i sentymentalny: na tej płaszczyźnie cele działania są mniej ważne niż samo działanie, a siły, które prowadzą ludzi do obozu faszystowskiego, gotowe są poprzeć każdą stronę, pod warunkiem, że będą miały możność pofolgowania sobie”. Z drugiej jednak strony miał mieć on solidne podstawy ideologiczne, na które składały się idee, mity, aspiracje etc.
Jednak podstawowym faktem jest, że u samego źródła faszyzm ma lewicowy rodowód, ponieważ jest ruchem przede wszystkim REWOLUCYJNYM. Czy prawica jest rewolucyjna? prof. Bartyzel pisze:
„Niedorzeczność tak skonstruowanych dychotomii [faszyzm i skrajna prawica] nie zraża nawet tych, którzy skądinąd przyznają, że faszyzm i zbliżone do niego ideologie oraz ruchy, jak również nazizm, stanowią mieszankę socjalizmu, syndykalizmu i nacjonalizmu, a zatem dwóch ideologii jednoznacznie «lewicowych» oraz jednej (nacjonalizm), która wprawdzie w swojej postaci dojrzałej («nacjonalizmu integralnego») stała się «prawicowa», lecz rodowód miała też «lewicowy» – antymonarchiczny, egalitarny i plebejski”.
Ponadto Marek Bankowicz zauważa: „Punkt startowy [faszyzmu] był tu ponad wszelką wątpliwość lewicowy, faszyzm i narodowy socjalizm zrodziły się przecież jako ruchy par excellence lewicowe, zyskały zaplecze w niższych warstwach społecznych i w ich imieniu wysunęły jednoznacznie rewolucyjny program zniszczenia starego świata. Głosiły hasła egalitarne i socjalne, bolały nad istniejącą niesprawiedliwością społeczną i nędzą wykorzystywanych mas, wzywały do walki z establishmentem władzy i pieniądza, sprzeciwiały się kapitalizmowi, uznanemu za skrajnie niebezpieczny system plutokratyczny, gospodarkę wolnorynkową pragnęły zastąpić gospodarką sterowaną przez państwo, własność prywatna chciały okiełznać i wprząc w mechanizmy etatystyczne, odrzucały demokrację jako oszukańczy ustrój pozwalający utrzymać władzę i wpływy na stałe w rękach uprzywilejowanych oraz wzywały do rewolucyjnego czynu, manifestowały krytyczne nastawienie wobec religii, rozwijały kult ludowości, gloryfikowały ludzi pracy, zwłaszcza robotników, tudzież z ochotą ustawiały się w roli obrońcy pokrzywdzonych i pogromcy burżuazji”.
Co do twierdzenia, że był Hitler był narodowcem czy nacjonalistą, co jest jednoznaczne z „byciem prawicowym” celnie ujął to prof. Adam Wielomski:
„W rozmaitych moich publikacjach opowiadałem się zawsze za poglądem, że nie ma czegoś takiego jak „nacjonalizm w ogóle”. To, że ktoś jest nacjonalistą niewiele nam mówi, czy jest za monarchią czy za republiką; za konkordatem, teokracją czy za państwem laickim; za prywatyzacją kopalń czy przeciwko; za wolnym rynkiem czy przeciwko niemu? Każdy, nawet przeciwstawny pogląd łatwo jest uzasadnić „dobrem narodu” i aplikować go jako „nacjonalistyczny”. Dlatego nie istnieje coś takiego jak „nacjonalizm”. Są tylko „nacjonalizmy”, czyli doktryny, gdzie idea narodu łączy się z rozwiązaniami konserwatywnymi, liberalnymi, socjalistycznymi, faszystowskimi, etc. Tylko libertarianizm i anarchizm nie mogą łączyć się z nacjonalizmem, ponieważ są nominalistyczne (skrajnie indywidualistyczne) i nie uznają tzw. bytów ogólnych, np. narodu”.
W komentarzach pojawiają się teksty typu: „to może ONR też jest lewacki?”. Tak np. Bartyzel opisuje przedwojenną ONR-Falangę: „pod wieloma względami program Falangi był po prostu lewicowy; w kwestiach społeczno-gospodarczych wręcz skrajnie lewicowy. Jej postulaty wywłaszczeniowe szły dalej nawet niż PPS-u”.
Czy w związku z odwoływaniem się do nacjonalistycznej, czy patriotycznej retoryki, Pol Pot – mówiący, że w pierwszej kolejności jest Kambodżaninem, a dopiero potem komunistą – był prawicowcem? Czy Stalin ogłaszający mobilizację do Wielkiej Wojny Ojczyźnianej był prawicowcem? Czy Gomułka zamknięty za „nacjonalistyczne odchylenie”, i zresztą cały „narodowy komunizm” ze Zbigniewem Załuskim i Mieczysławem Moczarem na czele, to prawicowcy?
Kolejnym argumentem jest „Gott mit uns”. Czy ktoś może podać dokładnie o którego, czy jakiego boga chodzi? Czy Hitler w jakimś miejscu jednoznacznie akcentował, że chodzi o Boga katolickiego? Bo jakiego innego, skoro miałby być prawicowcem? A co do katolików w Niemczech, „Dziennikach” Goebbelsa jest taki fragment:
20 sierpnia 1934: „Pierwsze wyniki: bardzo złe. Potem lepiej. W końcu na Fuhrera ponad 38 milionów. Zawiedli katolicy”.
Ponadto, poniżej mapy przedstawiające preferencje wyborcze grup wyznaniowych, według których katolicy generalnie na NSDAP nie głosowali.
Pojawia się też argument o finansowaniu Hitlera przez kapitalistów, co ma być kolejnym dowodem na jego prawicowość. Ludwig von Mises ujął to tak: „Przedsiębiorcy woleli dać się uwieść nazistom i spaść do roli zarządców własnych fabryk, niż pozwolić się zlikwidować komunistom na wzór radziecki. Nie było wówczas alternatywy”.
A Erik von Kuehnelt-Leddihn pisze, że „wśród niemieckich przedsiębiorców było niewielu zwolenników narodowego socjalizmu. Ich ulubioną partią nie była także partia „niemieckonarodowa”, lecz wspomniana wyżej „narodowo liberalna” Niemiecka Partia Ludowa. Wielu z nich nienawidziło narodowego socjalizmu i w miarę możliwości pomagało w organizowaniu oporu, zwłaszcza w czasie wojny (firma Bosch). (…) Kto jednak rzeczywiście wpłacał owe ogromne sumy? Istnieje obszerna literatura na ten temat. Ostatnią książką zajmującą się tym tematem była pozycja „Who financed Hitler?” Jamesa i Suzanne Pool. Ale już Gustav Stolper wskazał na to, że miliony reichsmarek w kasach narodowych socjalistów pochodziły od zachwyconych członków i sympatyków partii, którzy, aby je napełnić, często odejmowali sobie od ust. Narodowy socjalizm był rzeczywistym ruchem ludowym (…).
„Na koniec chcielibyśmy ponownie zapytać, dlaczego nie wolno przedstawiać narodowego socjalizmu jako ruchu „skrajnie prawicowego”. Prawdziwi konserwatyści stoją przecież po prawej stronie sceny politycznej. Czy zatem narodowy socjalizm miałby być „przejaskrawionym konserwatyzmem”? Przecież De Maistre, Bernanos, Haller, Frantz, Birckhardt, Gentz, Stahl, Edgar Jung, Vazquez de Mella, Cortes, Leontjew, Belloc, Burke, Sumner, Kirk, Molnar są lub byli typowi konserwatystami? Czy między nimi i narodowymi socjalistami można sobie wyobrazić jakiekolwiek zbieżności? Przyklejanie narodowemu socjalizmowi etykietki „prawicowej ekstremy” pozostaje smutnym przywilejem najgłupszych opiniotwórców, a to usprawiedliwia biednego, przeciętnego i w gruncie rzeczy bezbronnego odbiorcę informacji” – Erik von Kuehnelt-Leddihn