Międzynarodowy dzień demokracji obchodzony jest 15 września, w rocznicę przyjęcia jakiegoś postępowego dokumentu którego nie chce mi się nawet wygooglować.
A powinien wypadać w Wielki Piątek, w rocznicę męki Pańskiej. Bo nic lepiej nie pokazuje jakim kretyńskim wynalazkiem jest demokracja niż historia osądzenia i śmierci Jezusa.
Gdy Sanhedryn osądził Jezusa, to działał racjonalnie. Historia o wskrzeszeniu Łazarza zataczała coraz szersze kręgi, o Jezusie robiło się coraz głośniej. Zyskujący na popularności lider sekty mógł namieszać, odebrać im wiernych. Tym bardziej, że otwarcie ich krytykował. Władza opiera się na autorytecie, a wyszczekany charyzmatyczny lider konkurencji potrafi autorytet poderwać. Doprowadzenie Jezusa do śmierci im się więc bardzo opłacało.
Racjonalność rzadko idzie w parze z moralnością.
Z punktu widzenia Rzymu sprawa była bardziej niż błaha. Ot, Judejczycy się pokłócili o jakieś sprawy, których żaden szanujący się Rzymianin nie rozumie ani go one nie obchodzą. Ot, dzień jak co dzień w tej paskudnej prowincji, w której wszelkie próby zaniesienia cywilizacji nic jak na razie nie dają.
Piłat też mógłby mieć to gdzieś. Miał poważniejsze problemy na głowie. Lucjusz Aejusz Sejan, dzięki protekcji którego został zarządcą Judei, postanowił przeprowadzić dwa lata wcześniej zamach na cesarza. Niestety jego kochanka, Julia Liwilla, wygadała się swojej matce, Antonii Młodszej. A ta ostrzegła Tyberiusza. I Sejan już długo nie pożył.
Zamach Sejana nie był pierwszym ani ostatnim w historii Cesarstwa. A tradycja nakazywała, że w razie nieudanego zamachu robiło się porządek z protegowanymi zamachowca. Tak na wszelki wypadek, żeby nie przyszło im do głowy mścić swojego dobroczyńcę. A jednym z jego protegowanych był przecież Piłat.
Sami więc rozumiecie, że Piłat nie miał głowy do zastanawiania się nad tym o co znowu Żydom chodzi. Od początku mu przecież problemy sprawiali. A to im się cesarskie proporce nie podobały i woleli umrzeć niż znosić ich obecność. A to im się nie spodobały pozłacane tarcze i pobiegli do cesarza na skargę. No, upierdliwy naród.
Ale Piłat nie miał gdzieś. Bo był człowiekiem i dostrzegł człowieka w Jezusie. Człowieka niewinnie skazanego na śmierć.
I nie mógł z tym nic zrobić. Ba Sanhedryn miał posłuch wśród tłumów.
A tłum to tłum. Przekonasz ich do wszystkiego.
Dlatego gdy zgodnie z tradycją Piłat musiał uwolnić jednego z więźniów, ci krzyczeli, że chcą Barabasza.
Ich decyzja, w przeciwieństwie do decyzji Barabasza, nie była racjonalna. Jezus był, dla tych którzy nie wierzyli, że jest Synem Bożym, kolejnym pomylonym mistykiem, których ziemia Judei wydawała setkami. Ot, niegroźny wariat. Barabasz natomiast był mordercą. Z punktu widzenia społeczności uwolnienie Jezusa było lepszą opcją.
Ba, jakby każdy człowiek z tego tłumu musiał zadecydować osobiście kogo uwolnić, to pewnie Jezus by przeżył. Ale w tłumie łatwo podjąć złą decyzję – w końcu odpowiedzialność za nią rozkłada się na setki, tysiące, miliony osób. Rzymianie skazali przez nas niewinnego człowieka na mękę i śmierć? No tak, głosowałem za tym, ale inni też. Jakbym zagłosował przeciw, to nic by to nie zmieniło, nie? Hitler zabił sześć milionów i doprowadził Niemcy do ruiny? No ale wszyscy na niego głosowaliśmy. Ja dałem się oszukać, ale i lepsi ode mnie mu uwierzyli.
Nie moja wina. Wina ludu.
Piłat nie miał wyjścia. Co innego konflikt z Sanhedrynem – nie na rękę, ale jakoś pewnie dałoby się to załagodzić u cesarza. W końcu Tyberiusz też wiedział jacy ludzie tą prowincję zamieszkują. Może by i nie przypomniał sobie komu Piłat zawdzięcza stanowisko.
Ale Sanhedryn miał za sobą Lud. A Lud chciał Barabasza.
A za wywołanie powstania w imię ratowania jakiegoś włóczęgi nie pogłaskano by go po głowie. Wprost przeciwnie.
Zresztą, może i mieli rację? Może Piłat się mylił? Któż może wiedzieć quid est veritas?
A Lud się nie myli. Wszak jego głos jest głosem Boga.
Nawet jak akurat postanawia Boga zabić.
***
Chciałbym wam Kochani życzyć spokojnych, zdrowych świąt. Spędźcie je razem z rodziną, a jak najdalej od Misiewiczów, Petrów i innych takich wypaczeń najwspanialszego z systemów. I pamiętajcie, że dzięki temu, co stało się te prawie dwa tysiąclecia temu, wszyscy mamy szansę trafić do Królestwa Niebieskiego.
A nie żadnej, tfu! republiki.