Przyznam się szczerze, że nie przyglądałem się jakoś bliżej temu całemu młodzieżowemu strajkowi klimatycznemu. Ot, byłem świadomy, że coś takiego się dzieje, ale nie sprawdzałem co, gdzie i jak. Głównie z obawy o swoją równowagę psychiczną i akceptowalne społecznie poziomy mizantropii.
Ale dzisiaj przypadkiem obejrzałem, jak święta Greta od klimatu opieprza najpotężniejszych polityków na świecie na oczach całego świata – i stwierdziłem, że może czas jednak to skomentować.
Zanim pojawią się nieuniknione komentarze – nic nie mam do samej Grety. Powiem więcej, jest mi jej autentycznie żal. To zwykłe dziecko, które dodatkowo cierpi na cały szereg zaburzeń psychologicznych. Mówi i robi to, co kazali jej mówić i robić dorośli. I to ona będzie w tym wszystkim najbardziej poszkodowana. Młodzi ludzie kiepsko sobie radzą ze sławą i zainteresowaniem mediów, czego cały szereg dziecięcych gwiazd Hollywoodu najlepszym przykładem. Greta wzięła się znikąd i w ciągu kilku tygodni stała się najsłynniejszą aktywistką na świecie, zapraszaną na salony i ściskającą się z politykami i celebrytami, chyba nawet do Nobla ją nominowano. Nie mam złudzeń, że po takich doświadczeniach w wieku nastu lat wyrośnie na normalną, zdrową społecznie jednostkę. Zwłaszcza, jak jej pięć minut się skończy i pies z kulawą nogą nie będzie się nią interesował.
O tak, Grety jest mi szkoda. Ona jest w tym wszystkim tylko narzędziem.
Natomiast jeśli ktoś sądzi, że Greta dostaje tyle uwagi ile dostaje, bo władców świata oślepiła słuszność jej sprawy, to przykro mi to mówić, ale jest większym frajerem niż ten Brytol, który swego czasu kupił od ulicznego cwaniaczka wieżę Eiffla. Jak ktoś uważa, że politycy wpuścili ją do ONZ czy Kongresu tylko po to, żeby mogła ich zrugać jak bure suki, to naprawdę nie mamy o czym rozmawiać.
Nie moi drodzy. Establishment pokochał Gretę bo w interesie establishmentu jest walka z Globciem – o tym, jakie mają w tym interesy pogadamy sobie kiedy indziej. Tyle tylko, że walka z Globciem będzie się wiązać z nieuniknionymi ofiarami, od znacznego wzrostu cen energii po rezygnację z wielu życiowych przyjemności. I prędzej czy później elojowie zaczną się burzyć. Greta, morlocy liczą na to, pozwoli oddalić od siebie perspektywę tego buntu. Że przekona ich, że nie chodzi tutaj tylko o brudne interesy elit.
Użycie dzieci w propagandzie nie jest niczym nowym. Używał ich Goebbels, używali ich sowieccy inżynierowie dusz. Dzieci to stały element plakatów zachęcających do oddawania życia na frontach wszystkich wojen. Użycie dzieci w propagandzie to sztuczka tak stara jak sama propaganda.
Popularność tego mechanizmu jest zresztą całkowicie zrozumiała. Propagandyści używają dzieci bo to działa. Instynkt rozrodczy, instynkt przedłużenia istnienia gatunku i opieki nad potomstwem to jedne z najsilniejszych motywatorów na świecie, a jako zwierzęta stadne rozciągamy te instynkty w jakimś stopniu na cudze potomstwo. Dziecko martwiące się o własną przyszłość działa znacznie mocniej, niż martwiący się o własną przyszłość dorosły bo dziecko jest niewinne i bezbronne, więc w każdym normalnym człowieku włącza się wtedy instynkt opiekuńczy.
Dodatkowym plusem wykorzystania dzieci jest to, że znacznie utrudnia to polemikę z treściami, które chce się przy ich pomocy sprzedać. Walcząc słowami z dorosłymi można wykorzystać szyderę, można ich ośmieszyć, można użyć bardziej zdecydowanych sformułowań. Walcząc z dziećmi człowiek mniej lub bardziej się hamuje, bo każdy bardziej zdecydowany atak może być wykorzystany przeciwko niemu. No bo jak to, atakować dziecko? Przecież ono tylko martwi się o własna przyszłość! Nie wypada!
Innymi słowy wydawałoby się, że Greta to idealny obiekt aby przy jego pomocy sprzedać globalnoociepleniowy apokaliptyczny alarmizm. Tyle tylko, że moim zdaniem zupełnie im to nie wyszło. Media i celebryci rzecz jasna nadal się Gretą zachwycają, ale sądząc po komentarzach pod artykułami o jej ostatnim wystąpieniu publika wcale jej nie pokochała. Ba, nawet co rozsądniejsi zwolennicy walki z Globciem przyznają półgębkiem, że im Greta bardziej bruździ niż pomaga.
Cały problem w tym, że Greta to jest niesamowicie antypatyczne dziecko. Co pewnie nie jest jej winą – nie znam się na psychologii ale wydaje mi się, że przyczyną są tutaj jej schorzenia. Ale przyczyna nie ma znaczenia, liczy się efekt. Jakby Greta była słodką, niewinną dziewczynką, to może i by to zadziałało. Ale nie jest, przypomina raczej zdziwaczałą starą pannę opieprzającą sąsiada za zbyt głośną imprezę – i to moim zdaniem całkowicie zepsuło całą akcję.
Dziwi mnie tylko to, że morlokowie popełnili ten sam błąd po raz drugi. Jakiś czas temu amerykańska lewica też próbowała użyć dzieci w swojej walce. Chcąc odebrać cywilom prawo do posiadania broni użyła – w skądinąd bardzo podobny do Grety sposób – dzieciaków, które przetrwały szkolną strzelaninę. I też nic im z tego nie wyszło bo okazało się, że twarz tamtej akcji, David Hogg, budził zamiast współczucia raczej myśli o tym, jak fajnie byłoby mu przydzwonić w zęby. Jedyne wytłumaczenie powtórki z tego błędu jakie przychodzi mi do głowy, to to, że dorośli lewicowcy też są z zasady wyjątkowo antypatyczni i odruchowo na swoich rzeczników wybierają podobnych do siebie.
Tak czy siak, jak już pisałem, bardzo mi szkoda Grety. Tych, którzy ją wykorzystują – nie szkoda mi w najmniejszym nawet stopniu. I jakbym wierzył w Globcio, to miałbym nadzieję, że ich w końcu roztopione lodowce zatopią.