Po obu stronach politycznej barykady zapanowało ogromne wzmożenie w związku z Białorusią. A moim zdaniem najlepszym działaniem będzie powstrzymanie się od jakiegokolwiek działania.
Żeby było jasne – ja lubię Białorusinów. Nie żebym zbyt wielu znał, ale ci których miałem okazję poznać zrobili na mnie bardzo pozytywne wrażenie. I chciałbym, żeby ich kraj był spokojny i dostatny, co najmniej tak jak Polska.
Problem w tym, że bliższa od Białorusi jest mi zdecydowanie Polska. A w polskim interesie leży, żeby Łukaszenka nie tylko utrzymał się u władzy ale także aby niewiele stracił politycznie na tym całym zamieszaniu. I każdy, kto pomaga tamtejszej opozycji w obaleniu go powinien się zgłosić na Kreml po wypłatę.
A nie, zapomniałem, Ruskie pożytecznym idiotom nigdy nie płacili.
To, do czego potrzebna jest nam Białoruś, powinno być dla każdego oczywiste. Przede wszystkim do tego, żeby stanowić bufor między naszą wschodnią granicą a Rosją. Po to, żeby Putin czy któryś z kolejnych carów nie przerzucił kiedyś swoich czołgów przez nią w dwa dni, nie dając nam czasu na obronę. Oczywiście na tym plusy Białorusi się nie kończą. Może też być dla nas rezerwuarem siły żywej. Demografię mamy jaką mamy i nie ma się co czarować – narodowcy mogą na to sarkać ale prędzej czy później będziemy musieli przyjmować dużo imigrantów aby nam gospodarka nie padła. A chyba lepiej przyjmować ludzi bardzo zbliżonych kulturowo niż zupełnie pod tym względem obcych Książąt Orientu czy nawet mających historyczne urazy Ukraińców, no nie? O handlu nawet nie ma co wspominać – to mimo wszystko jest dziesięciomilionowy naród i myślę, że na tamtejszym rynku znalazłoby się miejsce dla wielu naszych towarów. Ale przy podstawowej funkcji bufora te kwestie i tak są drugorzędne.
Tyle tylko, że aby być buforem Białoruś musi być od Rosji niepodległa. Bo jeśli ich rząd bez mrugnięcia okiem zgodzi się na to, żeby rosyjskie wojska przeszły przez ich terytorium tranzytem i w dwa dni wyłamały nasze szlabany graniczne, to taki bufor nie będzie nic wart. A najlepszym gwarantem tego, że Białoruś taka pozostanie jest w tej chwili Łukaszenka.
Łukaszence często zarzuca się, że jest prorosyjski. Tyle tylko, że ta jego prorosyjskość jest, na szczęście dla nas, bardzo powierzchowna. Owszem, odwołuje się do tradycji BSRR i nawet po dojściu do władzy zmienił flagę na podobną do używanej w tamtym okresie – czego skądinąd nasza opozycja chyba nie wie bo uparcie ją pakuje do wpisów wspomagających białoruską opozycję. Problem w tym, że musi tak postępować bo wielu Białorusinów jest bardzo prorosyjskich i tęskni za czasami kiedy ich buraczano-ziemniaczany kołchoz był częścią jedego z najpotężniejszych państw na świecie. Nawet teraz poparcie dla unii z Rosją wynosi na Białorusi 40,4% (dane na grudzień 2019), a to historycznie mało – w styczniu zeszłego roku wynosiło niemal 64%. Dla porównania zbliżenia z UE chce 32% Białorusinów. Wziąłem te cyferki z Biełsatu, więc faktycznie skala ich prorosyjskości może być jeszcze większa.
Baćka za to nie jest prorosyjski w kwestiach które naprawdę się liczą. Jedną z nich jest chociażby obecność w jego kraju rosyjskich wojsk. Rosjanom od dawna bardzo zależy na tym, żeby mieć tam swoje bazy wojskowe ale jak słusznie zauważył Maciej Kucharczyk na łamach, o dziwo, Wyborczej, nie ma żadnego porozumienia które umożliwiałoby Rosjanom tranzyt wojsk przez Białoruś bez pytania o zgodę, chociaż Rosja od dawna o takie porozumienie zabiega. W 2015 Łukaszenka, który nadal zachowuje pełną kontrolę nad białoruskimi siłami zbrojnymi, zerwał umowę przewidującą patrole rosyjskiego lotnictwa z bazy w Baranowiczach i mimo silnych nacisków nie zgodził się na to, by rosyjskie samoloty stacjonowały tam na stałe. Obecnie rosyjska obecność wojskowa na Białorusi ogranicza się do dzierżawienia przez nich jednego radaru wykrywającego ICBMy i jednego nadajnika radiowego do kontaktu z okrętami podwodnymi.
Baćka oczywiście nie robi tego dlatego, że martwi się o to, że Rosjanie zaatakują z zaskoczenia NATO i Polskę. On to robi bo kocha władzę i nie jest idiotą. Jakby Rosji coś się w jego rządach nie spodobało i miałaby pod kontrolą białoruskie wojsko albo chociażby własnych żołnierzy na jego terytorium, to pokusa ich użycia mogłaby być zbyt duża. Baćka znając dobrze Rosjan woli tutaj dmuchać na zimne. A to dmuchanie na zimne jest jak najbardziej w naszym interesie, więc czy to ważne jakie są jego motywy?
Alternatywy dla władzy Łukaszenki są zasadniczo dwie. Pierwszą jest przejęcie jej przez faktycznie prorosyjskiego polityka, jakich tam nie brakuje. Tutaj nie trzeba nawet tłumaczyć – taki polityk przyniósłby Rosjanom w zębach wszystko na czym im zależy, od prawa do tranzytu wojsk bez pytania po ZBiRA 2.0.
Drugą opcją jest przejęcie władzy przez polityka prozachodniego. Ta opcja wydaje się kusząca, bo w końcu jeszcze lepsza od Białorusi neutralnej byłaby Białoruś sojusznicza. Jest z tym jednak jeden zasadniczy problem. Rosja nigdy na to nie pozwoli. I to nie tylko dlatego, że Białoruś została jednym z niewielu państw które nadal są w ich strefie wpływów i strata także jej uświadomiłaby wszystkim, że stracili do końca swoje imperium.
To co napisałem o Białorusi będącej buforem dla rosyjskich wojsk idących w stronę polskiej granicy działa też w drugą stronę – Białoruś jest również buforem dla wojsk NATO, które chciałyby pójść na Moskwę. Historia pokazuje, że jeśli nastąpiłby atak z zachodu na wschód, to wojska prące w stronę stolicy Rosji pójdą właśnie przez to państwo, tak w końcu zrobił Napoleon i Hitler. Kreml jest w stanie, z ciężkim sercem, zaakceptować neutralną Białoruś, ale nigdy w życiu nie pozwoli aby Białoruś dołączyła do jego wrogów. I jeżeli ktoś się łudzi, że Rosjanie ją odpuszczą to jest, pardon my French, zwykłym idiotą. Balansujący zręcznie między obiema stronami Łukaszenka to najlepsze na co możemy realnie liczyć.
Oczywiście z naszej perspektywy może to wydawać się dziwne. My w końcu doskonale wiemy, że siły NATO nie zaatakują sobie ot tak, bez prowokacji, Rosji. Tyle tylko, że Rosjanie tak nie myślą. Dla nich zapad nadal jest wrogiem, a po wrogu można spodziewać się wszystkiego, a zwłaszcza niespodziewanego ataku. Myślenie, że brak ataku z naszej strony jest dla nich tak samo oczywisty jak dla nas już raz, podczas ćwiczeń Able Archer 83 nieomal doprowadziło do wojny atomowej.
Łukaszenka, zgodzę się z tym, nie jest najlepszym prezydentem dla Białorusinów. Ale niestety jest najlepszym prezydentem dla nas. A skoro z wspomnianych wcześniej przyczyn nie możemy mieć na tronie Białorusi „naszego skurwysyna” to warto przynajmniej zadbać o to, żeby przynajmniej nie siedział na nim „ich skurwysyn”. I dlatego możemy współczuć pałowanym na ulicach Mińska i innych miast demonstrantom ale powinniśmy mu kibicować aby jak najszybciej ten bunt uśmierzył. Tak niestety czasami wygląda polityka zagraniczna.
Łukaszenka nie straci raczej przez te protesty władzy. Ich skala jest może spora jak na Białoruś, ale wbrew narracji niektórych mediów nie jest gigantyczna, a Baćka od lat inwestuje kasę w aparat represji i pewnie teraz jest z tej swojej przezorności bardzo zadowolony. Pytaniem pozostaje jednak ile na całym tym burdelu straci politycznie, przede wszystkim na arenie międzynarodowej.
Rosjanie nawet jakoś szczególnie nie ukrywają, że na rękę jest im to, żeby Łukaszenka, skoro już musi zostać u władzy, był jak najsłabszy. Bo słaby Łukaszenka to Łukaszenka skłonny do dużo dalej idących kompromisów z Kremlem. Dla nich im na białoruskich ulicach będzie ostrzej, im więcej krwi się poleje, tym lepiej bo znacznie utrudni to Łukaszence dalsze zbliżanie się z UE i USA, a może go wręcz przekonać, że dla ratowania własnej władzy powinien się zbliżyć z nimi. Każdy więc, kto popiera te protesty, kto nawołuje do obłożenia Białorusi sankcjami, chcąc nie chcąc działa w interesie Putina i pcha to państwo coraz głębiej w objęcia Kremla. To, że takimi ludźmi kierują szlachetne motywy, jest tu zupełnie bez znaczenia.
Szlachetnymi motywami upadłe państwa są wybrukowane.