Współczesna Albania to bezpieczne, stabilnie rozwijające się państwo. Coraz więcej osób daje się o tym przekonać i, wbrew nadal częstym obawom, przyjeżdża do tego pięknego kraju. Jednak jeszcze w 1997 roku miało tam miejsce coś na kształt wojny domowej, w której zginęło około 2000 osób, rząd stracił kontrolę nad połową kraju, a cywile zajęli bazy marynarki wojennej, lotniska i magazyny z bronią. Do tego zrujnowana została albańska gospodarka. A wszystko to z powodu paru osób, które obiecały innym wiele pieniędzy.
Przez cały okres rządów Envera Hodży, Albania była jednym z najbardziej zamkniętych państw świata. Związek Radziecki wyglądał przy niej jak skrzyżowanie Las Vegas z lotniskiem we Frankfurcie. Zamknięcie tego kilkumilionowego państwa, które zrażało do siebie kolejne potęgi – USA, ZSRR, Jugosławię i Chiny, trudno porównać nawet do Korei Północnej, która przynajmniej utrzymuje relacje z Pekinem i Dennisem Rodmanem. Albańczycy pozbawieni byli kontaktu ze światem, obca była im również wolnorynkowa ekonomia. Kiedy więc w latach 90-tych nastąpiły zmiany ekonomiczne i polityczne, wielu z nich trudno było się połapać w zupełnie nowym świecie.
Na ich naiwności i braku obycia żerowały firmy, które oferowały niebotyczne zyski, od klientów wymagając tylko wpłacenia odpowiedniej kwoty. Nie wszystkie były klasycznymi piramidami finansowymi. Część z nich zajmowała się też inną działalnością gospodarczą, często nielegalną, jak na przykład przemytem towarów do objętej wtedy embargiem Jugosławii1. Jednak embargo zostało zniesione w 1995 roku i od tego czasu nastąpił „wyścig zbrojeń” różnych piramid, które oferowały coraz to wyższe oprocentowanie. Wszystko po to, by wciągnąć nowych ludzi, którzy pomogliby jak najdłużej utrzymać płynność wypłat.
Skala zjawiska jest niesamowita. W szczytowym momencie zobowiązania tych instytucji finansowych wynosiły prawie połowę albańskiego PKB. W piramidach udział wzięło około 2/3 populacji kraju. Ludzie sprzedawali domy, rolnicy – żywy inwentarz, wiele pieniędzy wpłacali Albańczycy, którzy wyjechali do pracy za granicę – do Włoch, Grecji czy Niemiec. Wszystkich ich zaślepiła wizja zysków nawet do 100% rocznie. Część polityków była skorumpowana przez właścicieli piramid, dlatego też długo bagatelizowali oni zagrożenie.
W listopadzie 1996 roku rozpoczynają się bankructwa kolejnych funduszy. W następnym miesiącu ma miejsce proces właścicieli piramidy Arkond, a parlament powołuje komisję, która ma kontrolować tego rodzaju firmy. Części oszustów udaje się wytransferować pieniądze za granicę, tak jak stało się to z ok. pół miliona dolarów, które w nocy z 9 na 10 stycznia opuściły na motorówce port we Wlorze. 22 stycznia następują aresztowania prezesów dwóch największych piramid, a dzień później taka działalność zostaje zdelegalizowana. Ci, którzy liczyli na wielki zysk, dowiadują się, że nie zobaczą już swoich pieniędzy. Kolejnego dnia wzburzonytłum zebrany w Lushnji podpala ratusz i atakuje policję. Wicepremier, który przyjeżdża, by załagodzić sytuację, zostaje na kilka godzin wzięty jako zakładnik i o mało nie staje się ofiarą linczu.
W tym samym czasie studenci uniwersytetu we Wlorze rozpoczynają strajk głodowy. Nie jest on bezpośrednio związany z kwestią piramid, jednak protestujący wyrażają swoje poparcie dla oszukanych. Do kolegów z Wlory dołączają się studenci z Gjirokastry i Elbasanu. Z kolei uczący się na uniwersytecie w Szkodrze na północy kraju odmawiają współpracy i popierają rząd.
Wynika to z głębokiego podziału kraju na północ i południe, o którym już pisałem. Albanią rządzi w tym czasie Partia Demokratyczna, która zdobyła władzę po upadku komunizmu. To z niej wywodzą się premier Aleksander Meksi i prezydent Sali Berisha. Cieszy się ona poparciem północy kraju. W najgorszym okresie rząd będzie mógł liczyć na wsparcie ochotników z tego regionu2. Z kolei południe popiera Partię Socjalistyczną, którą tworzą funkcjonariusze starego reżimu.
28 stycznia cywile zebrani wokół uniwersytetu we Wlorze, by bronić studentów przed policją i wojskiem, atakują siedzibę ShIK (Albańskiej Służby Wywiadu). W zamieszkach ginie 6 policjantów i 3 cywili. Uczestnicy pogrzebu jednego z nich, Artura Rustemiego, podpalają siedzibę Partii Demokratycznej. Następnie zajmują komendę policji, zdobywając broń i amunicję. Państwo traci władzę nad jednym z największych miast kraju.
2 marca wprowadzony zostaje stan wyjątkowy, a rząd Meksiego składa dymisję. Zaplanowana akcja wojska i służb specjalnych, mająca na celu odzyskanie Wlory, kończy się klęską. Policjanci opuszczają zagrożone posterunki, część wojsk odmawia strzelania do cywilów. Przy bierności żołnierzy tłum przejmuje kontrolę nad bazami marynarki we Wlorze i Sarandzie (miasto portowe i kurort kilka kilometrów od Korfu). Potem w ręce protestujących trafiają też lotniska.
Zrewoltowane południe kontrolować próbują Komitety Ocalenia Publicznego, zakładane często przez byłych funkcjonariuszy komunistycznego wojska i tajnej policji Sigurimi, których nowe władze usunęły ze stanowisk. Jeden z nich, Albert Shyti, po utracie stanowiska wyjechał do Grecji, z której wrócił z wielkim arsenałem. Wykorzystał go do założenia KOP i zdobycia władzy. Oprócz byłych komunistów podobne metody stosowali lokalni gangsterzy, którzy również utopili pieniądze w piramidach.
Działania antyrządowe osiągają apogeum w dniach 12-13 styczna, kiedy zamieszki docierają do Tirany. W najgorszym momencie gabinet kontroluje ledwie kilka kilometrów kwadratowych dookoła budynków rządowych. Obroni się tylko dzięki stołecznym policjantom oraz ochotnikom z północy.
W tym samym czasie we włoskim San Edigio trwają negocjacje głównych sił politycznych. Rozmowom przewodniczy minister spraw zagranicznych Włoch, Lamberto Dini. Ich uczestnicy godzą się na odwołanie rządu (premierem został socjalista Bashkim Fino) oraz zwołanie przedterminowych wyborów. By przywrócić spokój do Albanii ONZ wysyła 7 tysięcy żołnierzy Międzynarodowych Sił Zbrojnych (głównie Włochów, a także Greków i Niemców). W przeprowadzonych w czerwcu wyborach wygrywają socjaliści, co skutkuje również złożeniem dymisji przez Berishę, który ogłasza, że koabitacja jest niemożliwa.
W wyniku rozruchów z wojskowych magazynów znika broń – 652 tys. sztuk broni palnej, 3,5 mln. granatów ręcznych, 3,6 tys. ton materiałów wybuchowych i 1 milion min. Broni tej nigdy nie odzyskano. W trakcie zamieszek ginie około 2 tysięcy ludzi, a z ich powodu wielu Albańczyków opuściło swoją ojczyznę. To z kolei skutkowało między innymi tragedią statku Kateri i Radës, staranowanego przez włoski okręt, by nie dopuścić emigrantów na teren Włoch.
Wydarzenia z roku 1997 miały konsekwencje również dla innych państw regionu. Jak napisałem, broni skradzionej z magazynów nigdy nie odzyskano. Część znajduje się w prywatnych rękach, a część przekazana została UÇK (Armii Wyzwolenia Kosowa). Nie bez powodu konflikt między Serbami i Albańczykami w Kosowie przybrał na sile wkrótce po okresie chaosu w sąsiedniej Albanii.
Galeria zdjęć z opisywanych wydarzeń.
1Wzajemna niechęć Albańczyków i Serbów wzajemną niechęcią, ale pieniądze nie śmierdzą. A ropa, która w łódkach płynęła przez Jezioro Szkoderskie z Albanii do Czarnogóry, warta była dla Miloševicia tego, by dać zarobić tym strasznym Albańczykom.Wróć.
2„Gdzieś, kiedyś” (mistrzostwo konkretu) czytałem o tym, że Berisha otworzył dla ludzi z północy magazyny z bronią. Po to, by mogli oni walczyć z południowcami. Teraz nigdzie nie mogę znaleźć potwierdzonych informacji na ten temat (poza pozbawionym źródeł tekstem na Wikipedii). Przynajmniej nie po polsku i angielsku. Chyba trzeba się będzie w końcu nauczyć albańskiego.Wróć.